sobota, 9 listopada 2013

10. To dzięki przyjaciołom żyjesz i ma ono sens...

Ważna notka pod rozdziałem!!!!

Oczami Laury:
Rano obudziłam się w bardzo dobrym humorze. Pogoda mimo,że deszczowa i zimna była jedną z najpiękniejszych w moim życiu. Ja się śmiałam, a ona płakała. Dobro i zło, miłość i nienawiść, Jezus i Diabeł, niebo i piekło.
Westchnęłam radośnie i zauważyłam Ross'a. Siedział na podłodze oparty o łóżko plecami, a jego głowa oparta była na kolanach. Uśmiechnęłam się. Wyglądał tak uroczo! Zrobiłam mu zdjęcie. Na pamiątkę. Nie krytykujcie mnie. W końcu to Ross Lynch! Zachichotałam i wstałam z łóżka. Szybko weszłam do łazienki i się rozebrałam. Weszłam pod prysznic. Nagle wstrząsnął mną dreszcz. Lodowata woda idealnie mnie rozbudzała i pobudzała moje szare komórki do pracy, czego nawet mocna, czarna kawa nie potrafi zdziałać. Namydliłam ciało czekoladowym żelem pod prysznic, a włosy truskawkowym szamponem. Spłukałam płyny i opatulona w puchaty ręczniczek stanęłam przed lustrem. W powietrzu roznosiły się piękne, acz mocne zapachy czekolady i truskawek. Uśmiechnęłam się lekko, ale po chwili mój uśmiech zgasł jak na wypalonej świecy płomień. Zapomniałam ubrań z szafy! Co ja mam robić??? Ross tam jest, a ja mam na sobie tylko ten walnięty ręcznik! 
Po długiej rozmowie samej ze sobą cichaczem otworzyłam drzwi od łazienki i na palcach podeszłam do szafy. Chłopak wciąż siedział na podłodze, ale głowę miał na łóżku. Postanowiłam o nim zapomnieć. O jego obecności i zaczęłam szukać ubrań. 
- Ślicznie wyglądasz - usłyszałam szept przy uchu. Podskoczyłam przerażona i odwróciłam do blondyna. Był bardzo blisko. Nasze ciała dotykały się. Oddechy spotykały, a oczy były wlepione w tą drugą parę. Ross delikatnie dotknął mojej ręki.
- I w dodatku tak pięknie pachniesz - dodał. Zarumieniłam się lekko. Chłopak uśmiechnął się łobuzersko. Tak jak najbardziej lubię. Dobrze o tym wiedział. Stałam sparaliżowana nie mogąc go wyminąć. I nagle wszystko wróciło. Tamta noc. Wszystko sobie przypomniałam. Odczucia, jego gorące usta, dotyk. Przed oczami przeleciało mi wszystko w urywkach. Poczułam jak robi mi się gorąco. Niestety nie tylko ja miałam taki powrót ''wiedzy''. Ross puścił moją rękę i postąpił kilka kroków w tył.
- Też to widziałaś? - wydukał. Pokiwałam głową i złapałam przygotowane ciuchy. Szybko skryłam się w łazience. Położyłam ciuchy na brzegu wanny i obmyłam twarz. To było niesamowite. Magiczne. Słońce dotknęło naszych ciał, mimo deszczu. Prędzej czy później to wszystko wróci, spadnie na ziemię jak grom. Nasz czarno-biały pokoloruje świat. Kiedy trochę już ochłonęłam ubrałam się i rozczesałam włosy. Nie miałam ochoty ich zakręcać, dlatego pozostały proste. Maznęłam usta błyszczykiem, a rzęsy tuszem. Gotowa opuściłam miejsce czystości i znalazłam się w sypialni. Ross stał przy oknie i gapił się na krajobraz wolności przed nim.
- To co nam było, co nam się zdarzyło. To nic nie znaczy. Prawda? - spytałam drżącym głosem. Blondyn odwrócił się do mnie i podszedł.
- Tak będzie najlepiej - odparł. Uśmiechnęłam się i mocno do niego przytuliłam. Odwzajemnił gest. Zauważyłam, że pachniał tak... Morsko i był inaczej ubrany. Miał na sobie ciemne jeansy, szarą koszulkę w malinowe, poziome paki, a na nogach malinowe trampki. Wyglądał bosko. 
- Choć zjemy coś - powiedział i pociągnął mnie w stronę schodów prowadzących do kuchni. Kiedy tam się znaleźliśmy pochłonęliśmy po porcji czekoladowych płatków z mlekiem i zasiedliśmy na kanapie. 


