sobota, 26 października 2013

4. Nawet jeżeli odejdziesz, zostaniesz...

Oczami Ross'a:
W drodze na lotnisko milczeliśmy. Żadne z nas nie miało nic do powiedzenia. Ja cały czas myślałem o tym jak moje życie zmieni sie po wyjeździe Laury. To nie będzie to samo miasto, te same ulubione miejsca. Wszystko się zmieni. Już zmieniło. 
Sam nie wiem kiedy znaleźliśmy się na lotnisku. Moim oczom ukazał się tłum paparazzich i ludzi. Z trudem dojrzałem Laurę w towarzystwie Caluma  i Raini. Kiedy wysiedliśmy wszyscy na nas spojrzeli:
 

Rocky podał mi bukiet ulubionych kwiatów Laury - kalii. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem w stronę brunetki. Ludzie sami torowali mi drogę i patrzyli z uśmiechem. Gdy doszedłem do Laury ta tylko uśmiechnęła się i rzuciła mi się na szyję. Rzuciłem kwiatami, która z trudem je złapała. Brunetka ślicznie pachniała. Siłą woli ja puściłem. Uśmiechnęła się widząc jak Raini wącha kalie. Ja również na nią spojrzałem. Gdy dostrzegłem jej łańcuszek przypomniałem sobie o prezencie dla Laury. Wyjąłem z kieszeni pudełeczko i wręczyłem oniemiałej przyjaciółce. Otworzyła je i uśmiechnęła. Delikatnie wyjęła wisiorek.
- Jest śliczny - powiedziała. Przy mojej pomocy serduszko zawisło na szyi dziewczyny. ''Awwww'' westchnął tłum. Laura zaczerwieniła się i po raz ostatni mnie przytuliła.
- Musimy już iść Laura - tata brunetki objął ją ramieniem. Kiedy brunetka była w wejściu odwróciła się i nam pomachała. Nie mogąc dłużej tego znieść wsiadłem do auta Rikera.

Oczami Laury:
Kidy zajęłam miejsce od razu wyjrzałam przez okno. Widziałam jak Ross wsiada do samochodu. Jego rodzeństwo cały czas stało i patrzyło na samolot. Mama pogłaskała mnie po ramieniu.
- To tak boli - wyszeptałam wtulając się w nią.
- Wiem skarbie, wiem - odparła. Sama nie wiem kiedy zasnęłam.
Mój sen był bardzo dziwny. 
Biegłam. Sama nie wiem dlaczego, przecież nikt mnie nie gonił. Nagle zorientowałam się, ze stoję na wysokiej skale. Podeszłam do krawędzi. Pode mną rozciągała się przerażająca ciemność. Zaczęłam iść tyłem. Nagle upadłam. Usłyszałam trzask i swój krzyk. Zwietrzały kawałek skały oderwał się od reszty i razem ze mną leciała w dół. Obudziłam się w ciemności tak gęstej jak smoła. W pewnej chwili usłyszałam kroki. Z cienia rzucanego przez wysokie skały wyszedł chłopak. W blasku księżyca jego włosy miały metaliczny odcień, ale te oczy. Były takie znajome. Chłopak podszedł do mnie i uklęknął. Dopiero wtedy go poznałam. To był mój Ross! Bez słowa wziął mnie na ręce i zaczął iść.
W pewnej chwili ktoś zaczął mną potrząsać. Rozleniwiona otworzyłam oczy i zobaczyłam mamę.
- Czas wstawać kochanie - uśmiechnęła się i podała mi kubek kakao oraz rogalik z czekoladą. W pośpiechu zjadłam i wypiłam. Oddałam kubek stewardessie i zapięłam pasy na polecenie pilota. Kiedy wysiedliśmy z maszyny zobaczyłam tłum reporterów. Westchnęłam i jakimś cudem przeszłam niezauważona. Usiadłam w poczekalni na plastikowym krześle. Rodzice gadali z paparazzimi. Zaczęłam sie bawić telefonem. Weszłam w kontakty. Co  z tego, że mam 400 numerów. Ten jeden był najważniejszy. Postanowiłam zadzwonić. Przyłożyłam telefon do ucha:


