sobota, 2 listopada 2013

8. Zaskakujesz mnie co chwila, ale poczekaj i ja pokażę co umiem....

Oczami Rydel:
Rano obudziły mnie promienie słoneczne, tak bystrze prześlizgujące się w szparach mojej różowej rolety. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się leniwie. Było bardzo wcześnie, zaledwie 6:00. Ziewnęłam i wygramoliłam się z wyrka. Moje bose stopy zanurzyły się w puchowym dywaniku. Zaśmiałam się na wspomnienie jak zaciekle o niego walczyłam z 7-letnią dziewczynką! Ale Rydel Mary Lynch wygrała! Ale wracając do tematu. Pogrzebałam chwilę w garderobie i z naręczem ciuchów ruszyłam do prywatnej łazienki. Ubrania położyłam na krześle i zamyśliłam się. Prysznic czy kąpiel? Kąpiel. Nalałam wody do jacuzzi i nasypałam płatków czerwonych róż. Po chwili zrzuciłam piżamę i wślizgnęłam się do mojej boskiej otchłani spokoju. Założyłam słuchawki na uszy i sama nie wiem kiedy zasnęłam. 
Obudziłam się gdy woda powiała zimnem, a muzyka przestała grać. Motyla noga! Zamoczyłam moją śliczną różową MP3!!! Zła i smutna wyszłam z wody i wytarłam ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem i wybierałam odpowiedni komplet na dzisiejszy dzień. Kiedy skończyłam, lekko zakręciłam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Gotowa weszłam do pokoju i pościeliłam łóżko. Ponownie zerknęłam na zegarek i podskoczyłam przerażona. Była 12:32! Ross - Mój cudowny braciszek pewnie zaspał! Jak bomba wpadłam na korytarz i wleciałam do pokoju brata. Kielich przerażenia dopełnił fakt, że łóżko blondyna było puste. Puściutkie jak nigdy!
- Ross! - wydarłam się z nadzieją, że brat jest gdzieś w pobliżu - Ross! ROSS!!!
Szybko wyciągnęłam telefon i wykręciłam jego numer.
- Wypchaj się sekretarko! - ryknęłam do telefonu. W tym samym czasie usłyszałam jak ktoś z hukiem otwiera drzwi i gramoli się po korytarzu.  Po chwili zobaczyłam Rikera, Rockiego i Ratliffa.
- Czego drzysz jape Ryd? - spytał rozeźlony Riker drapiąc się po głowie.
- Ross zniknął - wskazałam roztrzęsiona ręką na pobojowisko w pokoju Ross'a.
- Pewnie jest w pracy, albo wyszedł -  podsunął Ratliff. Zakryłam usta ręką i długo gapiłam się na ścianę myśląc o najgorszych przypadkach w których mógł zginąć blondyn.
- A właśnie, że nie - zarechotał Ryland dołączając się do nas. Spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
- Jest u Laury - wyjaśnił młody.
- U Laury?!
- U Laury?!
- U Laury?!
Rocky zakrztusił się swoją własną śliną, ja oparłam się o oniemiałego Ratliffa, a szczęka Rikera znalazła się na podłodze. Ryland podał nam tableta. A tam wyraźnie było widać nagranie w którym Ross klęczał przed domem Laury i ją przepraszał. To było takie romantyczne!
- Awwww - westchnęłam rozmarzona. 
- Mój bart to ma gest - wyszczerzył się Riker - po mnie!
- Po tobie to ma tylko kudły. Ja jestem taki genialny i po mnie to ma! - prychnął Rocky.
- Debile! - krzyknęłam - Ross ma wszystko po mnie!
- To dlatego jest taki dziewczęcy - zaśmiał się Ratliff za co oberwał po głowie - A co ty zawsze taka brutalna! Kocimiętkę jadłaś?!
Spojrzałam na niego groźnie. Co do Rylanda to zwijał się ze śmiechu.
- Ty menager zapnij rozporek bo nie będziesz taki chojrak, bez pomocnika! - odgryzłam się. Brat zamilkł i schował się do siebie do pokoju.      
- To lecimy do NY!!! - zawył Rocky. Przytaknęliśmy i każde poszło się pakować. 
Z garderoby wyciągnęłam śliczną różowo - brokatową walizkę i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy.  Czyli ubrania na kilka dni, kosmetyki i mojego ukochanego miśka - Pana Tęsknotka. Gotowa zeszłam do kuchni zjeść śniadanie. Rodzice byli w pracy i wrócą prawdopodobnie za tydzień, więc nic wiedzieć nie muszą. 
Postanowiłam zrobić omlet z kajzerkami. Wyszły mi bardzo dobre. Razem z braćmi którzy się przypałętali zjadłam i poszłam się przebrać, ponieważ w Nowym Yorku jest teraz naprawdę bardzo zimno. Weszłam do garderoby i wyciągnęłam cieplutkie ubranka plus kurtkę. Szczęśliwa zeszłam na dół i zobaczyłam gotowych braci i Ratliffa. 
- Na lotnisko - zakomenderowałam. Zgodnie upchaliśmy się do samochody Rikera.


