Oczami Rossa:
Jak zwykle upalny dzień w Miami. Słońce grzeje od samego świtu, a ptaki już urządziły sobie koncerty. Ludzie od godziny krążą po ulicach. Normalnie jak mrówki w mrowisku. Wstałem i podszedłem do szafy. Wyciągnąłem stamtąd czarne spodnie, białą koszulkę z wielką literą D, a pod nią był napis '' I am divine''. Zgadzam się z tym w 100%. Do tego białe trampki i kilka bransoletek, nieśmiertelnik i czapkę z daszkiem. Z tym ekwipunkiem udałem się do łazienki i wziąwszy letni prysznic ubrałem się. Przeczesałem włosy palcami, wcześniej je susząc i lekko popsikałem się perfumami ''morska laguna''. Zapach na który dziewczyny mdleją. To prawda. Ostatnio jakaś laska zemdlała, gdy przeszedłem bok niej. To prawdziwy lep na kobitki. Heh. Gotowy zszedłem do kuchni i zastałem tam krzątającą się mamę i tatę popijającego poranną kawę.
- O, Ross słońce - uśmiechnęła się i poczochrała mi włosy. Grrrrr... - idź zobacz czy poczta już jest.
- Posłusznie wyszedłem i wyjąłem ze skrzynki kilka listów. Dwa rachunki, zaproszenie dal mnie, ulotka i kolejne zaproszenie dal mnie. Oglądając wszystko dokładnie wszedłem do domu. Na korytarzu wyrżnąłem takiego orła, że mi Gwiazdki się zakręciły dookoła. Rozmasuwywując d**ę usiadłem przy stole. Tata wziął rachunki i zaczął je przeglądać. Mama ulotkę, a ja zaproszenia. Pierwsze było na urodziny Phila, a drugie na dwulecie powstania ''Austin i Ally''. Miałem zabrać osobę towarzyszącą. Oczywiście, że zabiorę Delly. Żart, Laurę. Od razu poleciałem na górę do pokoju ukochanej. Siedziała na łóżku w całkiem seksownej sukience. Uśmiechnąłem się i bez słowa podałem jej zaproszenie. Zaczęła czytać.
- Em, ale ja nie idę - mruknęła i wstała. Podeszła do mnie i objęła w tali. Złapałem ją za łokcie i spojrzałem z oczy ze zdziwieniem.
- A, ale jak to? - wydukałem zmieszany. Nie chce iść ze mną?
- Ross bo wszyscy zobaczą,z e no wiesz..
- Wiem - przerwałem jej - dowiedzą się, że jesteś w ciąży. Wielkie mi rzeczy. I tak będą wiedzieli. To jest super czas na ukazanie prawdy. Będą tam reporterzy i BUM!!! Wszystko rozleci się po świecie w kilka minut.
- Ale...
- Żadnego, ale. Jutro jest impra i idziemy.
Po tych słowach wyszedłem zadowolony. Podreptałem do siebie do pokoju i założywszy na uszy słuchawki zatopiłem się w muzyce. Nagle natchnęła mnie wena. Wziąwszy czystą kartkę zacząłem pisać.
Oczami Laury:
Kiedy Ross wyszedł od razu zadzwoniłam do Raini,z e by przyszła. Zawołałam też Dellly. Obie pojawiły się po około 5 minutach. Opowiedziałam im wszystko.
- Uparty ten mój braciszek - mruknęła Rydel wpychając sobie do buzi winogrono.
- Z kim ja się ożenię - zapiałam. Dziewczyny zaśmiały się.
- A w co się ubierasz? - spytała Raini i otworzyła moją szafę - ile tu pięknych sukienek!
- Gdzie? - wytrzeszczyłam oczy. Rydel walnęła mnie w ramię z ciepłym uśmiechem.
- Tą! - krzyknęła Raini i pokazała nam ładną sukienkę:
Obie z blondynka pokręciłyśmy głowami. Hiszpanka ponownie zanurzyła głowę w szafie.
