''Weszłam do studia ''Austin i Ally''. Wszyscy byli tacy radośni. Kręcili właśnie jeden z odcinków. Wtedy zobaczyłam jakąś dziewczynę która grała Ally. Ross wyglądał na zadowolonego. Kiedy mnie zauważono wszyscy jak jeden mąż powiedzieli ''nie potrzebujemy cię Laura!!!''''. Obudziłam się z krzykiem i zlana potem. Usiadłam na łóżku. Łzy skapywały mi na koszulkę. Odgarnęłam włosy i popędziłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Byłam blada, a oczy błyszczały przerażeniem. Oddychałam ciężko. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Humor lekko mi się poprawił. Przebrałam się i wróciłam do pokoju. Otworzyłam okno i wyszłam na balkon. Usiadłam na kanapie stojącej tam i popatrzyłam w gwizdy. Musiałam z kimś pogadać. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Ross'a. Odebrał po czterech sygnałach.
- Laura? - spytał zaspany.
- Hej Ross - powiedziałam drżącym głosem.
- Co się stało?! - wystraszył się.
- Możesz do mnie przyjechać? - zapytałam.
- Będę za kilka minut - powiedział szybko i się rozłączył. Wiem, ze go nastraszyłam a, el bardzo musiałam się dowiedzieć jednej rzeczy, która bardzo mnie poruszyła.
Oczami Ross'a:
Wyskoczyłem z łóżka i w pośpiechu zakładałem koszulkę, spodnie i trampki. Bardzo się martwię o Laurę. Nigdy jeszcze nie dzwoniła do mnie w nocy. Wyjątkiem było gdy obejrzała u nas horror i wróciła do pustego domu.
Po cichu zszedłem na korytarz. Dostałem się do garażu i z szybkością petardy pojechałem do brunetki. Wiedziałem, ze dzwonienie do drzwi było by nierozsądne, a pukanie nic by nie dało. Obszedłem dom i stanąłem pod balkonem Laury. Pod nim była drabinka z różami. Na moje nieszczęście te róże miały kolce! Zacząłem się wspinać. Kiedy stanąłem na posadzce zobaczyłem dziewczynę siedzącą na swoim dmuchanym materacu, płacząca.
- Laura - wyszeptałem. Zaskoczona spojrzała na mnie.
- Ross! - zawołała i rzuciła mi się na szyję. Mocno ją przytuliłem.
- Co jest mała? - spytałem i usiedliśmy na kanapie, na balkonie. Laura opowiedziała mi swój sen. Absurdalny sen.
- Posłuchaj - zacząłem patrząc jej w oczy - nigdy o tobie nie zapomnimy, a ty zawsze będziesz nam potrzebna, Zawsze, rozumiesz?
Kiwnęła głową i ponownie się do mnie przytuliła. Nagle mój wzrok przykuł wielki plakat:
( tylko w opowiadaniu jest noc, od aut.)
- Patrz - rozkazałem Laurze. Ona omal zemdlała.
- O matko! -krzyknęła.Zachichotałem. Odwzajemniła mój gest.
Oczami Laury:
Kurczę! Ten plakat jest super! Rozmawialiśmy jeszcze chwilkę. Nagle Ross oznajmił, ze musi iść.
- Nie! - zawołałam. Spojrzał na mnie zdziwiony jak i zadowolony - Ross zostań ze mną. To ostatni moja noc tutaj.
- Zostanę dla ciebie - powiedział i cmoknął mnie w policzek. Uśmiechnęłam się u oboje ułożyliśmy się wygodniej na kanapie. Nagle spadł straszny deszcz. Ale my siedzieliśmy szczęśliwi na balkonie pod daszkiem rozkoszując się chwilą radości. Sama nie wiem kiedy zasnęłam.
Rano obudziło mnie delikatne głaskanie po przedramieniu. Mruknęłam coś i w odpowiedzi usłyszałam chichot. Otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz Ross'a. Zbyt blisko mojej.
- Hej - uśmiechnął się. Jego miętowy oddech owionął moja twarz. Był zupełnie inaczej ubrany niż w nocy. Miał na sobie podarte jeansy, biały podkoszulek i niebieską koszulę w kratę na nogach granatowe trampki, a dopełniało to wszystko czapka z daszkiem, kilka bransoletek i nieśmiertelnik. Ze zdziwieniem zauważyłam, że leżę na materacu.
- Witaj - odparłam i usiadłam. Chłopak podał mi kubek kakao.
- Skąd to wytrzasnąłeś? - spytałam. Popatrzył na mnie z politowaniem.
- Z kuchni Laura, z kuchni - odparł. Widocznie Vanessa już nie spała. Kiedy wypiłam i zjadłam kanapki poszłam się ubrać.
Kiedy gotowa weszłam do pokoju zobaczyłam Ross siedzącego na parapecie i gapiącego się bezmyślnie na ścianę. Kiedy usłyszał, że wchodzę przeniósł wzrok na mnie.
- Wow - uśmiechnął się szeroko. Zawstydziłam się lekko i podeszłam do blondyna. Oparłam ręce na jego kolanach i położyłam głowę na ramieniu chłopaka. Oboje patrzyliśmy na ścianę.
- Nie chcę żebyś wyjeżdżała - odezwał się tonem małego dziecka. Westchnęłam.
- Ja też nie chcę -odparłam i pogłaskałam go po głowie. Zaśmiał się lekko. Nagle do pokoju wpadła jak tykająca bomba Vanessa. Jej długa do ziemi sukienka zaplątała się wokół jej nóg i siostra runęła jak długa. Oboje z Rossem ryknęliśmy śmiechem. Ross zeskoczył z parapetu i pomógł Van podnieść się z ziemi.
- Dziękuję - powiedziała - Laura jedziemy na lotnisko za godzinę.Weź jeszcze jakąś kurtkę, bo w Nowym Yorku jest zimno.
- Wiem - odparłam. Kiedy siostra wyszła Ross podszedł do mnie i przytulił.
- Nigdy o tobie nie zapomnę - powiedział.
Kiedy wyszedłem od Laury od razu pojechałem do domu. Po drodze kupiłem jeszcze kwiaty i maleńkie urocze pudełeczko na prezent dla przyjaciółki. gdy wszedłem do domu Rydel jako pierwsza mnie dopadła.
- Gdzieś ty się podziewał do licha ciężkiego?! - wydarła się na mnie wygrażając szczoteczką do zębów.
- Byłem u Laury. To już koniec - szepnąłem i poszedłem do siebie się przygotować. Delly została w korytarzu zdezorientowana. Położyłem kwiaty na łóżko i włożyłem naszyjnik do pudełeczka. Nagle usłyszałem ciche pukanie.
- Mogę? - spytał Riker.
- Jak tam chcesz - mruknąłem. Brat wszedł i zamknął drzwi. Podszedł do mnie i położył swoją rękę na moim ramieniu.
- Ross wiem, ze ci ciężko, ale zrozum Laura zawsze będzie z tobą! - rzekł miękko wskazując palcem na miejsce gdzie mam serce.
- Wie, ale to tak strasznie boli! - jęknąłem. Riker mocno mnie przytulił. Już dawno tego nie robił, bo powiedziałem, ze nie jestem dzieckiem. Tym razem to był inny uścisk. On mi naprawdę współczuł i rozumiał. Wtulałem się w niego jak małe dziecko. Płakałem, ale się nie wstydziłem. To był ten moment.
P.S. Skończyłam. Sorki, ze krótki, ale nie mam za dużo czasu. Następny za tydzień. Pozdrawiam.:)
Maja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli dasz komentarz każdy następny rozdział będzie dłuższy słowo :)