Oczami Rockiego:
Kupiliśmy bilety do NY. Niestety musieliśmy czekać trzy godziny. Postanowiliśmy iść kupić coś na drogę. Weszliśmy do jakiegoś taniego sklepiku.
- Mamo to R5! - wydarło się jakieś dziecko. W jednej chwili otoczył nas tłum ludzi. Ku naszej radości Ryland wyślizgnął się z tłoku i pobiegł między pki. 

Oczami Rylanda: 
Do koszyka szybko wrzuciłem kilka paczek chipsów, ciastka czekoladowe, słodkie bułki i dwie butelki napojów. Kiedy wszystko miałem zapłaciłem i razem z rodzeństwem siłą wyszliśmy ze sklepiku. Na miejsce dotarliśmy w ostatniej chwili.

Oczami Rydel:
Zajęliśmy miejsca. Ja siedziałam między Rikerem, a Rockym. Zaczęliśmy rozmawiać o wyczynie Ross'a. To niewiarygodne, że uciekł do Laury.  Zrobił taką akcję, że długo ludzie będą o niej gadali. A najważniejsze, że zostawił studio. Dla niego Laura jest teraz powietrzem. A bez powietrza żyć nie można. 

Oczami Rikera:
Jestem strasznie dumny z brata. Zachował się jak prawdziwy Lynch. Podobno kiedyś mama jak dopiero poznała się z tatą pojechała na tydzień z koleżankami nad morze. A tata z tęsknoty zupełnie oszalał i jechał do niej prawie 1888 km. I to na motorze! No i nad tym morzem tata oświadczył się mamie. A rok później pojawił się najzdolniejszy chłopak na świecie. Czyli ja!

 Oczami Ratliffa:
Już się nie mogę doczekać lądowania. To takie urocze, że Ross przyleciał tu specjalnie dla Laury i zrobił taki cyrk. Ale w końcu po tym co jej opowiedział powinien.  Fajnie mieć takiego przyjaciela jak on. Ten chłopak jest niezwykły.


P.S. Sorki, że krótki a obiecałam długi, ale internet mi nie działał, a teraz jadę z rodzinką na pizzę.:) Pozdrawiam :*




 Majka`

piątek, 1 listopada 2013

7. Niezależnie od tego co zrobisz będę z tobą na dobre i złe!

Oczami Laury:
 Otworzyłam oczy i zorientowałam się, że jest środek nocy. Wstałam i zapaliłam światło. Spojrzałam na budzik. Była 3:43. Ziewnęłam i po raz kolejny mnie zemdliło. Wbiegłam do łazienki. Posiedziałam tam dobrych 15 minut. Gdy wymioty minęły postanowiłam wszystko przemyśleć. Może się czymś zatrułam? Prawdopodobnie tymi omletami. W jednej z torebek znalazłam nospę i wzięłam tabletkę. Pomogło. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na kolarz nad łóżkiem. Bardzo tęskniłam za przyjaciółmi. Jednak Ross zbyt mocno mnie zranił. A ja tak bardzo go kochałam. Oczywiście jak przyjaciela. Znałam go tak długo. Wiele razem przeszliśmy. Nasze wspólne motto brzmiało: ''Jeżeli upaniesz, ja zawsze ci pomogę!''. A czy teraz też by mi pomógł? Z tym pytaniem zasnęłam i śniłam o latach dzieciństwa. Beztroskiego i radosnego  jak łąka i słońce w lecie.

Oczami Ross'a:
Pomysł Raini abym poleciał do Laury nie był taki zły. Był świetny, ale czy ona chce jeszcze mnie znać? 
Od razu wstałem z łóżka i zacząłem się pakować. Do żółtej walizki spakowałem kilka ciuchów i najpotrzebniejsze rzeczy. Po chwili znalazłem się pod prysznicem. Wykąpałem się i ubrałem w jasne jeansy, czerwoną koszulkę i czarną marynarkę. Powoli aby nikogo nie obudzić razem z waliką wsiadłem do Astona i od razu pojechałem na lotnisko. Na moje szczęście szybko kupiłem bilet, ale na nieszczęście musiałem poczekać dwie godziny na samolot. Postanowiłem kupić Laurze bukiet róż. Nagle mnie olśniło...