Oczami Ross'a:
Postanowiliśmy obejrzeć Bunt FM.  Bawiliśmy się świetnie przedrzeźniając bohaterów i dodając własne, śmiesznie teksty. Nagle ktoś wszedł do salonu. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy państwa Marano. Patrzyli na nas roześmiani jak i lekko zaniepokojeni. Pani Ellen mocno mnie uściskała o mało nie dusząc, a pan Damiano prawie zmiażdżył mi dłoń.
- Jak to wspaniale, ze jesteście razem - uśmiechnęła się słodko mama Laury. 
- Ale my nie jesteśmy razem - powiedziałem szybko na co Laura przytaknęła gorliwie. Miny państwa Marano zrzedły.
- Szkoda - wypalił pan Damiano. Wiem. W końcu każdy chce mieć takiego fajnego zięcia. 
- Możecie już iść. Trochę prywatności - powiedziała Laura z zaciśniętymi zębami. Małżeństwo zachichotało i poszło do swojej sypialni. 


Oczami Laury:
Co za wstyd! Tylko rodzice mają talent do robienia największej siary świata.Westchnęłam. Ciekawe co myśli sobie teraz Ross. Pewnie zwija się ze śmiechu. Ale nie! Nie tylko rodzice potrafią zrobią wiochę. Jest jeszcze Vanessa. To Wnerwiające coś sprawi, ze człowiekowi się żyć odechciewa.


Oczami Ross'a:
Laura miała taką nieszczęśliwą minę, ze wybuchnąłem śmiechem.
- Z czego rżysz?! - wydarła się na mnie wściekła.
- Z... twojej mi....mi...miny - wydusiłem między atakami śmiechu i głupawki. Laura walnęła mnie poduszką, ale na jej twarzyczce błąkał się cień uśmiechu. Pięknego i szczerego jak to u niej bywa.
- Nagrabiłaś sobie  powiedziałem kiedy walnęła mnie poduszką w plecy. Laura pokazała mi język. Wstałem i podeszłem do niej.
- Uuuuu... już się boję - zakpiła ze śmiechem. Mój poważny wyraz twarzy się nie zmienił. Przerzuciłem ja sobie prze ramię i ruszyłem do drzwi. Laura waliła mnie po plecach wrzeszcząc jak dziki kot.
- Puszczaj zboczeńcu! - krzyknęła wściekła kiedy znaleźliśmy się u niej w pokoju. 
- Ale twój - odparłem. Prychnęła. Położyłem ją na łóżko i zacząłem gilgotać. To właśnie największy słaby punkt Laury. Jej achillesowa pięta. Nie zwracałem uwagi na jej błagania i piski. 

***
Oczami Rydel:
Kiedy dotarliśmy na farmę wspomniana przez taksówkarza ogarnęła mnie dzika radość. Podeszliśmy do drzwi i Rocky zapukał. Długo czekaliśmy aż ktoś wreszcie nam otworzy. Kiedy straciliśmy nadzieję w klamka drgnęła, a w niewielkiej szparze.....




P.S. Kochani moi. Kiedy dodawałam post pt.: ''Przykro mi bardzo'' nie spodziewałam się tylu miłych komentarzy. Gdy J.J dodała komentarz, złapała mnie na facebooku i przeprowadziła poważną rozmowę. Zagroziła też, że jeżeli nie dokończę opowiadania to skręci mi kark.:)
Ale robię to dla was i dla siebie. Bardzo zżyłam się z wami i blogiem. Nie umiałabym go tak zostawić. Usunięcie nie wchodziło w grę, a zawieszenie straciło sens po komach. Jestem bardzo szczęśliwa. Kocham Was:):*



Majka`

piątek, 8 listopada 2013

Przykro mi bardzo!

