Oczami Laury:
- Mamo, gdzie są moje czarne szpilki? - krzyczała z korytarza Rozalia i po chwili moim oczom ukazała się śliczna dojrzała kobieta z blond włosami, ciemniejszymi końcówkami i ciemnymi jak gorzka czekolada oczami. Mimo, że moja córka jest dorosła to roztargniona jak jej ojciec w młodości.
- W łazience po ostatniej randce z Kevinem - powiedziałam, a moje kąciki ust delikatnie uniosły się ku górze. Ponowny krzyk mojej córeczki przerwał mi rozwiązywanie krzyżówki.
- Mamo, gdzie moja torebka?
- Na stole! - odkrzyknęłam z śmiechem. Po chwili sylwetka Rose mignęła mi przed oczyma.
- Mamo.....
- W łaziance - odparłam i wstałam. Podeszłam do kalendarza i spojrzałam na datę: 29 grudnia. Dzień naszego ślubu, urodzin Rossa i nasza ulubiona liczka. Westchnęłam, a ktoś objął mnie delikatnie.
- Kocham cię mamusiu - szepnęła córka i cmoknęła mnie w policzek. Poklepałam ją po ręce i po chwili żywego ducha w tym domu nie było. Ze smutkiem, że ten dzień do końca spędzę sama łza spłynęła mi po policzku. Popatrzyłam na zegar i odetchnęłam z ulgą 23:40. ''Jeszcze nie tak późno'' pomyślałam i zarzuciwszy na ramiona płaszcz wyszłam z domu. Swoje kroki kierowałam do starej, czarnej i metalowej bramy. To ta brama oddzielała mnie od wszystkich smutków. To tutaj miałam chwilę spokoju od dzieci, wnuków i służby. Na starość mieszkam w mini pałacu otoczona służbą. Marzenie Rossa. Weszłam przez wrota na cmentarz i powoli skierowałam swoje kroki na ten jedyny ukochany pomnik. Usiadłam na ławeczce i popatrzyłam na wygrawerowany złotem napis ''Ross Shor Lynch ur. 29. XII. 1995 - zm. 29. XII. 2069. Na zawsze w naszej pamięci''. Westchnęłam. Dzisiaj urodziny Rossa, dzień naszego ślubu i pierwsza rocznica śmierci mojego ukochanego. Usiadłam na pomniku i przyłożyłam twarz do czarnej, zimnej płyty.
- Wybacz ukochany, że nic dla ciebie nie mam, ale skleroza nie boli. Tak bardzo tęsknię i chcę z tobą być - szeptałam, a łzy skapywały na kamień. Nagle coś lodowatego dotknęło mojego policzka. Śnieg. Z nieba zaczął spadać biały, delikatny puszek. Uśmiech zagościł na mojej pomarszczonej ze starości twarzy. W pewnej chwili usłyszałam kroki.
- Pomóc pani? - usłyszałam znajomy, męski głos.
- Nie - powiedziałam krótko, a nieznajomy kazał mi wstać. Z niechęcią popatrzyłam na twarz chłopaka. I serce o mało mi nie stanęło. To był mój blond włosy Ross! Normalnie jak wyjęty z 2013 roku!
- To naprawdę ja - szepnął jakby czytał mi w myślach. Uśmiechnęłam się.
- Ale jak? - jąkałam się. Chłopak musnął moje usta.
- Już czas... - szepnął. Cofnęłam się o krok.
- Jak możesz mnie całować. Jestem stara - spuściłam głowę. Ujął moją brodę i przed nami stanęło lustro.
- Nie prawda - powiedział miękko. Zerknęłam w lustro i mnie zatkało. NORMALNI ZATKAŁO. W odbiciu szklanym ujrzałam piękną dziewczynę widywaną tylko na zdjęciach. Uśmiechnęłam się.
- Na co już czas? - spytałam. Ross ujął moje ręce w swoje.
- Na nas. Czas Raury już minął. Teraz zastąpią nas nasze dzieci - powiedział, a na widok mojej zmartwionej miny dodał - Poradzą sobie. Wiesz, że założyli własny zespół ''Five Great''. Spokojnie. W razie czego im pomożemy.
Kiwnęłam głową i wzrok przeniosłam na biedna staruszkę leżącą na marmurowym pomniku. Nie mogłam uwierzyć, ze jeszcze kilka minut ja byłam w jej ciele. Teraz ubrana w lekka białą, koronkową sukienkę i białe baletki stałam obok ukochanego.
- Już czas.. - powtórzył. Wziąwszy głęboki wdech weszłam w poświatę pięknego światła i znalazłam się w Raju razem z Rossem. Chłopakiem, który zawładnął mym sercem.
