środa, 26 lutego 2014

Opowiadanie nr.2 cz.2

Narrator:
Noc. Każde z przyjaciół dostało osobną i wspaniałą komnatę. Łóżka były wygodne z baldachimem usłane milionem miękkich poduszek. Każdy z radością zanurzył się w ogromnej balii z wodą i rozkoszował zapachem świeżej lawendy. I każde z nich myślało nad tym co wydarzyło się zaledwie 2 godziny. Są zaginionymi władcami tego kraju, Ross w dawnych czasach kogoś ciachnął, a Laura ma zginąć. Przynajmniej tak zrozumieli. Ich serca były jednak pełne radości z nadanego tytułu.Cieszyli się z dostatku, służby i tego, że mogą w tym dziwnym świecie wszystko.
Odprężona i zrelaksowana Laura wyskoczyła z kąpieli i owinęła się miękkim ręcznikiem czy jak inaczej nazwać miękki kawałem materiału który przyniosła jej służąca. Dziewczyna podeszła do najpiękniejsze szafy jaką widziała. Otworzyła ją i przyjrzała się tysiącom sukienek. Wyciągnęła jedną:


 Gown with sash/stole, 1860s. Two-piece white dotted Swiss cotton, boned bodice with short puffed sleeves, front buttons and bobbin lace trim, lined in ivory silk under white cotton. Unlined skirt has gauged gathers with ribbon waistband, hem ruffle trimmed with embroidered net band, self sash. Whitaker Auctions
 i założywszy ją usiadła przed lustrem w złotej ramie. Popatrzyła na swoje odbicie. Suknia idealnie podkreślała jej oczy i nadawała dziewczęcości i delikatności. Wzięła szczotkę i zaczęła czesać włosy. Kiedy skończyła z tyłu zapięła białą kokardkę. Gotowa założyła swoje baletki i wyszła z komnaty. Doskonale wiedziała, gdzie są pokoje jej przyjaciół. Nie szła do Rydel. Szła do Rossa. Musiała z nim pogadać. Delikatnie zapukała do drzwi. odpowiedziała jej cisza. Ale przecież dokładnie widziała jak staruszek wprowadzał Rossa do tej komnaty! Nacisnęła klamkę i weszła. Było tam pusto i ciemno. Oczy jej się rozszerzyły.
- Ross?- spytała cichutko i weszła w głąb pomieszczenia. Nagle drzwi z hukiem się zamknęły. Dziewczyna podskoczyła i odwróciła się. Za nią stał z diabolicznym uśmiechem blondyn.
- Oszalałeś! - ryknęła. Chłopak zaśmiał się i zapalił kilka świec. Potem podprowadził dziewczynę do miękkim, obitej czerwoną narzutą kanapy.
- Ale miałaś minę - powiedział chichocząc. Laura prychnęła obrażona i skrzyżowała ręce na piersi.
- Debil - mruknęła. Ross przestał się śmiać.
- No przepraszam - powiedział i przytulił dziewczynę. Pachniała bardzo  ładnie. Ross bardzo był zszokowany własnymi myślami. - po co przyszłaś królowo Lauro?
Dziewczyna westchnęła i wstała. Podeszła do okna i wpatrzyła się w ciemny krajobraz na nim.
- Z tym co powiedział ten facio - odparła. Blondyn przetrawił jej odpowiedź.
- Wiem, mnie też to przeraża - mruknął i ustał obok przyjaciółki....
- Ty i ja byliśmy razem - wyszeptała. Blondyn niezauważalnie się zaczerwienił.
- A może on się pomylił i to nie my - dodała z nadzieją. Chłopak ujął jej twarz w swoje dłonie.
- Też chciałbym w to wierzyć, ale to prawda słodka - powiedział. Zaraz, zaraz, co? Jak słodka?! Matko! Oczy Laury zaświeciły w blasku świec, a Ross zaniemówił. Wyglądała pięknie. Musiał to przerwać, bo dojdzie do czegoś czego będą żałować. Puścił twarz dziewczyny i poprowadził ją do ogromnego obrazu na ścianie. Ewidentnie przedstawiał on blondyna, a zaraz drugi ukazywał parę. On w eleganckim stroju z mieczem u boku i ona w cudnej, złotej sukni. Byli objęci i uśmiechnięci.
- To my - wydukała oszołomiona jeszcze brunetka. Chłopak kiwnął głową.        


***

Dwa tygodnie minęły w spokoju i ciszy. Przyjaciel zostali koronowani na ponownych władców, a lud uwierzył w ich powrót. Wszystko układało się pomyślnie.
Pewnego dnia Laura i Rydel siedziały w ogrodzie i rozmawiały ciesząc się pogodą i ciszą. Nikt im nie przeszkadzał. Były same. Chłopcy jeździli na koniach i każdy miał wolne. Nagle Laura wstała i zaczęła zrywać kwiaty dla Delly plecącej wianek. Oddaliła się trochę za daleko i znalazła w jakiejś opuszczonej części ogrodu. Chciała zawrócić, ale cos pchało ją w stronę mrocznego zakątka. Ujęła suknie w dłonie i ruszyła dalej. ''Nie!'' krzyczał ktoś w jej głowie i dziewczyna odzyskała samokontrole. Szybko uciekła i pod pretekstem, że boli ją głowa wróciła do zamku i do powrotu Rossa siedziała w swojej komnacie. 
Ross zaskoczony nieobecnością brunetki przy kolacji wstał i wyszedł zostawiając wszystkich ze zdziwieniem na twarzy. Szukał dziewczyny wszędzie. ''Jej komnata'' pomyślał i szybko dotarł do pokoju Laury. Bez pukania wszedł. Leżała na łóżku i gapiła się w baldachim.
- Co tu robisz? Powinnaś z nami jeść - powiedział i ustał obok niej. Dziewczyna opowiedziała mu całą historię. Chłopak był zaskoczony. Po chwili przytulił dziewczynę.
- Nie dam cie skrzywdzić -  wyszeptał jej do ucha. Laura uśmiechnęła się. 
Kilka dni później dziewczyna znów się nie pojawiła. Ross ponowienie ruszył do jej komnaty. Widok który ujrzał po otwarciu drzwi bardzo go przeraził. Laura stała z mieczem, przy szyi, a za nia stał staruszek! 
- Ty!!! - wrzasnął blondyn i wyciągnął swój miecz z pochwy ( Jakie zdanie od aut. :)). Staruszek zaśmiał się.
- Spodziewałeś się kogoś innego królu Rossie Potężny - powiedział. Laura pisnęła i diamentowy diadem spadł z jej głowy. Staruszek mocniej przycisnął jej miecz do ciała, a do pomieszczenia wpadła reszta przyjaciół. Każdy wydał z siebie wrzask.
- Król Riker Odważny, królowa Rydel Wspaniała, król Rocky Niepokonany i król Ratliff Spokojny - zaśmiał się szyderczo Ramond. Ross mocniej zacisnął zęby i palce na klindze.
- Czego chcesz? - wycharczał.
- Zemsty - powiedział Ramond. Laura patrzyła na wszystkich przerażona. Być może już ostatni raz ich widzi.
- Zabij mnie nie ją - powiedział Ross spuszczając z tonu. Ramond przyjrzał mu się uważnie.
- Nie. Chcę abyś i ty cierpiał - powiedział i stało się. W jednej sekundzie wbił dziewczynie ostrze prosto w serce. Jej ciało upadło na podłogę. Ross wydał z siebie dziki wrzask i ruszył na Ramonda. Powalił go po dwóch sekundach i tak samo jak przed chwilą przeciwnik zanurzył ostrze w jego ciele. Nastąpił błysk i po Ramondzie nie było śladu. Ross odwrócił się i ujrzał klęczących przyjaciół nad ciałem Laury. Upuścił miecz i podbiegł do nich. Ujął ciało brunetki i zaczął płakać.  
- Kocham cię - wyszeptał i jedna z jego łez poleciała prosto w centrum rany dziewczyny. Nikt nie wie jakim sposobem rana zniknęła, a dziewczyna otworzyła oczy.
- Ross - wyszeptała z uśmiechem. Blondyn  zszokowany otarł łzy i nic nie mówiąc wpił się w usta dziewczyny.

