Ważna notka pod rozdziałem!!!!
Oczami Laury:
Rano obudziłam się w bardzo dobrym humorze. Pogoda mimo,że deszczowa i zimna była jedną z najpiękniejszych w moim życiu. Ja się śmiałam, a ona płakała. Dobro i zło, miłość i nienawiść, Jezus i Diabeł, niebo i piekło.
Westchnęłam radośnie i zauważyłam Ross'a. Siedział na podłodze oparty o łóżko plecami, a jego głowa oparta była na kolanach. Uśmiechnęłam się. Wyglądał tak uroczo! Zrobiłam mu zdjęcie. Na pamiątkę. Nie krytykujcie mnie. W końcu to Ross Lynch! Zachichotałam i wstałam z łóżka. Szybko weszłam do łazienki i się rozebrałam. Weszłam pod prysznic. Nagle wstrząsnął mną dreszcz. Lodowata woda idealnie mnie rozbudzała i pobudzała moje szare komórki do pracy, czego nawet mocna, czarna kawa nie potrafi zdziałać. Namydliłam ciało czekoladowym żelem pod prysznic, a włosy truskawkowym szamponem. Spłukałam płyny i opatulona w puchaty ręczniczek stanęłam przed lustrem. W powietrzu roznosiły się piękne, acz mocne zapachy czekolady i truskawek. Uśmiechnęłam się lekko, ale po chwili mój uśmiech zgasł jak na wypalonej świecy płomień. Zapomniałam ubrań z szafy! Co ja mam robić??? Ross tam jest, a ja mam na sobie tylko ten walnięty ręcznik!
Po długiej rozmowie samej ze sobą cichaczem otworzyłam drzwi od łazienki i na palcach podeszłam do szafy. Chłopak wciąż siedział na podłodze, ale głowę miał na łóżku. Postanowiłam o nim zapomnieć. O jego obecności i zaczęłam szukać ubrań.
- Ślicznie wyglądasz - usłyszałam szept przy uchu. Podskoczyłam przerażona i odwróciłam do blondyna. Był bardzo blisko. Nasze ciała dotykały się. Oddechy spotykały, a oczy były wlepione w tą drugą parę. Ross delikatnie dotknął mojej ręki.
- I w dodatku tak pięknie pachniesz - dodał. Zarumieniłam się lekko. Chłopak uśmiechnął się łobuzersko. Tak jak najbardziej lubię. Dobrze o tym wiedział. Stałam sparaliżowana nie mogąc go wyminąć. I nagle wszystko wróciło. Tamta noc. Wszystko sobie przypomniałam. Odczucia, jego gorące usta, dotyk. Przed oczami przeleciało mi wszystko w urywkach. Poczułam jak robi mi się gorąco. Niestety nie tylko ja miałam taki powrót ''wiedzy''. Ross puścił moją rękę i postąpił kilka kroków w tył.
- Też to widziałaś? - wydukał. Pokiwałam głową i złapałam przygotowane ciuchy. Szybko skryłam się w łazience. Położyłam ciuchy na brzegu wanny i obmyłam twarz. To było niesamowite. Magiczne. Słońce dotknęło naszych ciał, mimo deszczu. Prędzej czy później to wszystko wróci, spadnie na ziemię jak grom. Nasz czarno-biały pokoloruje świat. Kiedy trochę już ochłonęłam ubrałam się i rozczesałam włosy. Nie miałam ochoty ich zakręcać, dlatego pozostały proste. Maznęłam usta błyszczykiem, a rzęsy tuszem. Gotowa opuściłam miejsce czystości i znalazłam się w sypialni. Ross stał przy oknie i gapił się na krajobraz wolności przed nim.
- To co nam było, co nam się zdarzyło. To nic nie znaczy. Prawda? - spytałam drżącym głosem. Blondyn odwrócił się do mnie i podszedł.
- Tak będzie najlepiej - odparł. Uśmiechnęłam się i mocno do niego przytuliłam. Odwzajemnił gest. Zauważyłam, że pachniał tak... Morsko i był inaczej ubrany. Miał na sobie ciemne jeansy, szarą koszulkę w malinowe, poziome paki, a na nogach malinowe trampki. Wyglądał bosko.