Chłopak odebrał po dwóch sygnałach.
- Laura? - spytał zdziwiony.
- Tak to ja - odparłam - właśnie doleciałam
- O..to..to fajnie - jego głos się łamał. Wiedziałam, ze nie to chciał usłyszeć. Nastała chwila milczenia.
- Tęsknię - wydusiłam w końcu. Odpowiedziało mi milczenie.
- Ja też tęsknię, ja też - odparł. Po chwili rozłączyłam się. Emocję wzięły górą. Kiedy chowałam telefon przyszli rodzice. Razem wsiedliśmy do limuzyny. W niej mieliśmy pojechać do nowego domu.
Sama nie wiem kiedy popadłam w zadumę. Myślałam o jednej niż nocy. Wiem, ze nie jestem już dziewicą. Straciłam cnotę z moim najlepszym przyjacielem.
Z zamyślenia wyrwało mnie delikatne potrząsanie. Ocknęłam się. Tata chichotał cicho.
- Jesteśmy - powiedziałam mama i otworzyła drzwi. Wysiedliśmy. Moim oczom ukazał się śliczny, jednorodzinny dom. Zafascynowana zapomniałam o bólu w sercu i zaczęłam podziwiać budynek. Weszliśmy do środka. Od razu popędziłam do swojego pokoju. Znajdował się na pierwszym piętrze, na końcu korytarza. Otworzyłam piękne, ciemne drzwi. W jednej sekundzie znalazłam się w cudownej sypialni. Wszystko było już urządzone. Nawet ubrania miałam w szafie. Na podłodze stała tylko jeden karton. Zawierał moje najbardziej sentymentalne rzeczy. Wyjęłam ulubione książki i inne pierdołki. Nagle na samym dnie zauważyłam kolarz zdjęć. Łzy spłynęły mi po policzkach. Taki sam kolarz ma Ross:


 Westchnęłam i powiesiłam go nad łóżkiem. Kiedy skończyłam ''urządzać'' pokój zauważyłam następne drzwi. Otworzyłam je i znalazłam się w osobistej łazience. Szczęśliwa zaczęłam oglądać kosmetyki i przybory do mycia. Kiedy wróciłam do sypialni wyciągnęłam z szafy piżamę. Kiedy wybrałam ciuchy poszłam się zrelaksować w wannie. Nalałam wody i wślizgnęłam się do niej. Zapach róż otulił mnie z zewnątrz. Zupełnie zapomniałam o troskach. Zrelaksowana ubrałam się i postanowiłam coś zjeść. Zeszłam do kuchni. Na blacie leżała mała karteczka.
''Córeczko! Razem z tatą pojechaliśmy do cioci Dorominy. Pomyśleliśmy, że chcesz pobyć sama. Wrócimy późno w nocy, albo jutro rano. Jedzenie masz w lodówce. Mama:*''
Wyrzuciłam kartkę i zajrzałam do lodówki. Była po brzegi zapełniona. W zamrażalce znalazłam pizzę z pepperoni. Włączyłam piekarnik i wstawiłam pizzę. Do szklanki nalałam coli. Kiedy pizza była gotowa szybko zjadłam i wypiłam. Najedzona umyłam zęby i położyłam się spać.