***
 Laura stała przed lustrem w najpiekniejszej sukni ślubnej jaką widziała:




Na głowie lśnił diadem z pierwszego dnia pobytu w tej krainie. 
- Gotowa? - spytała Delly. Lau kiwnęła głową. Tam w sali tronowej czekał na nią ktoś z kim miała przejść resztę życia. Ktoś kto był jej przeznaczony od tysiącleci.


 
P.S. Opowiadanie to skończyłam. 
Dedykacja dla
- Cherry Marano - tez jestem Narnijczykiem. Kocham przygodny w Narnii <3
- Karci546 - suprise ;D
- Tuli Pomocnej - <33

 


Majka`

poniedziałek, 24 lutego 2014

Opowiadanie mr. 2 cz.1

Narrator:
Normalni, weseli, roześmiani całymi dniami. 6 świetnie zapowiadających się gwiazd:
Riker - wysoki blondyn o ciemnych kakaowych oczach i promiennym uśmiechu. Spontaniczny ale zawsze najostrożniejszy i najbardziej dorosły. Ma 22 lata.
Rydel - piękna i słodka blondynka w wieku 20 lat. Uwielbia się śmiać i zawsze ma wszystko ''pod kontrolą''. Jej wybrankiem serdecznego serca est Ellington. Najlepszy przyjaciel.
Rocki - głupiutki i walnięty brunet o ciemnych oczach. Uwielbia opowiadac dowcipy i docinać najmłodszemu bratu i jego przyjaciółce. Ma 19 lat, chociaż zachowuje się 10 lat młodziej.
Ellington Ratliff - najlepszy kumpel Rockiego i reszty. Zakochany w Rydel po uszy. Dla mniej ''rzucił'' Rockiego. Kocha dobrą zabawię i śmiech. Jest w wieku 20 lat, ale czasami można pomyśleć, ze ma 4 latka.
Ross - szalony i słodziaśny 17 - sto latek. Kocha wygłupy i śmiech. Uwielbia spędzać czas ze swoją najlepsza przyjaciółką Laurą. Jest serdeczny i miły. Potrafi ukazać w sobie odpowiedzialność i troskę. Nie myśli o Laurze jak o DZIEWCZYNIE w TEN sposób.
Laura - piękna i urocza dziewczyna. Ma 17 lat i jak pozostali jej mottem życiowym jest ''śmiej się bo to zdrowie''. Jest bardzo emocjonalnie związana z Rossem,a le traktuje go tylko jak kumpla. 