- Choć zjemy coś - powiedział i pociągnął mnie w stronę schodów prowadzących do kuchni. Kiedy tam się znaleźliśmy pochłonęliśmy po porcji czekoladowych płatków z mlekiem i zasiedliśmy na kanapie.
Oczami Ross'a:
Postanowiliśmy obejrzeć Bunt FM. Bawiliśmy się świetnie przedrzeźniając bohaterów i dodając własne, śmiesznie teksty. Nagle ktoś wszedł do salonu. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy państwa Marano. Patrzyli na nas roześmiani jak i lekko zaniepokojeni. Pani Ellen mocno mnie uściskała o mało nie dusząc, a pan Damiano prawie zmiażdżył mi dłoń.
- Jak to wspaniale, ze jesteście razem - uśmiechnęła się słodko mama Laury.
- Ale my nie jesteśmy razem - powiedziałem szybko na co Laura przytaknęła gorliwie. Miny państwa Marano zrzedły.
- Szkoda - wypalił pan Damiano. Wiem. W końcu każdy chce mieć takiego fajnego zięcia.
- Możecie już iść. Trochę prywatności - powiedziała Laura z zaciśniętymi zębami. Małżeństwo zachichotało i poszło do swojej sypialni.
Oczami Laury:
Co za wstyd! Tylko rodzice mają talent do robienia największej siary świata.Westchnęłam. Ciekawe co myśli sobie teraz Ross. Pewnie zwija się ze śmiechu. Ale nie! Nie tylko rodzice potrafią zrobią wiochę. Jest jeszcze Vanessa. To Wnerwiające coś sprawi, ze człowiekowi się żyć odechciewa.
Oczami Ross'a:
Laura miała taką nieszczęśliwą minę, ze wybuchnąłem śmiechem.
- Z czego rżysz?! - wydarła się na mnie wściekła.
- Z... twojej mi....mi...miny - wydusiłem między atakami śmiechu i głupawki. Laura walnęła mnie poduszką, ale na jej twarzyczce błąkał się cień uśmiechu. Pięknego i szczerego jak to u niej bywa.
- Nagrabiłaś sobie powiedziałem kiedy walnęła mnie poduszką w plecy. Laura pokazała mi język. Wstałem i podeszłem do niej.
- Uuuuu... już się boję - zakpiła ze śmiechem. Mój poważny wyraz twarzy się nie zmienił. Przerzuciłem ja sobie prze ramię i ruszyłem do drzwi. Laura waliła mnie po plecach wrzeszcząc jak dziki kot.
- Puszczaj zboczeńcu! - krzyknęła wściekła kiedy znaleźliśmy się u niej w pokoju.
- Ale twój - odparłem. Prychnęła. Położyłem ją na łóżko i zacząłem gilgotać. To właśnie największy słaby punkt Laury. Jej achillesowa pięta. Nie zwracałem uwagi na jej błagania i piski.
***
Oczami Rydel:
Kiedy dotarliśmy na farmę wspomniana przez taksówkarza ogarnęła mnie dzika radość. Podeszliśmy do drzwi i Rocky zapukał. Długo czekaliśmy aż ktoś wreszcie nam otworzy. Kiedy straciliśmy nadzieję w klamka drgnęła, a w niewielkiej szparze.....
P.S. Kochani moi. Kiedy dodawałam post pt.: ''Przykro mi bardzo'' nie spodziewałam się tylu miłych komentarzy. Gdy J.J dodała komentarz, złapała mnie na facebooku i przeprowadziła poważną rozmowę. Zagroziła też, że jeżeli nie dokończę opowiadania to skręci mi kark.:)
Ale robię to dla was i dla siebie. Bardzo zżyłam się z wami i blogiem. Nie umiałabym go tak zostawić. Usunięcie nie wchodziło w grę, a zawieszenie straciło sens po komach. Jestem bardzo szczęśliwa. Kocham Was:):*