Oczami Ross'a:
Obudziłem się rano strasznie zmęczony. Od razu zszedłem do kuchni. Wszyscy już tam byli. Kiedy wszedłem rodzina spojrzała na mnie zaciekawiona. Mama robiła naleśniki z bitą śmietaną  i truskawkami. Nalałem sobie szklankę soku pomarańczowego. Oparłem się o blat i zapatrzyłem na okno. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy.
- Siadaj kochanie, już ci podaję - powiedziała ciepło. Z hukiem postawiłem szklankę na stole.
- Nie chcę jeść! - wrzasnąłem. Po czym wybiegłem do swojego pokoju. Od razu poszedłem do swojego pokoju. Wykąpałem się i ubrałem w ciemne jeansy, szarą koszulkę w zielone paski i ciemno-zielone trampki. Całość dopełniał nieśmiertelnik i kilka gumowych bransoletek w różnych kolorach. Uczesałem włosy i wyszedłem z domu. Będąc przy samochodzie z domu wybiegł Rocky.
- A ty gdzie? - ryknął.
- Do studia - odparłem i pojechałem prosto na plan. Kiedy wszedłem do budynku zapanowało milczenie.
- Jak się trzymasz? - spytał Calum podchodząc do mnie.
- Jest okey - skłamałem. Po chwili odezwała sie garderobiana, żebym poszedł sie przebrać. Spełniłem polecenie. W tym odcinku, Ally uciekła zostawiając tylko list. Kiedy Austin go znalazł musiał uronić kilka łez. Przyszło mi to bez trudu. Kiedy skończyliśmy podszedł do mnie Kevin.
- Ross wiem jak przeżywasz wyjazd Laury, ale za kilka dni przyjdzie nowa dziewczyna na jej miejsce. Przykro mi - oznajmił po czym poklepał mnie po ramieniu. Ma rację. Będzie trudno, ale się nie poddam.



P.S. Po długim czasie rozdział 4 jest gotowy.:) Napisałam go z trudem, ale jest.
 




Majka`

niedziela, 20 października 2013

3. Ty zawsze ze mną będziesz...

Oczami Laury:
''Weszłam do studia ''Austin i Ally''. Wszyscy byli tacy radośni. Kręcili właśnie jeden z odcinków. Wtedy zobaczyłam jakąś dziewczynę która grała Ally. Ross wyglądał na zadowolonego. Kiedy mnie zauważono wszyscy jak jeden mąż powiedzieli ''nie potrzebujemy cię Laura!!!''''. Obudziłam się z krzykiem i zlana potem. Usiadłam na łóżku. Łzy skapywały mi na koszulkę. Odgarnęłam włosy i popędziłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Byłam blada, a oczy błyszczały przerażeniem. Oddychałam ciężko. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Humor lekko mi się poprawił. Przebrałam się i wróciłam do pokoju. Otworzyłam okno i wyszłam na balkon. Usiadłam na kanapie stojącej tam i popatrzyłam w gwizdy. Musiałam z kimś pogadać. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Ross'a. Odebrał po czterech sygnałach.
- Laura? - spytał zaspany.
- Hej Ross - powiedziałam drżącym głosem.
- Co się stało?! - wystraszył się.
- Możesz do mnie przyjechać? - zapytałam.
- Będę za kilka minut - powiedział szybko i się rozłączył. Wiem, ze go nastraszyłam a, el bardzo musiałam się dowiedzieć jednej rzeczy, która bardzo mnie poruszyła.

Oczami Ross'a: 
Wyskoczyłem z łóżka i w pośpiechu zakładałem koszulkę, spodnie i trampki. Bardzo się martwię o Laurę. Nigdy jeszcze nie dzwoniła do mnie w nocy. Wyjątkiem było gdy obejrzała u nas horror i wróciła do pustego domu.
Po cichu zszedłem na korytarz. Dostałem się do garażu i z szybkością petardy pojechałem do brunetki. Wiedziałem, ze dzwonienie do drzwi było by nierozsądne, a pukanie nic by nie dało. Obszedłem dom i stanąłem pod balkonem Laury. Pod nim była drabinka z różami. Na moje nieszczęście te róże miały kolce! Zacząłem się wspinać. Kiedy stanąłem na posadzce zobaczyłem dziewczynę siedzącą na swoim dmuchanym materacu, płacząca.
- Laura - wyszeptałem. Zaskoczona spojrzała na mnie.
- Ross! - zawołała i rzuciła mi się na szyję. Mocno ją przytuliłem.
- Co jest mała? - spytałem i usiedliśmy na kanapie, na balkonie. Laura opowiedziała mi swój sen. Absurdalny sen. 
- Posłuchaj - zacząłem patrząc jej w oczy - nigdy o tobie nie zapomnimy, a ty zawsze będziesz nam potrzebna, Zawsze, rozumiesz?
Kiwnęła głową i ponownie się do mnie przytuliła. Nagle mój wzrok przykuł wielki plakat:



 ( tylko w opowiadaniu jest noc, od aut.)
 - Patrz - rozkazałem Laurze. Ona omal zemdlała.
- O matko! -krzyknęła.Zachichotałem. Odwzajemniła mój gest.