Pewnego dnia cała 6 przyjaciół wybrała się na wycieczkę. Postanowili jechać na rowerach do ich ulubionego lasu, gdzie płynęła rzeka i była urocza łączka. Zabrali ze sobą tradycyjnie kosz wypchany jedzeniem, koce i inne rzeczy aby umilić sobie czas. Ta więc wczesnym rankiem wyruszyli w drogę Chłopcy oczywiście szaleli, aby pod koniec trasy paść ze zmęczenia na trawę u stóp dziewczyn, które z politowaniem kręciły głowami.
- Pomóżcie nam to porozkładać - powiedziała Laura i z trudem wzięła koszyk z roweru Rikera. Ross pokręcił głową z nonszalanckim uśmiechem wyciągnął dłoń.
- Daj mi go słoneczko - powiedział. Laura wzruszyła ramionami i dała rączkę kosza chłopakowi. Ten gdy tylko koszyk znalazł się w jego posiadaniu zaniósł go na koc, który Rydel rozłożyła. Po chwili kazdy znalazł sobie zajęcie. Rydel plotła wianek ze stokrotek, które znosił jej Ratliff, Rocki i Riker jedli babeczki, a Laura usiadła na kocu i wystawiła twarz w stronę słońca. Nagle poczuła lekki ciężar na swoich kolanach. Popatrzyła tam i zobaczyła wyszczerzoną w uśmiechu twarz Rossa. Odwzajemniła gest i zaczęła bawić się jego blond kosmykami, a chłopak nawet nie pisnął. Po chwili Riker zaczął robić fotki każdemu i uśmiechał się sam do siebie. 
- Jak przyjemnie - powiedziała Rydel i włożyła wianek na głowe Laury. Dziewczyna wyglądała teraz jak bogini w białej sukience i białych baletkach. Jednak reszta tez wyglądała niczego sobie. Kiedy Laura narwała trochę trawy i posypała nią twarz Rossa ten poderwał się z koca i wział przyjaciółkę na ręce.
- Ty jedna! - zaśmiał się. Laura kurczowo złapała się jego szyi. Wyglądali niczym para. Riker zaczął szczelać foty jak torpeda. 
- Widzicie to co ja? - spytał Ratliff i wskazał na zupełnie czarne niebo. Słońce zniknęło w jednej chwili i wszystko poszarzało. Riker schował aparat, Rocki i Ratliff pochowali jedzenie i gadżety, a Ross postawił Laurę na ziemi i stanąwszy za nią położył jej głowę na ramieniu.
- Za daleko do domu i do jakiejś cywilizacji, która mogłaby być przy drodze - myślała głośno Rydel, a Ratliff podał jej bluzę.
- Może pójdziemy polem? - zaproponował Ross wskazując na jakąś dróżkę.
- Nie było tu jej wcześniej - Riker podrapał się po głowie. Laura lubiąca przygody złapała Rossa za rękę i zaczęła iść.
- Chodźmy - ponaglała. Przyjaciele ruszyli w jej ślady. Nagle stanęli przed ścianą zieleni. Jednak było w niej jakby utworzone przejście, taka brama. Rocki przeszedł pierwszy. Reszta się wahała.
- Szybko! - usłyszeli poddenerwowany głos bruneta. Przestraszeni dołączyli do niego i stanęli jak wryci. Przed nimi stał zamek. Jak wyjęty z bajki. 
- A gdzie...? - spytała zaskoczona Delly, kiedy zorientowała się, ze przejście zniknęło, a za nimi znajdowało się pole porośnięte trawą i kwiatami. Słońce znosu świeciło, a niebo było lazurowe.
- Co jest? - pisnęła Laura i uczepiła się przyjaciela. Ten tylko przełknął głośno ślinę i objął ją w tali. Ratliff przytulił Rydel, a Riker i Rocky przysunęli się do siebie.
- Czy tu był wcześniej zamek? - spytał Ross głupio.
- Nie Rossy - odparła Laura. Tylko dziewczyna mogła się tak do niego zwracać. Bo wymawiała to imię w bardzo specjalny sposób. Nikt inny tak nie potrafił.
- Chodźmy tam - powiedział Riker i cała paczka ruszyła do wrót ''domu''. Ich zaskoczenie było ogromne kiedy zauważyli, że drzwi sa otwarte na oścież. Powoli weszli do środka. Wnętrze było piękne i wspaniale urządzone. Marmurowe schody, lśniące zbroje, dywany, obrazy i wiele innych wspaniałych i niespotykanych przedmiotów. Nagle znaleźli się w sali balowej. Stało tam 6 wspaniałych tronów, a nad każdym wbity w marmurową ścianę diadem.
- Wow - wydukał Rocky.
- Witajcie - usłyszeli za sobą. Laura pisnęła i schowała się za Rikera i Rossa, Rydel krzyknęła, a chłopcy podskoczyli w przerażeniu. Przed nimi stał przygarbiony staruszek z dziwnym i niespotykanym ubraniu.
- Kim jesteście? Jak się tu dostaliście? - spytał mierząc ich wzrokiem. Riker jąkając się opowiedział wszystko. Staruszek wytrzeszczył oczy.
- To niewiarygodne - wymruczał.
- Ale co? - zainteresowała się Laura i podeszła do mężczyzny. Ten uśmiechnął się do niej i złapał za dłoń.
- Nie pamiętasz Najsłodsza? - spytał czule. Laurę wbiło w ziemię. Że jak on do niej powiedział? Ale nie było czasu się zastanawiać, bo Ross podszedł do nich.
- A ty kim jesteś? - zapytał walecznie. Staruszek zaśmiał się.
- Jestem tutaj w tym zamku sługą - odparł.
- Kogo? - Ratliff zmarszczył brwi, ale staruszek pociągnął Laurę z a sobą.
- Opowiem wam pewna legendę - obwieścił. Reszta ruszyła za nimi. Staruszek zatrzymał się przed ogromnymi, masywnymi drzwiami i otworzył je z trudem posapując. Po chwili 6 przyjaciół i staruszek znaleźli się w sali z 6 kuframi, a nad każdym powieszony był obraz z jakimiś postaciami.
- Kto to? - spytała Rydel pokazując na piękną blondynkę w długiej sukni. Mężczyzna nic nie powiedział tylko usiadł na jednym z krzeseł.
- Słuchajcie - powiedział - 2000 lat temu Neglandia rządziło 4 wspaniałych władców. Dwójka z nich miała swoich wybranków. Ale wracając władcy ci byli potężni, najpotężniejsi. Dokonali czegoś niewiarygodnego. 
- Czego? - spytał wciągnięty historią Ratliff.
- Pokonali najokrutniejszego człowieka na świcie Ramonda. Legenda głosi, że miecz jednego z królów został wbity czarownikowi prosto w serce, przez co zginął. Ale obiecał królowi, że jak upłynie 2000 nocy on wróci i zabierze coś co będzie dla niego najważniejsze - powiedział staruszek i popatrzył na twarze młodzieży - po bitwie władcy wraz z wybrankami serc powrócili do zamku i w dzień urodzin najmłodszego króla, tego, który zabił Ramonda zniknęli. Ale wrócili, bo Ramond wraca.
Pod koniec zdania staruszek wstał i skłonił się osłupiałym przyjaciołom.
- Ale że co? - wydukała Laura.
- Wy jesteście władcami z dawnych czasów. Zostaliście wezwani, aby ponownie zgładzić Ramonda, ale już na zawsze - obwieścił staruszek  wskazując na Rikera, Rydel, Rockiego i Rossa. Ellington i Laura odsunęli się kawałem w chęci dania ''nogi''.
- A wy - mężczyzna odwrócił się do nich - jesteście wybrankami.
- Kogo? - mruknął Ratliff. Staruszek wziął go za rękę i podprowadził do Rydel.
- Jesteś sercem w piersi królowej Rydel wspaniałej - uśmiechnął się. Wszyscy zaśmiali się cicho. Laura była już przy wrotach, kiedy staruszek i ją złapał za rękę.
- A ty jesteś miłością króla Rossa potężnego - powiedział. Wszyscy wybuchnęli nieopanowanym śmiechem. Tylko Ross i Laura stali jak wryci.
- Nieprawda - powiedzieli zgodnie.
- To moja koleżanka - powiedział blondyn, a dziewczyna kiwnęła głową. Ale staruszek już ich nie słuchał tylko opowiadał dalej.
- To właśnie król Ross zabił Ramonda, a Ramond chce zabić księżniczkę Laurę, aby zemścić się na królu - powiedział. Laura pokręciła głową.
- Odwróćcie się - rozkazał mężczyzna. Przyjaciele spełnili jego prośbę. Przed nimi stało 6 skrzyń, a nad nimi portrety.
- To my? - spytała Rydel wskazując na blondynkę. Staruszek kiwnął głową i wyszedł cicho zostawiając przyjaciół samych. Każdy zaczął szukać siebie na obrazach, a po chwili otwierali skrzynie.
- O matko! - usłyszeli pisk Rydel - ile tu rzeczy.
- Taaa - westchnęła Laura i wyjęła ze skrzyni białą, bogatą suknię. 
- Chyba ślubna - powiedziała. Wszyscy spojrzeli na nią. A po chwili na Rossa i wybuchnęli śmiechem.
- Przebierzmy się - zaproponował Riker. Każdy chętnie się zgodził. Chłopcy zaczęli zdejmować z siebie ubrania, a dziewczyny stały jak słupy.
- A wy? - spytał Ross.
- Nie przy was - powiedziała Rydel,a Laura jej przytaknęła. Chłopcy zabrali resztę swoich ubrań i wyszli. Dziewczyny upewniły się, że nie podglądają i ubrały się w wybrane przez siebie suknie.
 Rydel ubrała się tak:




A Laura tak:


  
- Ciekawe co tu jeszcze jest - powiedziała  Delly i zanurzyła głowę w swoim kufrze. Słuchać było tylko sapania i mamrotanie.
- Patrz! - wydarła się pokazując przyjaciółce diadem. Laura po chwili zastanowienia też zaczęła buszować u siebie i wyjęła piękna ozdobę głowy. Obie założyły je:
Rydel:



A Laura taki:




Dziewczyny wyglądały przepięknie. Gotowe wyszły z komnaty i ukazały się chłopcom z którymi był staruszek. I oni mieli korony na głowach. Cała 6 wyglądała przepięknie.
- Wow - wyrwało się młodszemu blondynowi. Musiał przyznać, zę Laura wyglądała cudnie. Ale staruszek na więcej nie pozwolił.
- Chodźcie - powiedział i ruszył do sali tronowej czy jakos tam. Przyjaciele podzielili się na dwu parowe grupki. Riker i Rocki, Rydel i Ratliff, a na końcu Laura i Ross. Mężczyzna stał naprzeciwko tronów. Przyjaciele podeszli do niego i każdy stanął naprzeciwko jednego ''siedzenia''. Staruszek z uśmiechem kiwnął głową. Ross złapał delikatnie dłoń Laury i razem z  nią usiadł na dwóch ostatnich tronach. reszta zrobiła to samo. 












P.S. No cześć. Dzisiaj jest to opowieść al'a Narnia. Może trochę nudne, ale tak mnie natchnęło. Następna część już niedługo. piszcie co o tym sądzicie. Kocham was :** Przepraszam za błędy :))))




Majka`

sobota, 18 stycznia 2014

Wyjątkowe opowiadanie!!!

