niedziela, 20 października 2013

2. To nie może być prawda....

Oczami Laury:
Szliśmy sobie z Ross'em powoli. Nagle chłopak dostał SMS. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Choć - pociągnął mnie za rękę w stronę swojego domu. Zdziwiona podążyłam za nim. 
- Ross, wolniej! - krzyknęłam. Chłopak zatrzymał się raptownie tak, że uderzyłam w jego plecy. Zaśmiał się i odwrócił w moją stronę. Jego oczy były takie smutne i pełne cierpienia.
-Wolniej - tylko tyle zdołałam wydusić. Chłopak kiwnął głową. W dalszą drogę szliśmy powoli, jednak blondynowi to przeszkadzało. Co chwila wzdychał. Po pewnej chwili znaleźliśmy się pod willą Lynchów. Ross przepuścił mnie w furtce i zatrzasnął ją za nami. Przeszliśmy piękną alejką do drzwi domu. Chłopak zadzwonił co bardzo mnie zdziwiło. Przecież to jego dom! Otworzył nam uśmiechnięty Riker.
- Laura! - krzyknął mi mocno mnie przytulił.
- I Ross - zauważył serialowy Austin. Riker machnął ręką i wpuścił nas do środka. Weszliśmy do salonu i mnie zatkało. Wszędzie były balony i serpętyny. Na stolikach i innych meblach znajdowały się napoje i przysmaki. Na podłodze leżało co najmniej 20 poduszek. Oprócz tego znajdowali się tam moi przyjaciele.
- NIESPODZIANKA!!!- wrzasnęli a mi o mało nie pękły bębenki w uszach. Zakryłam usta rękami. Łzy napłynęły mi do oczu. Ross Zauważywszy to przytulił mnie od tyłu szepcząc do ucha:
- Na zawsze w naszej pamięci będziesz tylko ty!
Już nie panowałam nad sobą, łzy poleciały mi po policzkach i skapywały na bluzkę. Każdego po kolei uściskałam.  Przyjaciele mieli jeszcze dla mnie jedną niespodziankę. Mogę zostać u nich na noc a jutro mnie podwiozą do domu.
- No to imprezkę czas zacząć!!! - wrzasnął Rocky i włączył muzykę. Zaczęliśmy tańczyć do najróżniejszych piosenek. W końcu postanowiliśmy pograć w butelkę. Zasiedliśmy w kółku na podłodze. Ja zaczynałam jako pierwsza. Wypadło na Caluma.
- Zadanie - oznajmił pewnie. Zaśmiałam się słodko.
- Musisz iść do sąsiadów i zaśpiewać im Christmas Comming. Chłopak z nietęgą miną spełnił moje zadanie. Kiedy wrócił zakręcił butelką i wypadło na Rydel, potem na Rockiego, Raini, Rossa, Rikera, Rydel, Raini, Ella, Rossa i mnie.
- Pytaneczko, czy zadaneczko Lau? - spytał przymilnie.
- Zadanie - powiedziałam. Chłopak uśmiechnął się łobuzerko.
- Wyjdziemy na ulice, a ty krzykniesz ''kocham Ross'a Lyncza na zabój!'' - zarechotał i przybił z chłopakami piątkę. Na chwilę mnie zamurowało, ale zrobiłam dobrą minę do złej gry. Wyszliśmy na zewnątrz. Akurat naprzeciwko ludzie mieli grilla. Ustaliśmy na środku szosy, a ja zaczęłam się drzeć:
- Kocham Ross'a Lyncza na zabój!!!
Wszyscy z sąsiedztwa spojrzeli na mnie. Za to moi cudowni przyjaciele wybuchnęli śmiechem. Spiekłam raka i szybko pognałam do domu. Po chwili wróciła reszta, ale nie sama. Riker miał pod pachami 4 butelki koniaku, a Rocky niósł wódkę i colę. Dalszej części imprezy nie za bardzo pamiętam.
Obudziłam się rano, ale nie w salonie tylko w pokoju Ross'a. Otworzyłam oczy i rozespana rozejrzałam się dookoła. Chłopak siedział na krześle z dziwną mieszanką na twarzy: przerażenia, smutku, zaskoczenia jak i zmieszania.
- Zapomnijmy o tej nocy - powiedział głucho patrząc mi prosto w oczy. Usiadłam lekko zdezorientowana. Ross jęknął i odwrócił głowę w bok.
- O co chodzi? - spytałam zdziwiona. Wtedy dopiero skumałam.  Byłam nago! Szybko się okryłam.
- Ross czy my... no wiesz...? - spytałam. Ponownie na mnie spojrzał.
- Czy uprawialiśmy seks? - spytał lekko rozbawiony. Kiwnęłam głową - tak.
- Kurwa!!! - wrzasnęłam wściekła. Nic więcej nie powiedziałam. Ross też nie. No bo niby co? Po chwili wyszedł i wrócił z jakimś tobołkiem. Podał mi go i powiedział:
- To od Delly.
- Dzięki - mruknęłam. Kiedy wyszedł wstałam i popędziłam do jego prywatnej łazienki. Weszłam pod prysznic. Niestety Ross miał tylko męskie żele pod prysznic i szampony. Użyłam więc jednego  o zapachu morskim. Przyznam, ze bardzo mi się spodobał. Umyta ubrałam się i rozczesałam moje proste włosy. Lokówki nie miała, ale i tak było dobrze. Wyszłam z łazienki. W sypialni było już posprzątane, a gospodarze siedział z gitarą i coś brzdąkał. Kiedy wyszłam przestał i podszedł do mnie.
- Laura między nami ok? - spytał. Uśmiechnęłam się szeroko.
- No pewnie - odparłam i mocno się do siebie przytuliliśmy.
- Ładnie pachniesz - zaśmiał się blondyn. Zawtórowałam mu i oboje zeszliśmy do kuchni. Krzątała się tam już Rydel. Na nasz widok uśmiechnęła się szeroko i postawiła na stole kanapki i sok jabłkowy.
- Cześć - uściskałam przyjaciółkę.
- Hej kochana - odparła blondyna i usiadła przy stole. Ross stał przy szafkach kuchennych oparty o nie niedbale. Przyznaję, ze wyglądał uroczo. Ciemne jeansy, pognieciona jasno niebieska koszula i czarne trampki, a na dodatek zmierzwione i lekko wilgotne włosy po prysznicu. Sama nie wiem dlaczego się uśmiechnęłam. Po śniadaniu pożegnałam się z Rydel i razem z Ross'em wsiedliśmy do jego Astona. Nic nie mówiliśmy. Ja cały czas myślałam o naszej ''wspólnej'' nocy. Nic nie pamiętałam. Pustaka kompletna. Lekko zawstydzona własnymi myślami zerknęłam na przyjaciela. Miał wzrok utkwiony na szosę i kamienny wyraz twarzy. Kiedy dojechaliśmy niechętnie wysiadłam. Chłopak zrobił to samo. Ustaliśmy przy furtce.
- Przyjedziemy jutro o 9:00 na lotnisko - powiadomił oschle jakby od niechcenia. Nie wytrzymałam. Łzy popłynęły mi po policzkach. Blondyn otworzył usta.
- Przepraszam Ross - wyszeptałam. Szybko cmoknęłam go w policzek i nie czekając na odpowiedź uciekłam do domu. Rodziców już nie było w domu, a Vanessa chrapała na kanapie w salonie. Wyglądała komicznie z twarzą umazana czekoladą i w szlafroku w żabki. Wbiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na materac z płaczem.