Oczami Laury:
Kurczę! Ten plakat jest super! Rozmawialiśmy jeszcze chwilkę. Nagle Ross oznajmił, ze musi iść.
- Nie! - zawołałam. Spojrzał na mnie zdziwiony jak i  zadowolony - Ross zostań ze mną. To ostatni moja noc tutaj.
- Zostanę dla ciebie - powiedział i cmoknął mnie w policzek. Uśmiechnęłam się u oboje ułożyliśmy się wygodniej na kanapie. Nagle spadł straszny deszcz. Ale my siedzieliśmy szczęśliwi na balkonie pod daszkiem rozkoszując się chwilą radości. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. 
Rano obudziło mnie delikatne głaskanie po przedramieniu. Mruknęłam coś i w odpowiedzi usłyszałam chichot. Otworzyłam oczy i  zobaczyłam twarz Ross'a. Zbyt blisko mojej.
- Hej - uśmiechnął się. Jego miętowy oddech owionął moja twarz. Był zupełnie inaczej ubrany niż w nocy. Miał na sobie podarte jeansy, biały podkoszulek i niebieską koszulę w kratę na nogach granatowe trampki, a dopełniało to wszystko czapka z daszkiem, kilka bransoletek i nieśmiertelnik. Ze zdziwieniem zauważyłam, że leżę na materacu.
- Witaj - odparłam i usiadłam. Chłopak podał mi kubek kakao.
- Skąd to wytrzasnąłeś? - spytałam. Popatrzył na mnie z politowaniem.
- Z kuchni Laura, z kuchni - odparł. Widocznie Vanessa już nie spała. Kiedy wypiłam i zjadłam kanapki poszłam się ubrać. 
Kiedy gotowa weszłam do pokoju zobaczyłam Ross siedzącego na parapecie i gapiącego się bezmyślnie na ścianę. Kiedy usłyszał, że wchodzę przeniósł wzrok na mnie.
- Wow - uśmiechnął się szeroko. Zawstydziłam się lekko i podeszłam do blondyna. Oparłam ręce na jego kolanach i położyłam głowę na ramieniu chłopaka. Oboje patrzyliśmy na ścianę.
- Nie chcę żebyś wyjeżdżała - odezwał się tonem małego dziecka. Westchnęłam.
- Ja też nie chcę -odparłam i pogłaskałam go po głowie. Zaśmiał się lekko. Nagle do pokoju wpadła jak tykająca bomba Vanessa. Jej długa do ziemi sukienka zaplątała się wokół jej nóg i siostra runęła jak długa. Oboje z Rossem ryknęliśmy śmiechem. Ross zeskoczył z parapetu i pomógł Van podnieść się z ziemi. 
- Dziękuję - powiedziała - Laura jedziemy na lotnisko za godzinę.Weź jeszcze jakąś kurtkę, bo w Nowym Yorku jest zimno.
- Wiem - odparłam. Kiedy siostra wyszła Ross podszedł do mnie i przytulił.
- Nigdy o tobie nie zapomnę - powiedział.