P.S. To opowiadanie jest na wyjątkową okazję. A mianowicie dla mojego ukochanego taty. Może to niestosowne i kogoś tu urażę, ze piszę na tym blogu coś takiego, ale to mój prezent dla Tatusia. Nie musicie tego czytać, ale jeżeli chcecie, będzie mi miło.
A teraz do ciebie Tatusiu!
Dzisiaj jest wyjątkowy dzień i mam nadzieję, że radość którą dostarczyła ci nasza rodzina powiększy się z tym co przeczytasz tutaj. Pisałam to  przypominając sobie wszystko czego mnie nauczyłeś i pokazałeś. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. 
Twoja córka:*** 
Gdy byłam maleńka byłeś przy mnie każdego dnia, każdej nocy, o każdej godzinie. Prasowałeś mi pieluchy, karmiłeś papkami i przytulałeś do serca. Byłeś obecny w każdej najważniejszej chwili mojego młodego życia. Widziałeś moje pierwsze kroki, słyszałeś pierwsze słowa. Z czasem to się zmieniło. Założyłeś własny biznes. Rosłam, ale ty wciąż miałeś dla mnie czas. Było go mniej, ale był. Widziałeś jak niezdarnie malowałam się przed lustrem, płakałam z powodu wypadających mleczaków i widziałeś moje zafascynowane spojrzenie kiedy oglądałam dobranocki. 
Gdy miałam 7 lat nauczyłeś mnie jeździć na rowerze, otworzyłeś wrota szkoły i pozwoliłeś mi odejść. Jednak każdego dnia byłeś. 
Kiedy wybiło mi 11 lat znosiłeś moje matematyczne potyczki, patrzyłeś jak dorastam i coraz mniej czasu spędzam z tobą. Nie zauważałam tego z początku. Dla mnie było tak jak zawsze.
Teraz mam 14 lat i widzę jak bardzo jesteś dla mnie ważny. Uczysz mnie życia i matematyki (tego drugiego z trudem), patrzysz jak ''uganiam'' się za chłopakami , maluję, stroję. Jesteś obecny każdego dnia mojego życia. Teraz nie spędzamy dużo czasu razem. Ty masz pracę - ja szkołę i swoje sprawy. Jednak to co nas łączyło i łączy będzie łączyło na zawsze. Ta miłość nie umrze nigdy, ponieważ nauczyłeś mnie jednej najważniejszej rzeczy. Jakiej? Miłości. Dziękuję ci za wszystko co mnie spotkało. To dobre i to złe. Mam nadzieję, ze zawsze będziesz dla mnie podporą w chwilach zwątpienia i chwilach radości. Wiem, ze przy tobie jestem bezpieczna i zawsze taka będę. Ty nie dasz mnie skrzywdzić, a ja ciebie. Kocham cię tatusiu i zawszę będę!





Twoja córeczka


piątek, 17 stycznia 2014

Liebster Award *-*

Zostałam nominowana przez Madzix AiA :**

1. Ile masz lat?
2. Twój ulubiony kolor?
3. Masz rodzeństwo?
4. Masz jakieś zwierze, jak tak to jakie?
5. Ulubiony film lub książka?
6. Wolisz filmy czy książki?
7. Co cię skłoniło do pisania bloga?
8. Chciałabyś kiedyś cofnąć się w czasie?
9.Chciałaś kiedyś przestać pisać? Jeśli tak to czemu?
10. Ulubiona aktorka i aktor ? 


Odpowiedzi:
1. 14 
2. żółty i niebieski, ale też biały 
3. na moje nieszczęście tak ;D
4. pieska Tolericę
5.Książka to - ostatnia piosenka, a film - camp rock
6. książki, ale filmy też uwielbiam :)
7. Mój pomysł na opowiadanie i to, ze ktoś motywował by mnie do kolejnego rozdziału. Jaka pisałam książkę nie miałam motywacji i skończyłam na 18 rozdziale.
8. Bardzo często
9. Nigdy nie przestanę pisać. To moje życie. Dlaczego nie przetanę? Ponieważ nie umiem :)
10. Ross Lynch, Laura Marano, Zac Efron i Robert Pattinson

 

niedziela, 12 stycznia 2014

Opowiadanie nr. 1

Bezmyślnie gapiłem się w sufit. Moje myśli krążyły wokół Laury. Laury Marano. Dziewczyny, która zmieniła moje życie, zawładnęła całym moim sercem, wywróciła świat do góry nogami. A jak to się stało? Normalnie. 
Siedziałem sobie z chłopkami na ulubionej ławce przed szkołom i podjechał właśnie żółty, śmierdzący autobus. Z wnętrza wysypało się pełno ludzi chodzących do naszej szkoły. A na końcu Ona. Patrzyła ciekawie, a na pięknie wykrojonych ustach widniał promienny uśmiech. Ubrana w żółtą sukienkę na ramiączka i czarne sandałki wyglądała jak bogini. Moja osobista królowa nad królowymi. Rozejrzała się dookoła i uchwyciwszy mój dziwny najprwadopodobniej wzrok podeszła jak gdyby nic. Chłopaki wyszczerzyli gęby w uśmiechu.
- Hej jestem Laura, wiecie gdzie jest sekretariat? - spytała głosem anielicy. Poderwałem się z ławki jak sprężyna.
- No jasne, zaprowadzę cię! - zakrzyknąłem z entuzjazmem. Od tamtej pory ja i Laura byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Papużki nierozłączki. Co z tego, że brunetka była o 2 lata młodsza. To nie miało znaczenia. Świetnie się dogadywaliśmy i rozumieliśmy praktycznie bez słów. Lubiłem jej uśmiech, iskierki w oczach, miękką skórę i zapach kokosowy. Uwielbiałem patrzeć jak się denerwowała, rumieniła, zawstydzała, peszyła. Jej uśmiech był dla mnie jak słońce w czasie burzy, lek w czasie choroby i woda w czasie suszy. Wymieniałbym więcej ale to było by już dziwne!
Jednak wszystko się zmieniło, gdy Laura podczas jednego z naszych spacerów poznała Nicka. Chłopaka, który jest w jej wieku i chodzi do naszej szkoły. Aż dziw bierze, że go wcześniej niewidzieliśmy. Ale po chwili się wszystko wyjaśniło. Przeprowadził się do Miami dwa dni temu. Laura od razu zaproponowała, że go oprowadzimy (ona i ja) po szkole i tak zostaliśmy trójką BFF. Dupa! Oni zostali. Ciągłe ich gadki o tym jacy są podobni lub o tym, ze lubią to samo! Żygam tęczą normalnie!!! Było mi przykro. Laura strasznie się zmieniła. Wyzywające stroje, mocny makijaż. Inna dziewczyna. Nie podobało mi się to. Ja jako kapitan drużyny koszykówki w naszej szkole miałem coraz mniej czasu dla przyjaciółki i ''przyjaciela''. Pamiętam, że zanim poznaliśmy Nicka po każdym wygranym meczu Laura biegła do mnie i rzucała mi się w ramiona i szliśmy na lody, a teraz zamiast mnie przytula Nicka, a do mnie posyła spojrzenie typu ''Wygraliście, jupi!''. Ta, jupiii! Tęskniłem za nią jak cholera. Z czasem przestałem. Ona również. Nasze kontakty się urwały. Mijaliśmy się na korytarzu nie zwracając na siebie uwagi. Byłem na to obojętny. Ale jedno wydarzenie zmieniło moje życie. Jeden telefon i te dwa słowa. Pamiętam, zę jechałem. Licznik już dawno przestał się dla mnie liczyć. Ważna była ona. Wbiegłem do sali, gdzie leżała. Po podłączana była do wielu maszyn, a do jej drobnego ciała prowadziło z 20 kabli o różnych kolorach. Na głowę miała bandaż, całe ciało w plastrach. Łzy toczyły mi się po policzkach. Laura miała wypadek. Jechała z tym pacanem gdzieś i ten debil walnął w drzewo. Jemu nic się nie stało, bo w ostatnie chwili skręcił ostro i to stron Laury, strona pasażera wgniotła się w olbrzymie drzewo. 
- Przepraszam Ross - szepnęła ledwo. Kiwnąłem głową.
- Wybacz mi, ze o ciebie nie walczyłem - powiedziałem łykając słoną ciecz. jej usta wykrzywiły się w uśmiechu. Nie mogła mówić. Położyłem głowę na jej klatce piersiowej i płakałem. Wplotła palce w moje włosy i po jej policzku spłynęła kropla słonej cieczy.
- Kocham cię - wychrypiała. Spojrzałem w jej oczy.
- Ja ciebie też, od zawsze - odparłem i musnąłem jej usta. Kiedy się oderwaliśmy od siebie. Laura zamknęła oczy i uśmiechnęła się. Nagle usłyszałem ten znienawidzony od tamtej chwili dźwięk ''pipppppppppppppppp''. Potem na jednym z ekranów pojawiła się płaska linia. Laura odeszła w ostatniej chwili wyznając mi miłość. Wściekły, rozdarty pobiegłem nad jeziorko za szkołom. To tak przenieśli ławkę na której siedziałem pamiętnego dnia. Usiadłem na niej i płakałem. Nagle mojego ramienia coś dotknęło. Podniosłem głowę i zobaczyłem Laurę. Była piękna, piękniejsza niż zwykle. Ubrana była w sukienkę koloru żółtego jak wtedy, biło od niej dziwne światło.
- Zegnaj Ross, będę na ciebie czekała - powiedziała i pocałowawszy mnie zniknęła. Kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się. Teraz wiedziałem,z ę kiedyś się spotkamy, będziemy razem już na wieki.