Oczami Ross'a:
Było mi strasznie głupio z powodu w jaki potraktowałem Laurę. Ona naprawdę cierpiała, a ta noc przecież nic nie znaczyła. Za dwa dni już o niej zapomnimy, a za 2 lata będziemy się z tej wpadki śmiać. 
Kiedy wracałem coś mnie tknęło i wstąpiłem do jubilera. Sprzedawczyni krzyknęła i zemdlała. Zrobiła się  niezła jazda. Przyleciał jej szef i zaczęliśmy ''ratować'' panienkę. Kiedy się obudziła od razu poszła na zaplecze odpocząć. Dlatego obsłużył mnie sam szef. Sam nie wiem czego szukałem. W końcu dostrzegłem tego czego szukałem. Był to piękny złoty naszyjnik z miejscem na zdjęcie i napisem ''Nigdy nie zapomnij...'':

 

Bez wahania go kupiłem. Po powrocie do domu wstawiłem zdjęcie. Wszystko prezentowało się idealnie. Naszyjnik schowałem do kieszeni bluzy, aby mieć go cały czas przy sobie. Nagle usłyszałem huk. Zbiegłem do salonu. Na podłodze siedział Ellington z Rockym na nogach. Obaj mieli takie zdziwione miny, że wybuchnąłem śmiechem. Usiadłem na kanapie i chichrałem się w najlepsze. Nagle Riker chwycił w dłonie prezent dla Laury. Widocznie mi wypadł.
- A co to? - spytał dokładnie go oglądając.
- Dla Laury - odparłem i wyrwałem mu Wisiorek. Po chwili pojawiła się reszta w postaci: Rydel, Caluma i Raini. Zaczęliśmy gadać o wyjedzie brunetki.
- Będę za nią tęskniła - powiedziała smutna Raini, a Rydel pokiwała głową. Nie mogłem tego słuchać. Wbiegłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko.

Oczami Laury:
Leżąc na moim dmuchanym materacu myślałam o wszystkich miłych i smutnych chwilach spędzonych z przyjaciółmi w Miami. Nagle do mojego pokoju wpadła jak huragan Vanessa. 
- Laura! Widziałaś co się dzieje na stronce ''Austin i Ally'' ? - spytała zdyszana. Widocznie już się obudziła. Pokręciłam głową. Podała mi laptopa. Pod informacją, ze rezygnuję z serialu było ponad 20 tys. komentarzy!!! Niektóre były przemiłe ''Ja już nie będę oglądała tego serialu bez Ally!'' ; ''Laura wróć, kochamy cię!!!:*'' ; ''Laury nikt nie zastąpi'' ; ''ten serial upadnie bez Marano!''. Byłam szczęśliwa jak i potwornie smutna. Rozczarowałam swoich fanów. To było takie bolesne. A oni naprawdę mnie lubią!!! Zacisnęłam pięści.
- Wybaczcie - szepnęłam

P.S. Skończyłam rozdział 2. Jest trochę zamotany, ale ja jestem trochę dzisiaj nie w sosie, a chciałam szybko dodać rozdział. Trzeci może jutro. Polecajcie mojego bloga innym. Pozdrawiam.



Maja!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli dasz komentarz każdy następny rozdział będzie dłuższy słowo :)