Oczami Ross'a:
Kiedy wyszedłem od Laury od razu pojechałem do domu. Po drodze kupiłem jeszcze kwiaty i maleńkie urocze pudełeczko na prezent dla przyjaciółki. gdy wszedłem do domu Rydel jako pierwsza mnie dopadła.
- Gdzieś ty się podziewał do licha ciężkiego?! - wydarła się na mnie wygrażając szczoteczką do zębów.
- Byłem u Laury. To już koniec - szepnąłem i poszedłem do siebie się przygotować. Delly została w korytarzu zdezorientowana. Położyłem kwiaty na łóżko i włożyłem naszyjnik do pudełeczka. Nagle usłyszałem ciche pukanie.
- Mogę? - spytał Riker.
- Jak tam chcesz - mruknąłem. Brat wszedł i zamknął drzwi. Podszedł do mnie i położył swoją rękę na moim ramieniu.
- Ross wiem, ze ci ciężko, ale zrozum Laura zawsze będzie z tobą! - rzekł miękko wskazując palcem na miejsce gdzie mam serce.
- Wie, ale to tak strasznie boli! - jęknąłem. Riker mocno mnie przytulił. Już dawno tego nie robił, bo powiedziałem, ze nie jestem dzieckiem. Tym razem to był inny uścisk. On mi naprawdę współczuł i rozumiał. Wtulałem się w niego jak małe dziecko. Płakałem, ale się nie wstydziłem. To był ten moment.



P.S. Skończyłam. Sorki, ze krótki, ale nie mam za dużo czasu. Następny za tydzień. Pozdrawiam.:)




Maja!