 P.S. I jak wrażenia. Bo moje są zaskakująco dobre. Opowiadanie mi sie podoba. Dedykowane jest:
* Tuli Pomocnej
* Cherry Marano



 Majka`

*-*

Siemaneczko słoneczka! Postanowiłam, że będę na tym blogu pisać krótkie opowiadania dla was. Piszcie w komciach  o czym i z kim, a ja resztą się zajmę. Oczywiście jeżeli chcecie. Pozdrwamiam i czekam:)

Majka`
 

piątek, 3 stycznia 2014

Witajcie! :***

Chciałam poinformować, że na moim drugim blogu pojawił si.e rozdział.

Chciałam też uroczyście się pożegnać. Ludzie ja tak bardzo zżyłam się z wami.
- Dziękuję za tyle wyświetleń
- Komentarzy
- Głosów w ankiecie
- I oczywiście wiele razy przeczytanych notek i rozdziałów
Mam nadzieję, że ten blog nie zostanie zapomniamy i od czasu do czasu zajrzycie tutaj i przypomnicie sobie mnie i moje opo.


Majka`

wtorek, 31 grudnia 2013

Epilog

Oczami Laury:
- Mamo, gdzie są moje czarne szpilki? - krzyczała z korytarza Rozalia i po chwili moim oczom ukazała się śliczna dojrzała kobieta z blond włosami, ciemniejszymi końcówkami i ciemnymi jak gorzka czekolada oczami. Mimo, że moja córka jest dorosła to roztargniona jak jej ojciec w młodości.
- W łazience po ostatniej randce z Kevinem - powiedziałam, a moje kąciki ust delikatnie uniosły się ku górze. Ponowny krzyk mojej córeczki przerwał mi rozwiązywanie krzyżówki.
- Mamo, gdzie moja torebka? 
- Na stole! - odkrzyknęłam z śmiechem. Po chwili sylwetka Rose mignęła mi przed oczyma.
- Mamo.....
- W łaziance - odparłam i wstałam. Podeszłam do kalendarza i spojrzałam na datę: 29 grudnia. Dzień naszego ślubu, urodzin Rossa i nasza ulubiona liczka. Westchnęłam, a ktoś objął mnie delikatnie. 
- Kocham cię mamusiu - szepnęła córka i cmoknęła mnie w policzek. Poklepałam ją po ręce i po chwili żywego ducha w tym domu nie było.  Ze smutkiem, że ten dzień do końca spędzę sama łza spłynęła mi po policzku. Popatrzyłam na zegar i odetchnęłam z ulgą 23:40. ''Jeszcze nie tak późno'' pomyślałam i zarzuciwszy na ramiona płaszcz wyszłam z domu. Swoje kroki kierowałam do starej, czarnej i metalowej bramy. To ta brama oddzielała mnie od wszystkich smutków. To tutaj miałam chwilę spokoju od dzieci, wnuków i służby. Na starość mieszkam w mini pałacu otoczona służbą. Marzenie Rossa. Weszłam przez wrota na cmentarz i powoli skierowałam swoje kroki na ten jedyny ukochany pomnik. Usiadłam na ławeczce i popatrzyłam na wygrawerowany złotem napis ''Ross Shor Lynch ur. 29. XII. 1995 - zm. 29. XII. 2069. Na zawsze w naszej pamięci''. Westchnęłam. Dzisiaj urodziny Rossa, dzień naszego ślubu i pierwsza rocznica śmierci mojego ukochanego. Usiadłam na pomniku i przyłożyłam twarz do czarnej, zimnej płyty.
- Wybacz ukochany, że nic dla ciebie nie mam, ale skleroza  nie boli. Tak bardzo tęsknię i chcę z tobą być - szeptałam, a łzy skapywały na kamień. Nagle coś lodowatego dotknęło mojego policzka. Śnieg. Z nieba zaczął spadać biały, delikatny puszek. Uśmiech zagościł na mojej pomarszczonej ze starości twarzy. W pewnej chwili usłyszałam kroki.
- Pomóc pani? - usłyszałam znajomy, męski głos.
- Nie - powiedziałam krótko, a nieznajomy kazał mi wstać. Z niechęcią popatrzyłam na twarz chłopaka. I serce o mało mi nie stanęło. To był mój blond włosy Ross! Normalnie jak wyjęty z 2013 roku! 
- To naprawdę ja - szepnął jakby czytał mi w myślach. Uśmiechnęłam się.
- Ale jak? - jąkałam się. Chłopak musnął moje usta.
- Już czas... - szepnął. Cofnęłam się o krok.
- Jak możesz mnie całować. Jestem stara - spuściłam głowę. Ujął moją brodę i przed nami stanęło lustro.
- Nie prawda - powiedział miękko. Zerknęłam w lustro i mnie zatkało. NORMALNI ZATKAŁO. W odbiciu szklanym ujrzałam piękną dziewczynę widywaną tylko na zdjęciach. Uśmiechnęłam się.
- Na co już czas? - spytałam. Ross ujął moje ręce w swoje.
- Na nas. Czas Raury już minął. Teraz zastąpią nas nasze dzieci - powiedział, a na widok mojej zmartwionej miny dodał - Poradzą sobie. Wiesz, że założyli własny zespół ''Five Great''. Spokojnie. W razie czego im pomożemy.
Kiwnęłam głową i wzrok przeniosłam na biedna staruszkę leżącą na marmurowym pomniku. Nie mogłam uwierzyć, ze jeszcze kilka minut ja byłam w jej ciele. Teraz ubrana w lekka białą, koronkową sukienkę i białe baletki stałam obok ukochanego.
- Już czas.. - powtórzył. Wziąwszy głęboki wdech weszłam w poświatę pięknego światła i znalazłam się  w Raju razem z Rossem. Chłopakiem, który zawładnął mym sercem.