P.S. Kochani moi oto epilog. Ostatni rozdział tego opowiadania na tym blogu. Serce mnie boli jak cholera. (Przepraszam za cholera) Ale będę tutaj często zaglądała i pisała krótkie opowiadania, jeżeli chcecie. Będę tęsknić, ale mam już drugi blog utworzony i tam chętnie zapraszam. Co do Rossa i Laury to mieli 5 dzieci i pobrali się pół roku po narodzinach pociech swoich :)
Nigdy was nie zapomnę.:)
Na zawsze wasza Maja`
- Mamo, gdzie są moje czarne szpilki? - krzyczała z korytarza Rozalia i po chwili moim oczom ukazała się śliczna dojrzała kobieta z blond włosami, ciemniejszymi końcówkami i ciemnymi jak gorzka czekolada oczami. Mimo, że moja córka jest dorosła to roztargniona jak jej ojciec w młodości.
- W łazience po ostatniej randce z Kevinem - powiedziałam, a moje kąciki ust delikatnie uniosły się ku górze. Ponowny krzyk mojej córeczki przerwał mi rozwiązywanie krzyżówki.
- Mamo, gdzie moja torebka?
- Na stole! - odkrzyknęłam z śmiechem. Po chwili sylwetka Rose mignęła mi przed oczyma.
- Mamo.....
- W łaziance - odparłam i wstałam. Podeszłam do kalendarza i spojrzałam na datę: 29 grudnia. Dzień naszego ślubu, urodzin Rossa i nasza ulubiona liczka. Westchnęłam, a ktoś objął mnie delikatnie.
- Kocham cię mamusiu - szepnęła córka i cmoknęła mnie w policzek. Poklepałam ją po ręce i po chwili żywego ducha w tym domu nie było. Ze smutkiem, że ten dzień do końca spędzę sama łza spłynęła mi po policzku. Popatrzyłam na zegar i odetchnęłam z ulgą 23:40. ''Jeszcze nie tak późno'' pomyślałam i zarzuciwszy na ramiona płaszcz wyszłam z domu. Swoje kroki kierowałam do starej, czarnej i metalowej bramy. To ta brama oddzielała mnie od wszystkich smutków. To tutaj miałam chwilę spokoju od dzieci, wnuków i służby. Na starość mieszkam w mini pałacu otoczona służbą. Marzenie Rossa. Weszłam przez wrota na cmentarz i powoli skierowałam swoje kroki na ten jedyny ukochany pomnik. Usiadłam na ławeczce i popatrzyłam na wygrawerowany złotem napis ''Ross Shor Lynch ur. 29. XII. 1995 - zm. 29. XII. 2069. Na zawsze w naszej pamięci''. Westchnęłam. Dzisiaj urodziny Rossa, dzień naszego ślubu i pierwsza rocznica śmierci mojego ukochanego. Usiadłam na pomniku i przyłożyłam twarz do czarnej, zimnej płyty.
- Wybacz ukochany, że nic dla ciebie nie mam, ale skleroza nie boli. Tak bardzo tęsknię i chcę z tobą być - szeptałam, a łzy skapywały na kamień. Nagle coś lodowatego dotknęło mojego policzka. Śnieg. Z nieba zaczął spadać biały, delikatny puszek. Uśmiech zagościł na mojej pomarszczonej ze starości twarzy. W pewnej chwili usłyszałam kroki.
- Pomóc pani? - usłyszałam znajomy, męski głos.
- Nie - powiedziałam krótko, a nieznajomy kazał mi wstać. Z niechęcią popatrzyłam na twarz chłopaka. I serce o mało mi nie stanęło. To był mój blond włosy Ross! Normalnie jak wyjęty z 2013 roku!
- To naprawdę ja - szepnął jakby czytał mi w myślach. Uśmiechnęłam się.
- Ale jak? - jąkałam się. Chłopak musnął moje usta.
- Już czas... - szepnął. Cofnęłam się o krok.
- Jak możesz mnie całować. Jestem stara - spuściłam głowę. Ujął moją brodę i przed nami stanęło lustro.
- Nie prawda - powiedział miękko. Zerknęłam w lustro i mnie zatkało. NORMALNI ZATKAŁO. W odbiciu szklanym ujrzałam piękną dziewczynę widywaną tylko na zdjęciach. Uśmiechnęłam się.
- Na co już czas? - spytałam. Ross ujął moje ręce w swoje.
- Na nas. Czas Raury już minął. Teraz zastąpią nas nasze dzieci - powiedział, a na widok mojej zmartwionej miny dodał - Poradzą sobie. Wiesz, że założyli własny zespół ''Five Great''. Spokojnie. W razie czego im pomożemy.
Kiwnęłam głową i wzrok przeniosłam na biedna staruszkę leżącą na marmurowym pomniku. Nie mogłam uwierzyć, ze jeszcze kilka minut ja byłam w jej ciele. Teraz ubrana w lekka białą, koronkową sukienkę i białe baletki stałam obok ukochanego.
- Już czas.. - powtórzył. Wziąwszy głęboki wdech weszłam w poświatę pięknego światła i znalazłam się w Raju razem z Rossem. Chłopakiem, który zawładnął mym sercem.
P.S. Kochani moi oto epilog. Ostatni rozdział tego opowiadania na tym blogu. Serce mnie boli jak cholera. (Przepraszam za cholera) Ale będę tutaj często zaglądała i pisała krótkie opowiadania, jeżeli chcecie. Będę tęsknić, ale mam już drugi blog utworzony i tam chętnie zapraszam. Co do Rossa i Laury to mieli 5 dzieci i pobrali się pół roku po narodzinach pociech swoich :)
Nigdy was nie zapomnę.:)
Ryczałam.Normalnie ryczałam.