Oczami Laury:
Rano obudziłam się strasznie zmęczona. Noc była dla mnie straszna. Ciągłe mdłości i koszmary. 
Wygrzebałam się z łóżka i poszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ciuchy i wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda idealnie na mnie wpływała. Pobudzała szare komórki i dawała poczucie błogiego spokoju. Waniliowy zapach żelu pod prysznic koił moje zmysły i odprężał. Zadowolona wytarłam się miękkim, puchowym ręcznikiem i ubrałam. Gotowa pomalowałam się lekko i uczesałam w kitkę zostawiając jeden mały lok który spływał mi przed uchem. Wyglądałam dobrze. Spsikałam się delikatnie perfumami. Tymi co dostałam od Raini na urodziny. Nagle usłyszałam jakieś odgłosy. Nie przejęłam się tym zbytnio, bo rodzice bardzo często kogoś przyjmowali. 
Wyszłam z łazienki i spojrzałam na łóżko. Było całe potargane i zmiędolone. Pościeliłam je i otworzyłam okno. Z radością za nie wyjrzałam. Pogoda niby łada, ale zimno jak! Potrząsnęłam głową i zalogowałam się na facebook. Dostępna była Raini. Chwilkę popisałyśmy, aż poczułam głód. Co do przyjaciółki. To bardzo dziwnie się zachowywała... Podeszłam do drzwi i je uchyliłam. Głosy ustały, ale kolejna niespodzianka! Pod drzwiami leżała usypana ścieżka z płatków róż. Lekko zaskoczona zaczęłam iść po niej. Dotarłam w końcu do ganku. Otworzyłam drzwi do domu i stanęłam jak wryta. Za nimi klęczał Ross,a  za nim ponad 20 reporterów i tłum ludzi! Blondyn trzymał w rękach ogromny bukiet róż.
- Laura wybacz mi! - powiedział głośno i wyraźnie chłopak. Czerwona przyjęłam bukiet, ale odrzuciłam go i bez słowa przytuliłam się do klęczącego przyjaciela. Oboje siedzieliśmy tak wtuleni w siebie. Paparazzi cykali fotki, a tłum wrzeszczał.
- Wybaczam! - krzyknęłam. 


Oczami Ross'a:
Po wszystkim siedzieliśmy z Laurą u niej w nowym pokoju. Ku mojemu zaskoczeniu kolarz z naszymi zdjęciami wisiał nad jej łóżkiem. Uśmiechnąłem się. Brunetka siedziała wtulona w moje ramię.
- Myślałam, ze mnie znienawidziłeś - wyszeptała. Spojrzałem jej w oczy.
- Powiedziałem to co powiedziałem, bo chciałem mniej cieprpieć, ale nigdy nie potrafiłbym zapomnieć - odparłem i pocałowałem ją w czoło.
- To słodkie -  zachichotała i westchnęła z zadowoleniem.
- Na zawsze już razem? - spytałem.
- N zawsze - przytaknęła. Miłą chwilę przerwało jej poderwanie się z miejsca. Pędem dopadła toalety i zamknęła się na klucz.
- Laura! - wrzeszczałem waląc w drzwi - co ci jest?
Odpowiedział mi odgłos wymiotowania. Po kilku jak dla mnie długich minutach wyszła blada jak ściana.
- Chyba się zatrułam - odparła ledwo.Wziąłem ją na ręce, bo ledwie trzymała sie na nogach. Delikatnie położyłem na łóżku i podałem szklankę wody. Wypiła bardzo szybko i podała mi pięknie zdobione szkło. 
- Jak się czujesz? - spytałem przerażony.
- Już dobrze. 
- Może sie zatrułaś? - spytałem odkrywczo.
- Brawo geniuszu - zaironizowała.  Pokazałem jej język i uśmiechnąłem się.
- Śpij, a na pewno poczujesz się lepiej - poradziłem. Dziewczyna posłusznie zamknęła oczy. Co do mnie to chwilę na nią polukałem i rozsiadłem się na podłodze z laptopem.


P.S. Rozdział nieciekawy i krótki, ale chciałam go dodać dzisiaj. Jutro następny, albo w niedzielę. Dzięki za miłe komentarze. Dedyk dla Elci Tyc i Cherry Różowej :* Pozdrawiam:)





 Maja`