P.S. Kochani moi oto epilog. Ostatni rozdział tego opowiadania na tym blogu. Serce mnie boli jak cholera. (Przepraszam za cholera) Ale będę tutaj często zaglądała i pisała krótkie opowiadania, jeżeli chcecie. Będę tęsknić, ale mam już drugi blog utworzony i tam chętnie zapraszam. Co do Rossa i Laury to mieli 5 dzieci i pobrali się pół roku po narodzinach pociech swoich :)
Nigdy was nie zapomnę.:)




Na zawsze wasza Maja`

poniedziałek, 30 grudnia 2013

29. Bądzmy szczęśliwi na zawsze....

Oczami Laury:
Stanęłam pezed lustrem i nie poznałam sama siebie. Włosy upięte miałam w niedbałego koka, kilka wijących się kosmyków spływało i okalało moją twarz. Delikatny, ale widoczny, ciemny makijaż podkreślał kolor moich oczu i dodawał im tajemniczości. Spojrzałam na swoje ubranie:


 Wyglądałam jednym słowem bosko. Sukienka lekko tuszowała ciąże, a biżuteria dodawała zmysłowości. Uśmiechnęłam się i odwróciłam do mamy Rossa, Rydel i taty Rossa. W ich oczach widziałam zachwyt i radość. Przytuliłam każdego i dałam buziaka w policzek.
- Wyglądasz cudownie, kochana - pochwalił pan Mark. Obdarzyłam go perlistym śmiechem.
- Choćmy, bo biedny Ross zaraz nie wytrzyma i przyjdzie tutaj - powiedziała Rydel. Kiwnęłam głową. Oni wyszli, a ja miałam odczekać 15 sekund i wolno iść ku schodom. Tak tez zrobiłam. Kiedy policzyłam do 1 ostrożnie podeszłam do schodów. Ross i wszyscy inni stali na dole i patrzyli na mnie z bananem na twarzy. Uśmiech wystąpił na mej buzi. Powoli i z gracją zaczęłam schodzić.

Oczami Rossa:
Patrzyłem jak zaczarowany na Laurę. Wyglądała zjawiskowo. Stałem jak słup soli i gapiłem się na jej zgrabne, długie nogi i piękna twarz. Wyglądała jak księżniczka. Kiedy była na przedostatnim schodku wyciągnąłem rękę, a ona delikatnie ją ujęła. Uśmiechałem się i popatrzyłem jej w oczy. Były takie tajemnicze i słodki. Odwzajemniła gest i musnęła mój policzek. Liczyłem na więcej, ale nie będę narzekał. Rozległy się gromkie brawa, a rodzice od razu zaczęli strzelać nam fotki. Normalnie jakby nie mogli zobaczyć nas jutro! Kiedy skończyli Riker otworzył nam drzwi od domu.
- Miłego wieczoru państwu życzę - ukłonił się jak sługa i pomachał nam z rozmachem. Lau zaśmiała się i wsiedliśmy do czarnej limuzyny. 
- Cykorek? - spytałem , gdy na twarzy narzeczonej dostrzegłem cień poddenerwowania.
- Jest spoko - szepnęła i westchnęła głęboko. Kąciki moich ust poszły ku górze. Znałem ją jak nikt. Teraz w jej ciele toczyła się prawdziwa walka. Zostać i wytrwać czy wyskoczyć i wiać. Jednak po chwili wygrało to pierwsze.
- Stawię temu czoła - powiedziała twardo i spojrzawszy mi w oczy z determinacją pocałowała mnie. Kiedy chciała się oderwać, ja przycisnąłem ą do siebie nie dając takiej mozeliwości. Jednak wszystko co piękne kiedyś się kończy.
- Wariat - mruknęła Lau i pogłaskała mnie po policzku. Wyszczerzyłem się i i pomyślałem, ze mam niesamowite szczęście. Siedzę z ukochaną osobą w limuzynie i jadę powiadomić świat o tym, ze w wieku 18 lat zostaniemy rodzicami. Lepiej być nie może. 


Oczami Laury:
Samochód się zatrzymał, a po chwili drzwi szeroko otworzyły. Przełknęłam ślinę i westchnęłam cicho,a le głęboko. Ross z wielkim uśmiechem wysiadł i podał mi dłoń. Chwyciłam ją i poszłam w ślady chłopaka. Kiedy stanęłam na czerwonym dywanie rozległy się dzikie wrzaski radości. Blondyn objął mnie w pasie jedną ręką. Reporterzy zachłannie robili zdjęcia, a fajni krzyczeli nasze imiona i jakieś krótkie zdania. Uśmiechałam się piękne i razem z ukochanym pozowałam do zdjęć. Gdy ta szopka dobiegła końca weszliśmy do środka. Pełno tam było sławnych ludzi i osób z planu ''Austin i Ally'' oraz kilka nieznanych mi osóbek. Z lekkim rumieńcem wyszukaliśmy w tłumie Kevina i Phila. Stali z kieliszkami szampana i rozmawiali o czymś. 
- Witajcie - uśmiechnął się mój blondynek. Mężczyźni spojrzeli na nas i zaniemówili
- Laura! - ryknął Kevin i mocno mnie przytulił. Wytrzeszczyłam gały, a kilka ludzi popatrzyło na nas z zainteresowaniem.
- Tak ja - powiedziałam i lekko odepchnęłam Kevina. Obaj wyszczerzyli się szeroko. Ross złapał mnie za rękę, a oni się lekko zmieszali.
- Jesteście razem! - ryknął Phil ze szczęściem. Kiwnęłam skromnie głowa, a Ross się wyprostował. Pajac mój kochany. Po chwili ktoś na scenie zaprosił Kevina aby przemówił. Heath był chory i jest w jakimś tam ośrodku wypoczynkowym i nie dał rady przyjechać.Szkoda, bo jest fajny. Kevin jak burza wleciał na scenę. Wziął mikrofon i z bananem na twarzy zaczął swoje jakże interesujące przemówienie.
- Witam wszystkich serdecznie. Dzisiaj jest wielki dzień. A dwie osoby dopełniły szczęściem ten dzień. Kim oni są? To Ross i Laura. Zapraszamy na scenę!
Rozległy się brawa, a blondyn pociągnął mnie za rękę. Obiecuje, że po imprezie ukatrupię reżysera własnymi rękami!!! Wyszczerzona weszłam po schodkach i znalazłam się pomiędzy tym starym gnatem, a młodym debilem. Wszyscy zapiszczeli. Widziałam w tłumie Raini i Caluma. Uśmiechali się szeroko.
- Hej - wydusiłam przed zaciśnięte gardło. Ross posłał mi zniewalający uśmiech. 
- Siemka - krzyknął do tłumu. Rozległy się powitania i chichoty. Widziałam reporterów i jak dawali to na żywo. Chłopak złapał moja dłoń i szmer zdziwienia rozległ się po sali.
- Razem z Laura witamy was serdecznie na dzisiejszej gali. Jest to i dla nas bardzo wazny dzień ponieważ mamy coś ważnego do powiedzenie - oznajmił. Zrobiło mi się słabo. Mocniej ścisnęłam jego dłoń. Zerknęłam na Kevina. Kanciki oczu ocierał chusteczką!!! 
- Za kilka miesięcy odbędzie się nasz slub i za 5 miesięcy na świat pojawią się nasze dzieci - widać było że te słowa kosztowały blondyna wiele. Zapadła głucha cisza. Chusteczka Kevina znalazła się na podłodze. Słychać było szum samochodów. Już, już miała z stamtąd wziąć nogi za pas, ale rozległ się wrzask radości i gwizdy zebranych. Raini i Calum wskoczyli na scenę i mocno nas uściskali. Byłam nie czerwona, ale biała jak papier. Po kilku chwilach przytulało mnie ponad 200 osób. Sama nie wiem jak dotarłam do ukochanego. Przytulił mnie i pocałował. A co tam! Co z tego, ze media i inni się gapią! Mam to w nosie. Oddałam pocałunek. 