2. To nie może być prawda....

Oczami Laury:
Szliśmy sobie z Ross'em powoli. Nagle chłopak dostał SMS. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Choć - pociągnął mnie za rękę w stronę swojego domu. Zdziwiona podążyłam za nim. 
- Ross, wolniej! - krzyknęłam. Chłopak zatrzymał się raptownie tak, że uderzyłam w jego plecy. Zaśmiał się i odwrócił w moją stronę. Jego oczy były takie smutne i pełne cierpienia.
-Wolniej - tylko tyle zdołałam wydusić. Chłopak kiwnął głową. W dalszą drogę szliśmy powoli, jednak blondynowi to przeszkadzało. Co chwila wzdychał. Po pewnej chwili znaleźliśmy się pod willą Lynchów. Ross przepuścił mnie w furtce i zatrzasnął ją za nami. Przeszliśmy piękną alejką do drzwi domu. Chłopak zadzwonił co bardzo mnie zdziwiło. Przecież to jego dom! Otworzył nam uśmiechnięty Riker.
- Laura! - krzyknął mi mocno mnie przytulił.
- I Ross - zauważył serialowy Austin. Riker machnął ręką i wpuścił nas do środka. Weszliśmy do salonu i mnie zatkało. Wszędzie były balony i serpętyny. Na stolikach i innych meblach znajdowały się napoje i przysmaki. Na podłodze leżało co najmniej 20 poduszek. Oprócz tego znajdowali się tam moi przyjaciele.
- NIESPODZIANKA!!!- wrzasnęli a mi o mało nie pękły bębenki w uszach. Zakryłam usta rękami. Łzy napłynęły mi do oczu. Ross Zauważywszy to przytulił mnie od tyłu szepcząc do ucha:
- Na zawsze w naszej pamięci będziesz tylko ty!
Już nie panowałam nad sobą, łzy poleciały mi po policzkach i skapywały na bluzkę. Każdego po kolei uściskałam.  Przyjaciele mieli jeszcze dla mnie jedną niespodziankę. Mogę zostać u nich na noc a jutro mnie podwiozą do domu.
- No to imprezkę czas zacząć!!! - wrzasnął Rocky i włączył muzykę. Zaczęliśmy tańczyć do najróżniejszych piosenek. W końcu postanowiliśmy pograć w butelkę. Zasiedliśmy w kółku na podłodze. Ja zaczynałam jako pierwsza. Wypadło na Caluma.
- Zadanie - oznajmił pewnie. Zaśmiałam się słodko.
- Musisz iść do sąsiadów i zaśpiewać im Christmas Comming. Chłopak z nietęgą miną spełnił moje zadanie. Kiedy wrócił zakręcił butelką i wypadło na Rydel, potem na Rockiego, Raini, Rossa, Rikera, Rydel, Raini, Ella, Rossa i mnie.
- Pytaneczko, czy zadaneczko Lau? - spytał przymilnie.
- Zadanie - powiedziałam. Chłopak uśmiechnął się łobuzerko.
- Wyjdziemy na ulice, a ty krzykniesz ''kocham Ross'a Lyncza na zabój!'' - zarechotał i przybił z chłopakami piątkę. Na chwilę mnie zamurowało, ale zrobiłam dobrą minę do złej gry. Wyszliśmy na zewnątrz. Akurat naprzeciwko ludzie mieli grilla. Ustaliśmy na środku szosy, a ja zaczęłam się drzeć:
- Kocham Ross'a Lyncza na zabój!!!
Wszyscy z sąsiedztwa spojrzeli na mnie. Za to moi cudowni przyjaciele wybuchnęli śmiechem. Spiekłam raka i szybko pognałam do domu. Po chwili wróciła reszta, ale nie sama. Riker miał pod pachami 4 butelki koniaku, a Rocky niósł wódkę i colę. Dalszej części imprezy nie za bardzo pamiętam.
Obudziłam się rano, ale nie w salonie tylko w pokoju Ross'a. Otworzyłam oczy i rozespana rozejrzałam się dookoła. Chłopak siedział na krześle z dziwną mieszanką na twarzy: przerażenia, smutku, zaskoczenia jak i zmieszania.
- Zapomnijmy o tej nocy - powiedział głucho patrząc mi prosto w oczy. Usiadłam lekko zdezorientowana. Ross jęknął i odwrócił głowę w bok.
- O co chodzi? - spytałam zdziwiona. Wtedy dopiero skumałam.  Byłam nago! Szybko się okryłam.
- Ross czy my... no wiesz...? - spytałam. Ponownie na mnie spojrzał.
- Czy uprawialiśmy seks? - spytał lekko rozbawiony. Kiwnęłam głową - tak.
- Kurwa!!! - wrzasnęłam wściekła. Nic więcej nie powiedziałam. Ross też nie. No bo niby co? Po chwili wyszedł i wrócił z jakimś tobołkiem. Podał mi go i powiedział:
- To od Delly.
- Dzięki - mruknęłam. Kiedy wyszedł wstałam i popędziłam do jego prywatnej łazienki. Weszłam pod prysznic. Niestety Ross miał tylko męskie żele pod prysznic i szampony. Użyłam więc jednego  o zapachu morskim. Przyznam, ze bardzo mi się spodobał. Umyta ubrałam się i rozczesałam moje proste włosy. Lokówki nie miała, ale i tak było dobrze. Wyszłam z łazienki. W sypialni było już posprzątane, a gospodarze siedział z gitarą i coś brzdąkał. Kiedy wyszłam przestał i podszedł do mnie.
- Laura między nami ok? - spytał. Uśmiechnęłam się szeroko.
- No pewnie - odparłam i mocno się do siebie przytuliliśmy.
- Ładnie pachniesz - zaśmiał się blondyn. Zawtórowałam mu i oboje zeszliśmy do kuchni. Krzątała się tam już Rydel. Na nasz widok uśmiechnęła się szeroko i postawiła na stole kanapki i sok jabłkowy.
- Cześć - uściskałam przyjaciółkę.
- Hej kochana - odparła blondyna i usiadła przy stole. Ross stał przy szafkach kuchennych oparty o nie niedbale. Przyznaję, ze wyglądał uroczo. Ciemne jeansy, pognieciona jasno niebieska koszula i czarne trampki, a na dodatek zmierzwione i lekko wilgotne włosy po prysznicu. Sama nie wiem dlaczego się uśmiechnęłam. Po śniadaniu pożegnałam się z Rydel i razem z Ross'em wsiedliśmy do jego Astona. Nic nie mówiliśmy. Ja cały czas myślałam o naszej ''wspólnej'' nocy. Nic nie pamiętałam. Pustaka kompletna. Lekko zawstydzona własnymi myślami zerknęłam na przyjaciela. Miał wzrok utkwiony na szosę i kamienny wyraz twarzy. Kiedy dojechaliśmy niechętnie wysiadłam. Chłopak zrobił to samo. Ustaliśmy przy furtce.
- Przyjedziemy jutro o 9:00 na lotnisko - powiadomił oschle jakby od niechcenia. Nie wytrzymałam. Łzy popłynęły mi po policzkach. Blondyn otworzył usta.
- Przepraszam Ross - wyszeptałam. Szybko cmoknęłam go w policzek i nie czekając na odpowiedź uciekłam do domu. Rodziców już nie było w domu, a Vanessa chrapała na kanapie w salonie. Wyglądała komicznie z twarzą umazana czekoladą i w szlafroku w żabki. Wbiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na materac z płaczem.