- A ta? - pokazała nam kolejną:
- Nie! - krzyknęłam, a Delly przekrzywiła głowę. Po chwili nią pokręciła. Sukienka poleciała na podłogę. Następne wcale nie były lepsze:
- To wszystkie najlepsze - westchnęła Raini. Delly jęknęła i podeszła do szafy. Otworzyła prawe skrzydło i pogrzebała tam chwilę.
- Nic - burknęła. Tym razem ja westchnęłam. Odepchnęłam je.
- Tej jeszcze nigdy nie zakładałam. Jest, a raczej była dla mnie za tęga. Teraz powinna być dobra - mruknęła zawstydzona pokazując sukienkę. Dziewczyny westchnęły.
- Piękna. Czysty jedwab - oceniła Delly dotykając materiału. Po chwili dopasowałyśmy buty i dodatki.
- Idealnie - uśmiechnęłam się i przejrzałam w wielkim lustrze. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Mogę? - spytał Rossowaty głoski zza drzwi. Popatrzyłyśmy po sobie spanikowane. Blondyn miał mnie zobaczyć dopiero jutro! Rydel pociągnęła mnie do łazienki i zamknęła drzwi na klucz, a ten schowała sobie do....stanika. Z stamtąd blondyn na pewno go nie zabierze.
- Wejdź - powiedziała Raini i wpuściła blondynka do sypialni.
Oczami Rossa;
Wszedłem i rozejrzałem się dookoła. Raini i Rydel chichotały.
- Co jest? - spytała Rai.
- Idziemy z chłopakami na piwo, kupić wam coś? - powiadomiłem - a gdzie Laura?
- Kup nam lody śmietankowe, żelki, bitą Śmietanę i Lau siedzi w łazience - powiedziała Rydel. Zrobiłem w wielkie oczy. One coś knują... Podszedłem do wrót dzielących mnie od ukochanej i pociągnąłem za klamkę. Cholera zamknięte!
- Ross idź już - zawołała Laura. Dam se głowę uciąć że się śmiała - kocham cię!
- Ja ciebie też - mruknąłem i rzuciwszy jakieś pożegnanie wyszedłem z chłopkami z domu. Szliśmy wolno ciesząc się dniem i rozdając autografy. Popularność. Po półgodzinie weszliśm do kawiarni. Zajęliśmy pusty stolik i podeszła do nam ładna kelnerka. Na oko młodsza ode mnie o rok.
- Co podać? - spytała z drżącym głosem.
- Poprosimy 4 średnie piwa - powiedziałem. Dziewczyna zapisała i sobie nasze zamówienie. Rzuciła w nasza stronę jeszcze tęskne spojrzenie i odeszła. Zaczęliśmy gadać o wszystkim i o niczym. Jak koledzy. Nie było w naszej konwersji mowy o pracy, dziewczynach lub muzyce. Byliśmy tylko my, głupie żarty i nasze zainteresowania. Dawno tak nie rozmawialiśmy. Chyba ostatnio jak moje kochane rodzeństwo przyjechało za mną do Nowego Yorku. Było mi tak dobrze. Po chwili kelnerka przyniosła nam piwa i stanęła blisko jakby czekając na coś. Riker zakrył usta ręką i chichotał skrycie. Rocky i Ratliff wymienili spojrzenia, a ja bidny musiałem zapłacić.
- Hej, możesz podejść! - zawołałem do dziewczyny. Żwawym krokiem pojawiła się obok mnie. podałem jej banknot, a ona wyciągnęła z fartuszka resztę.
- Co zostało dla ciebie - uśmiechnąłem się i mrugnąłem jej. Otworzyła usta i chwiejnym krokiem odeszła do środka kafejki.
- Życie to raj - westchnął Rocky i odwrócił twarz w stronę słońca.
- Taaak - szepnął Riker popijając napój.
Oczami Laury;
Kiedy już przebrana w normalne ciuchy leżałam z dziewczynami na kanapie w salonie i oglądałam Camp Rock przyszli chłopacy. Riker położył na stół lody, śmietanę i Kwaśne żelki. Wyszczerzyłyśmy się słodko. Rydel przyniosła trzy łyżeczki i bez ceremonii zaczęłyśmy jeść.
- Śmietanki? - uśmiechnęłam się.