Oczami Rossa:
Oboje z Laurą usiedliśmy przy stoliku i z lampkami wina sączyliśmy napój. Nie znajdowaliśmy się już na sali, nad nią. Siedzieliśmy przy białym stoliku z winem, winogronem i kilkoma lampami. Było tak uroczo. Wszędzie porozsypywanie płatki róż i ta romantyczna sceneria. 
- Kocham cię - powiedziałem poważnie i popatrzyłem jej w oczy.
- A ja ciebie - odparła. Po chwili wybuchnęliśmy śmiechem.

Oczami Rydel:
Kiedy Ross wygłosił swoje przemówienie uśmiech wystąpił na moją twarz. Mama i tata ściskali biednego Rikera między sobą.
- To takie słodkie - westchnął Rocky i wepchał sobie popcorn do ust. Walnęłam go poduszka. Jednak miał racje to urocze jak cholera. Widać, ze zależy mu na Laurze. A jej na nim. Te ich zakochane gęby i spojrzenia pełne miłości.

Oczami Laury:
Około północy siedzieliśmy z powrotem w limuzynie. Oparłam głowę o ramię Ross i wtuliłam się w niego. cmoknął mnie w czoło i zanim się spostrzegłam zasnęłam.


Oczami  Rossa:
Stanęliśmy przed domem. Lau spała słodko. Uśmiechnąłem się. Szofer otworzył drzwiczki od samochodu, a ja najdelikaniej jak potrafiłem wziąłem Laurę na ręce i wysiedliśmy z auta. Mężczyzna otworzył nam też drzwi od domu i odjechał. Bez trudu wbiegłem z brunetka na rękach do jej sypialni. Zdjąłem jej szpilki czy jak tak się to zwie. Położyłem obok łóżka. Teraz czas na sukienkę. Błagam niech ma bieliznę!!!! Moje modły zostały wysłuchane. Laura miała na sobie stanik bez ramiączek i ten....no...stringi. Oj trudno będzie zapomnieć tego widoku. Może zdjęcie zrobić?Szybko wyciągnąłem telefon i strzeliłem fotkę. Opatuliłem ukochaną kołdrą i z włosów wyjąłem jej spinki czy tam jakieś inne przedmioty. O matko! Tam tego jest chyba z dwadzieścia, a nie! Dwadzieścia dwa. Spoko. Zapaliłem jeszcze tylko małą lampkę i opuściłem jej pokój. Sam od razu poszedłem do łazienki i po krótkim prysznicu wskoczyłem do łóżka.





P.S. Rozdział est rozdziałem 29. Dedykuję go Pyśkowi. A teraz kilka spraw:
1. Dzięki wam wytrwam do końca i dziękuję za wszystko. A najbardziej za to, że jesteście.
2. Drugi blog będzie lekko inny.




 Byli Demi  i Joe, a teraz zastąpili ich Laura I Ross.:)

Majka`

niedziela, 29 grudnia 2013

Zamiast rozdziału :)

Ogłoszenia parafialne:
1. Jutro rozdział 29
2. Epilog gotowy i czeka tylko na opublikowanie
3. Chce co najmniej 30 komentarzy pod tym postem albo nic nie dodaję i nie piszę 2 bloga
4. Wy normalnie nie macie co robić, bo codziennie mam od 200 do 300 odwiedzin za co dziękuję każdemu czytelnikowi z osobna
5. Fotki dal wszystkich:
































Koniec.
Majka`
 

sobota, 28 grudnia 2013

28. Odnalazłem szczęście w twojej osobie...

Oczami Rossa:
Jak zwykle upalny dzień w Miami. Słońce grzeje od samego świtu, a ptaki już urządziły sobie koncerty. Ludzie od godziny krążą po ulicach. Normalnie jak mrówki w mrowisku. Wstałem i podszedłem do szafy. Wyciągnąłem  stamtąd czarne spodnie, białą koszulkę z wielką literą D, a pod nią był napis '' I am divine''. Zgadzam się z tym w 100%. Do tego białe trampki i kilka bransoletek, nieśmiertelnik i czapkę z daszkiem. Z tym ekwipunkiem udałem się do łazienki i wziąwszy letni prysznic ubrałem się. Przeczesałem włosy palcami, wcześniej je susząc i lekko popsikałem się perfumami ''morska laguna''. Zapach na który dziewczyny mdleją. To prawda. Ostatnio jakaś laska zemdlała, gdy przeszedłem bok niej. To prawdziwy lep na kobitki. Heh. Gotowy zszedłem do kuchni i zastałem tam krzątającą się mamę i tatę popijającego poranną kawę.
- O, Ross słońce - uśmiechnęła się i poczochrała mi włosy. Grrrrr... - idź zobacz czy poczta już jest.
- Posłusznie wyszedłem i wyjąłem ze skrzynki kilka listów. Dwa rachunki, zaproszenie dal mnie, ulotka i kolejne zaproszenie dal mnie. Oglądając wszystko dokładnie wszedłem do domu. Na korytarzu wyrżnąłem takiego orła, że mi Gwiazdki się zakręciły dookoła. Rozmasuwywując d**ę usiadłem przy stole. Tata wziął rachunki i zaczął je przeglądać. Mama ulotkę, a ja zaproszenia. Pierwsze było na urodziny Phila, a drugie na dwulecie powstania ''Austin i Ally''. Miałem zabrać osobę towarzyszącą. Oczywiście, że zabiorę Delly. Żart, Laurę. Od razu poleciałem na górę do pokoju ukochanej. Siedziała na łóżku w całkiem seksownej sukience. Uśmiechnąłem się i bez słowa podałem jej zaproszenie. Zaczęła czytać. 
- Em, ale ja nie idę - mruknęła i wstała. Podeszła do mnie i objęła w tali. Złapałem ją za łokcie i spojrzałem z oczy ze zdziwieniem.
- A, ale jak to? - wydukałem zmieszany. Nie chce iść ze mną?
- Ross bo wszyscy zobaczą,z e no wiesz..
- Wiem - przerwałem jej - dowiedzą się, że jesteś w ciąży. Wielkie mi rzeczy. I tak będą wiedzieli. To jest super czas na ukazanie prawdy. Będą tam reporterzy i BUM!!! Wszystko rozleci się po świecie w kilka minut.
- Ale...
- Żadnego, ale. Jutro jest impra i idziemy. 
Po tych słowach wyszedłem zadowolony. Podreptałem do siebie do pokoju i założywszy na uszy słuchawki zatopiłem się w muzyce. Nagle natchnęła mnie wena. Wziąwszy czystą kartkę zacząłem pisać.