Oczami Ross'a:
Było mi strasznie głupio z powodu w jaki potraktowałem Laurę. Ona naprawdę cierpiała, a ta noc przecież nic nie znaczyła. Za dwa dni już o niej zapomnimy, a za 2 lata będziemy się z tej wpadki śmiać. 
Kiedy wracałem coś mnie tknęło i wstąpiłem do jubilera. Sprzedawczyni krzyknęła i zemdlała. Zrobiła się  niezła jazda. Przyleciał jej szef i zaczęliśmy ''ratować'' panienkę. Kiedy się obudziła od razu poszła na zaplecze odpocząć. Dlatego obsłużył mnie sam szef. Sam nie wiem czego szukałem. W końcu dostrzegłem tego czego szukałem. Był to piękny złoty naszyjnik z miejscem na zdjęcie i napisem ''Nigdy nie zapomnij...'':

 

Bez wahania go kupiłem. Po powrocie do domu wstawiłem zdjęcie. Wszystko prezentowało się idealnie. Naszyjnik schowałem do kieszeni bluzy, aby mieć go cały czas przy sobie. Nagle usłyszałem huk. Zbiegłem do salonu. Na podłodze siedział Ellington z Rockym na nogach. Obaj mieli takie zdziwione miny, że wybuchnąłem śmiechem. Usiadłem na kanapie i chichrałem się w najlepsze. Nagle Riker chwycił w dłonie prezent dla Laury. Widocznie mi wypadł.
- A co to? - spytał dokładnie go oglądając.
- Dla Laury - odparłem i wyrwałem mu Wisiorek. Po chwili pojawiła się reszta w postaci: Rydel, Caluma i Raini. Zaczęliśmy gadać o wyjedzie brunetki.
- Będę za nią tęskniła - powiedziała smutna Raini, a Rydel pokiwała głową. Nie mogłem tego słuchać. Wbiegłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko.

Oczami Laury:
Leżąc na moim dmuchanym materacu myślałam o wszystkich miłych i smutnych chwilach spędzonych z przyjaciółmi w Miami. Nagle do mojego pokoju wpadła jak huragan Vanessa. 
- Laura! Widziałaś co się dzieje na stronce ''Austin i Ally'' ? - spytała zdyszana. Widocznie już się obudziła. Pokręciłam głową. Podała mi laptopa. Pod informacją, ze rezygnuję z serialu było ponad 20 tys. komentarzy!!! Niektóre były przemiłe ''Ja już nie będę oglądała tego serialu bez Ally!'' ; ''Laura wróć, kochamy cię!!!:*'' ; ''Laury nikt nie zastąpi'' ; ''ten serial upadnie bez Marano!''. Byłam szczęśliwa jak i potwornie smutna. Rozczarowałam swoich fanów. To było takie bolesne. A oni naprawdę mnie lubią!!! Zacisnęłam pięści.
- Wybaczcie - szepnęłam

P.S. Skończyłam rozdział 2. Jest trochę zamotany, ale ja jestem trochę dzisiaj nie w sosie, a chciałam szybko dodać rozdział. Trzeci może jutro. Polecajcie mojego bloga innym. Pozdrawiam.



Maja!