- Myślałam, ze nigdy nie spytasz - zarechotała Raini. Potrząsnęłam pudełkiem i wypryskałam ogromną porcję na nasze losy. Chłopcy patrzyli na to z nieskrywanym przerażeniem. A my dalej oglądałyśmy film. Kocham Demi i Joego. No może Joego bardziej...
Po chwili ''mężczyźni'' się wynieśli na górę, a my uderzyłyśmy w śmiech. Kiedy lody się skończyły i film też Rydel szatańsko na nas spojrzała. Porwała w ręce śmietanę i zaczęła nią na nas pryskać. Wrzasnęłam jak kot obdzierany z fura i zaczęłyśmy z Raini uciekać. Zamknęłam oczy i na oślep uciekałam przez blondyną. Nagle rąbnęłam w kogoś. Otworzyłam oczy i zobaczyłam dziwną minę Rossa.
- Jesteście szalone - powiedział. Zaśmiałam się. Kiedy chciał mnie pocałować odsunęłam się.
- No co?
- Jestem cała w śmietanie, wariacie - wskazałam na siebie.
- To co? - burknął i wpił się w moje usta. Zarzuciłam mu ręce na szyję powodując, że jego czarna koszulka zmieniła się na czarno - śmietanową. Kochałam, kocham i kochać będe całym sercem.
P.S. Hej! Już rozdział 28. Nigdy bym się nie spodziewała, że zajdę tak daleko. To dzięki wam kochani moi. A no i głosujcie w nowej ankiecie. To dal mnie bardzo ważne, bo chciałabym zacząć. Myślałam o tym aby ten nowy blog był o Demi i Joem, ale to dal was i wy zdecydujcie. :)
Wasza Majka`
Jak zwykle upalny dzień w Miami. Słońce grzeje od samego świtu, a ptaki już urządziły sobie koncerty. Ludzie od godziny krążą po ulicach. Normalnie jak mrówki w mrowisku. Wstałem i podszedłem do szafy. Wyciągnąłem stamtąd czarne spodnie, białą koszulkę z wielką literą D, a pod nią był napis '' I am divine''. Zgadzam się z tym w 100%. Do tego białe trampki i kilka bransoletek, nieśmiertelnik i czapkę z daszkiem. Z tym ekwipunkiem udałem się do łazienki i wziąwszy letni prysznic ubrałem się. Przeczesałem włosy palcami, wcześniej je susząc i lekko popsikałem się perfumami ''morska laguna''. Zapach na który dziewczyny mdleją. To prawda. Ostatnio jakaś laska zemdlała, gdy przeszedłem bok niej. To prawdziwy lep na kobitki. Heh. Gotowy zszedłem do kuchni i zastałem tam krzątającą się mamę i tatę popijającego poranną kawę.
- O, Ross słońce - uśmiechnęła się i poczochrała mi włosy. Grrrrr... - idź zobacz czy poczta już jest.
- Posłusznie wyszedłem i wyjąłem ze skrzynki kilka listów. Dwa rachunki, zaproszenie dal mnie, ulotka i kolejne zaproszenie dal mnie. Oglądając wszystko dokładnie wszedłem do domu. Na korytarzu wyrżnąłem takiego orła, że mi Gwiazdki się zakręciły dookoła. Rozmasuwywując d**ę usiadłem przy stole. Tata wziął rachunki i zaczął je przeglądać. Mama ulotkę, a ja zaproszenia. Pierwsze było na urodziny Phila, a drugie na dwulecie powstania ''Austin i Ally''. Miałem zabrać osobę towarzyszącą. Oczywiście, że zabiorę Delly. Żart, Laurę. Od razu poleciałem na górę do pokoju ukochanej. Siedziała na łóżku w całkiem seksownej sukience. Uśmiechnąłem się i bez słowa podałem jej zaproszenie. Zaczęła czytać.
- Em, ale ja nie idę - mruknęła i wstała. Podeszła do mnie i objęła w tali. Złapałem ją za łokcie i spojrzałem z oczy ze zdziwieniem.
- A, ale jak to? - wydukałem zmieszany. Nie chce iść ze mną?