OdpowiedzUsuńBędę za tobą tęsknić,piszesz pięknie i czekam na twoją książkę.Na twojego drugiego bloga
Piękny rozdział
Piękny
Będę tęsknić za twoimi opowiadaniami
Cherry
sweet♥ popłakałm się:'(
OdpowiedzUsuńPiękny epilog. Na końcówce ryczałam. To opowiadanie jest naprawdę niesamowite. Włożyłaś w nie kawałek siebie co widać. Jest tu tyle uczuć. Wydaj to opowiadanie, a zdobędzie sławę. kamila;*
OdpowiedzUsuńPiękny! Napiszesz dla mnie książkę? O Raurze. Jak najbardziej czekam na opowiadania na tym blogu i na drugim.
OdpowiedzUsuń;( omg .... placze sb a mama patrzy sie na mnie jak na wariatke, cytuje jej slowa : " coreczko on nie wie co traci, jestes wspaniala dziewczyna"
OdpowiedzUsuńa ja w smiech xD no taaaaaaak ... moja mama to gluptasek :D ale odbieglam od tematu ! No wiec szkoda, ze odchodzisz, bede tesknic jak nic !
~Pysiek~
Cudowny epilog i rozdział. Ryczałam dzięki tobie. Powodzenie w następnym blogu J.J
OdpowiedzUsuńNie odchodź. Twoje opowiadania są najlepsze :O `zielona`
OdpowiedzUsuńCiekawe zakończenie, którego chyba nikt się nie spodziewał. Mam tylko nadzieję, że nie usuniesz tego bloga bo fajnie byłoby kiedyś przeczytać jeszcze raz całą historię:)
OdpowiedzUsuńRycze poprostu rycze!! Najbardziej wzruszający epilog na świecie :'D Mam nadzieje że założysz nowy blog *_*
OdpowiedzUsuńNormalnie się poryczałam. nie wiem co powiedzieć mowę mi odjęło. Ale masz talent do pisania więc rób jak uważasz chodzi o to żebyś się dobrze czuła w tym co robisz. Udanego sylwestra
OdpowiedzUsuńTo takie wzruszające :'(
OdpowiedzUsuńCzekam na next na 2 blogu ;)
wiem, że to już koniec, ale ja tak nie chcę, pięknie i cudnie i zajebiscie i zarąbiscie i zaraz pewnie ktos wpadnie do pokoju sprawdzić czemu rycze, ale jak zobaczą twojego bloga to mnie oleją, bo to norma. niestety, ale tu już skończyłas, a tak pięknie jak nikt. twoja orginalnosc i twoja osoba na zawsze tu zostanie. pamiętaj ja zawsze jestem i zawsze bedę czytała co napiszesz :D czekam na 2 bloga<3
OdpowiedzUsuńCałuski Elcia<3
Super! Muszę się przyznać, że płakałam. Mam jedno pytanie. Dlaczego Rozalie pytała się Laury gdzie są jej szpilki, skoro wychodzi, że ma około pięćdziesięciu lat?
OdpowiedzUsuńponieważ gdzieś wychodziła. Gdy to pisałam myślałam o jakimś spotkaniu i dlatego szpileczki :)
Usuńpo prostu ryczę najbardziej smutny epilog jaki czytałam. Twoje opowiadanie jest ekstra mam nadzieją że drugie odniesie jeszcze sukces.
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog jaki czytałam. Szkoda, że go kończysz, a epilog boski. Mam nadzieję, że następne opowiadanie będzie tak samo fajne jak to :)
OdpowiedzUsuńBardzo tesknie za tym opowiadaniem, czasmi z przyzwczajenia juz klikam na ta zakladke a pozniej uswiadamiam sb, ze tutaj juz nie bedzie rozdzialu :( a teraz z gory przepraszam za taka reklame ale razem z przyjaciolka zalozylam takiego bloga : http://neverloseehopeee.blogspot.com/? m=0 to tak wlasciwie moj 1 ale 2 blog. Ten pierwszy zostal usuniety. Emmmm i mam taka prozbe, mogla bys zerknac ? Bylbym bardzo wdzieczna :* ps . Czekam na rozdzialy na Twoim 2 blogu :*
OdpowiedzUsuńPo prostu piękne...
OdpowiedzUsuńaż łezka się w oku zakręciła
Ty jakaś głupia jesteś ;p (nie bierz tego na poważnie) No słucham no i co mi masz do powiedzenia ?
OdpowiedzUsuńNie takiego zakończenia się spodziewałam !!! Przez ciebie ryczę.......
Rycze!!!
OdpowiedzUsuńNajsmutniejsze zakończenie jakie czytałam!!!
Pisz więcej blogów!!!
Jesteś najlepsza!!!
Ryczeeee... ale się MEGA przestraszyłam, jak dowiedziałam się, że Ross nie żyje... MOCNE <3
OdpowiedzUsuńPozdro i na przyszłość weny życzę^^