Oczami Laury:
Kiedy Ross wyszedł od razu zadzwoniłam do Raini,z e by przyszła. Zawołałam też Dellly. Obie pojawiły się po około 5 minutach. Opowiedziałam im wszystko.
- Uparty ten mój braciszek - mruknęła Rydel wpychając sobie do buzi winogrono.
- Z kim ja się ożenię - zapiałam. Dziewczyny zaśmiały się.
- A w co się ubierasz? - spytała Raini i otworzyła moją szafę - ile tu pięknych sukienek!
- Gdzie? - wytrzeszczyłam oczy. Rydel walnęła mnie w ramię z ciepłym uśmiechem.
- Tą! - krzyknęła Raini i pokazała nam ładną sukienkę:



Obie z blondynka pokręciłyśmy głowami. Hiszpanka ponownie zanurzyła głowę w szafie.
- A ta? - pokazała nam kolejną:


- Nie! - krzyknęłam, a Delly przekrzywiła głowę. Po chwili nią pokręciła. Sukienka poleciała na podłogę. Następne wcale nie były lepsze:









- To wszystkie najlepsze - westchnęła Raini. Delly jęknęła i podeszła do szafy. Otworzyła prawe skrzydło i pogrzebała tam chwilę.
- Nic - burknęła. Tym razem ja westchnęłam. Odepchnęłam je.
- Tej jeszcze nigdy nie zakładałam. Jest, a raczej była dla mnie za tęga. Teraz powinna być dobra - mruknęła zawstydzona pokazując sukienkę. Dziewczyny westchnęły.
- Piękna. Czysty jedwab - oceniła Delly dotykając materiału. Po chwili dopasowałyśmy buty i dodatki. 
- Idealnie - uśmiechnęłam się i przejrzałam w wielkim lustrze. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Mogę? - spytał Rossowaty głoski zza drzwi. Popatrzyłyśmy po sobie spanikowane. Blondyn miał mnie zobaczyć dopiero jutro! Rydel pociągnęła mnie do łazienki i zamknęła drzwi na klucz, a ten schowała sobie do....stanika. Z stamtąd blondyn na pewno go nie zabierze. 
- Wejdź - powiedziała Raini i wpuściła blondynka do sypialni.


Oczami Rossa;
Wszedłem i rozejrzałem się dookoła. Raini i Rydel chichotały.
- Co jest? - spytała Rai.
- Idziemy z chłopakami na piwo, kupić wam coś? - powiadomiłem - a gdzie Laura?
- Kup nam lody śmietankowe, żelki, bitą Śmietanę i Lau siedzi w łazience - powiedziała Rydel.  Zrobiłem w wielkie oczy. One coś knują... Podszedłem do wrót dzielących mnie od ukochanej i pociągnąłem za klamkę. Cholera zamknięte!
- Ross idź już - zawołała Laura. Dam se głowę uciąć że się śmiała - kocham cię!
- Ja ciebie też - mruknąłem i rzuciwszy jakieś pożegnanie wyszedłem z chłopkami z domu. Szliśmy wolno ciesząc się dniem i rozdając autografy. Popularność. Po półgodzinie weszliśm do kawiarni. Zajęliśmy pusty stolik i podeszła do nam ładna kelnerka. Na oko młodsza ode mnie o rok.
- Co podać? - spytała z drżącym głosem.
- Poprosimy 4 średnie piwa - powiedziałem. Dziewczyna zapisała i  sobie nasze zamówienie. Rzuciła w nasza stronę jeszcze tęskne spojrzenie i odeszła. Zaczęliśmy gadać o wszystkim i o niczym. Jak koledzy. Nie było w naszej konwersji mowy o pracy, dziewczynach lub muzyce. Byliśmy tylko my, głupie żarty i nasze zainteresowania. Dawno tak nie rozmawialiśmy. Chyba ostatnio jak moje kochane rodzeństwo przyjechało za mną do Nowego Yorku. Było mi tak dobrze. Po chwili kelnerka przyniosła nam piwa i stanęła blisko jakby czekając na coś. Riker zakrył usta ręką i chichotał skrycie. Rocky i Ratliff wymienili spojrzenia, a ja bidny musiałem zapłacić.
- Hej, możesz podejść! - zawołałem do dziewczyny. Żwawym krokiem pojawiła się obok mnie. podałem jej banknot, a ona wyciągnęła z fartuszka resztę.
- Co zostało dla ciebie - uśmiechnąłem się i mrugnąłem jej. Otworzyła usta i chwiejnym krokiem odeszła do środka kafejki.
- Życie to raj - westchnął Rocky i odwrócił twarz w stronę słońca.
- Taaak - szepnął Riker popijając napój. 



Oczami Laury;

Kiedy już przebrana w normalne ciuchy leżałam z dziewczynami na kanapie w salonie i oglądałam Camp Rock przyszli chłopacy. Riker położył na stół lody, śmietanę i Kwaśne żelki. Wyszczerzyłyśmy się słodko. Rydel przyniosła trzy łyżeczki i bez ceremonii zaczęłyśmy jeść.
- Śmietanki? - uśmiechnęłam się.
- Myślałam, ze nigdy nie spytasz - zarechotała Raini. Potrząsnęłam pudełkiem i wypryskałam ogromną porcję na nasze losy. Chłopcy patrzyli na to z nieskrywanym przerażeniem. A my dalej oglądałyśmy film. Kocham Demi i Joego. No może Joego bardziej...
Po chwili ''mężczyźni'' się wynieśli na górę, a my uderzyłyśmy w śmiech. Kiedy lody się skończyły i film też Rydel szatańsko na nas spojrzała. Porwała w ręce śmietanę i zaczęła nią na nas pryskać. Wrzasnęłam jak kot obdzierany z fura i zaczęłyśmy z Raini uciekać. Zamknęłam oczy i na oślep uciekałam przez blondyną. Nagle rąbnęłam w kogoś. Otworzyłam oczy i zobaczyłam  dziwną minę Rossa. 
- Jesteście szalone - powiedział. Zaśmiałam się. Kiedy chciał mnie pocałować odsunęłam się.
- No co?
- Jestem cała w śmietanie, wariacie - wskazałam na siebie.
- To co? - burknął i wpił się w moje usta. Zarzuciłam mu ręce na szyję powodując, że jego czarna koszulka zmieniła się na czarno - śmietanową. Kochałam, kocham i kochać będe całym sercem.



P.S. Hej! Już rozdział 28. Nigdy bym się nie spodziewała, że zajdę tak daleko. To dzięki wam kochani moi. A no i głosujcie w nowej ankiecie. To dal mnie bardzo ważne, bo chciałabym zacząć. Myślałam o tym aby ten nowy blog był o Demi  i Joem, ale to dal was i wy zdecydujcie. :)

Wasza Majka`