- Ross bo wszyscy zobaczą,z e no wiesz..
- Wiem - przerwałem jej - dowiedzą się, że jesteś w ciąży. Wielkie mi rzeczy. I tak będą wiedzieli. To jest super czas na ukazanie prawdy. Będą tam reporterzy i BUM!!! Wszystko rozleci się po świecie w kilka minut.
- Ale...
- Żadnego, ale. Jutro jest impra i idziemy.
Po tych słowach wyszedłem zadowolony. Podreptałem do siebie do pokoju i założywszy na uszy słuchawki zatopiłem się w muzyce. Nagle natchnęła mnie wena. Wziąwszy czystą kartkę zacząłem pisać.
Oczami Laury:
Kiedy Ross wyszedł od razu zadzwoniłam do Raini,z e by przyszła. Zawołałam też Dellly. Obie pojawiły się po około 5 minutach. Opowiedziałam im wszystko.
- Uparty ten mój braciszek - mruknęła Rydel wpychając sobie do buzi winogrono.
- Z kim ja się ożenię - zapiałam. Dziewczyny zaśmiały się.
- A w co się ubierasz? - spytała Raini i otworzyła moją szafę - ile tu pięknych sukienek!
- Gdzie? - wytrzeszczyłam oczy. Rydel walnęła mnie w ramię z ciepłym uśmiechem.
- Tą! - krzyknęła Raini i pokazała nam ładną sukienkę:
Obie z blondynka pokręciłyśmy głowami. Hiszpanka ponownie zanurzyła głowę w szafie.
- A ta? - pokazała nam kolejną:
- Nie! - krzyknęłam, a Delly przekrzywiła głowę. Po chwili nią pokręciła. Sukienka poleciała na podłogę. Następne wcale nie były lepsze:
- To wszystkie najlepsze - westchnęła Raini. Delly jęknęła i podeszła do szafy. Otworzyła prawe skrzydło i pogrzebała tam chwilę.
- Nic - burknęła. Tym razem ja westchnęłam. Odepchnęłam je.
- Tej jeszcze nigdy nie zakładałam. Jest, a raczej była dla mnie za tęga. Teraz powinna być dobra - mruknęła zawstydzona pokazując sukienkę. Dziewczyny westchnęły.
- Piękna. Czysty jedwab - oceniła Delly dotykając materiału. Po chwili dopasowałyśmy buty i dodatki.
- Idealnie - uśmiechnęłam się i przejrzałam w wielkim lustrze. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Mogę? - spytał Rossowaty głoski zza drzwi. Popatrzyłyśmy po sobie spanikowane. Blondyn miał mnie zobaczyć dopiero jutro! Rydel pociągnęła mnie do łazienki i zamknęła drzwi na klucz, a ten schowała sobie do....stanika. Z stamtąd blondyn na pewno go nie zabierze.
- Wejdź - powiedziała Raini i wpuściła blondynka do sypialni.
Oczami Rossa;
Wszedłem i rozejrzałem się dookoła. Raini i Rydel chichotały.
- Co jest? - spytała Rai.
- Idziemy z chłopakami na piwo, kupić wam coś? - powiadomiłem - a gdzie Laura?
- Kup nam lody śmietankowe, żelki, bitą Śmietanę i Lau siedzi w łazience - powiedziała Rydel. Zrobiłem w wielkie oczy. One coś knują... Podszedłem do wrót dzielących mnie od ukochanej i pociągnąłem za klamkę. Cholera zamknięte!
- Ross idź już - zawołała Laura. Dam se głowę uciąć że się śmiała - kocham cię!
- Ja ciebie też - mruknąłem i rzuciwszy jakieś pożegnanie wyszedłem z chłopkami z domu. Szliśmy wolno ciesząc się dniem i rozdając autografy. Popularność. Po półgodzinie weszliśm do kawiarni. Zajęliśmy pusty stolik i podeszła do nam ładna kelnerka. Na oko młodsza ode mnie o rok.
- Co podać? - spytała z drżącym głosem.
- Poprosimy 4 średnie piwa - powiedziałem. Dziewczyna zapisała i sobie nasze zamówienie. Rzuciła w nasza stronę jeszcze tęskne spojrzenie i odeszła. Zaczęliśmy gadać o wszystkim i o niczym. Jak koledzy. Nie było w naszej konwersji mowy o pracy, dziewczynach lub muzyce. Byliśmy tylko my, głupie żarty i nasze zainteresowania. Dawno tak nie rozmawialiśmy. Chyba ostatnio jak moje kochane rodzeństwo przyjechało za mną do Nowego Yorku. Było mi tak dobrze. Po chwili kelnerka przyniosła nam piwa i stanęła blisko jakby czekając na coś. Riker zakrył usta ręką i chichotał skrycie. Rocky i Ratliff wymienili spojrzenia, a ja bidny musiałem zapłacić.
- Hej, możesz podejść! - zawołałem do dziewczyny. Żwawym krokiem pojawiła się obok mnie. podałem jej banknot, a ona wyciągnęła z fartuszka resztę.
- Co zostało dla ciebie - uśmiechnąłem się i mrugnąłem jej. Otworzyła usta i chwiejnym krokiem odeszła do środka kafejki.
- Życie to raj - westchnął Rocky i odwrócił twarz w stronę słońca.
- Taaak - szepnął Riker popijając napój.
Oczami Laury;
Kiedy już przebrana w normalne ciuchy leżałam z dziewczynami na kanapie w salonie i oglądałam Camp Rock przyszli chłopacy. Riker położył na stół lody, śmietanę i Kwaśne żelki. Wyszczerzyłyśmy się słodko. Rydel przyniosła trzy łyżeczki i bez ceremonii zaczęłyśmy jeść.
- Śmietanki? - uśmiechnęłam się.
- Myślałam, ze nigdy nie spytasz - zarechotała Raini. Potrząsnęłam pudełkiem i wypryskałam ogromną porcję na nasze losy. Chłopcy patrzyli na to z nieskrywanym przerażeniem. A my dalej oglądałyśmy film. Kocham Demi i Joego. No może Joego bardziej...
Po chwili ''mężczyźni'' się wynieśli na górę, a my uderzyłyśmy w śmiech. Kiedy lody się skończyły i film też Rydel szatańsko na nas spojrzała. Porwała w ręce śmietanę i zaczęła nią na nas pryskać. Wrzasnęłam jak kot obdzierany z fura i zaczęłyśmy z Raini uciekać. Zamknęłam oczy i na oślep uciekałam przez blondyną. Nagle rąbnęłam w kogoś. Otworzyłam oczy i zobaczyłam dziwną minę Rossa.
- Jesteście szalone - powiedział. Zaśmiałam się. Kiedy chciał mnie pocałować odsunęłam się.
- No co?
- Jestem cała w śmietanie, wariacie - wskazałam na siebie.
- To co? - burknął i wpił się w moje usta. Zarzuciłam mu ręce na szyję powodując, że jego czarna koszulka zmieniła się na czarno - śmietanową. Kochałam, kocham i kochać będe całym sercem.
P.S. Hej! Już rozdział 28. Nigdy bym się nie spodziewała, że zajdę tak daleko. To dzięki wam kochani moi. A no i głosujcie w nowej ankiecie. To dal mnie bardzo ważne, bo chciałabym zacząć. Myślałam o tym aby ten nowy blog był o Demi i Joem, ale to dal was i wy zdecydujcie. :)
Wasza Majka`
HAHAHAAAA
OdpowiedzUsuńJebłam
Normalnie ten rozdział jest bisty a nawet więcej
Czekam na next
Mam new bloga
http://ross-and-laura-love.blogspot.com/
zarąbisty rozdział, kocham tego bloga
OdpowiedzUsuńczekam na nexta
Lep na kobitki! dobre, dobre :) super ;) J.J
OdpowiedzUsuńNie zalóz o Raurze.
OdpowiedzUsuńŚwietny, czekam na następny!
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetnie :) czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńta miłość, te piękne uczucia ta radość te słowa, magia w całym rozdziale. Kocham tok twojego pisania, zawsze mi poprawiasz humor i zawsze wiec co piękne. czekam na next <3
OdpowiedzUsuń