Przykro mi bardzo, ale zawieszam bloga. Nikt nie komentuje i wydaje mi się, że rozdziały stały się bardzo nudne i głupie. Nie wiem czy wrócę. Pewnie nie. Ale jak tak to obiecuję poprawę. 
Do napisania.
Wasza Majka`

wtorek, 5 listopada 2013

Libster Blog Awards

A więc tak:
Zostałam nominowana przez Sisi Marano.

  Na początek wyjaśnię co to jest:

          Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów  więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

       Pytania od Sisi:

                                    1. Ile masz lat?
                                       14
                                   2. Jaki jest twój ulubiony przedmiot w szkole?
                                      historia, biologia i hiszpański
                                    3. Masz jakie zwierzę?
                                          Pieska Tolericę
                                    4. Co jest twoją inspiracją w pisaniu bloga?
                                             komentarze i liczba odwiedzin
                                    5. Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
                                       Fallin for you
                                    6. Jaka jest twoja ulubiona cyfra?
                                              24
                                    7. Jaki jest twój ulubiony kolor?
                                        niebieski i żółty
                                    8. Twój telefon jest dotykowy?
                                             tak
                                    9. Jakie jest twoje ulubione danie?
                                              spaghetti
                                    10. Jakie jest twoje motto?
                              ''czerpać z życia jak najwięcej by na koniec powiedzieć `kurwa, fajnie było!`''
                                    11.  Czytasz mojego bloga?  
                                             tak


Nominowane blogi:
Pytania ode mnie:
1. Twoje motto życiowe
2. Ulubiony piosenkarz/piosenkarka
3. najładniejszy kolor
4. gdzie chciałabyś pojechać na wakacje
5. wymarzony prezent pod chinkę
6. trampki czy szpilki?
7. raura czy auslly?
8. ulubiony serial
9. czy mój blog ci sie podoba?
10. dlaczego założyłaś bloga?
11. twoja ulubiona pora roku to...
To na tyle. Papatki :*
Majka`         

poniedziałek, 4 listopada 2013

Jesteście najlepsi:)

Kochane moi czytelnicy! Wchodzę dzisiaj na bloga i paczam a tu ponad 1000 odwiedzin. Jestem bardzo z tego powodu szczęśliwa i cieszę się z sukcesu jaki odniosłam, bo zaczynając nie miałam nadziei nawet na taką liczbę odwiedzin. Bardzo dziękuję i zapraszam do śledzenia dalszych losów bohaterów. Nowy rozdział już w piątek i będzie dłuugi.:) A tu mały bonusik:













 Majka`




niedziela, 3 listopada 2013

9. W próżni jest zamknięty sens...

Oczami Rydel:
Ze snu wybudził mnie  piskliwy głosik takiej jednej rudej stewardessy.
- Przepraszamy ale wyniknęły drobne komplikacje i zamiast w Nowyn Yorku wylądujemy w Kingston. Życzymy miłej podróży. ( Od aut. nie wiem czy w Kingston jest lotnisko, ale jakby coś to jest :) :*).  
- Do diabła! - warknęłam. Ale nie tylko ja. Reszta pasażerów klęła i oburzona plotkowała na temat pilota. Wściekła spojrzałam na najstarszego czyli Rikera. On uważa się za najmądrzejszego, a nas za niedorobionych niech kombinuje!
- Co robimy? - spytałam blondyna. Zamyślił się. W tym czasie Ratliff zjadł bułkę, a Ryland wrócił z łazienki.
- Odpowiesz geniuszu? - spytałam lekko rozbawiona. Brat przyłożył mi palec do ust.
- Cicho siostra ja myślę! - wyszeptał z wywyższeniem. Pokazałam mu język. Ze smutkiem czekałam na lądowanie. Ciekawe czy w tym tygodniu to się z Rossem zobaczymy.


Oczami Rikera:
Delly trochę mnie skompromitowała, bo niby, że ja miałem skołować transport do NY? Wariatka. Jestem geniusze, ale w dziedzinie muzyki!!! Ale nie na darmo nazywam się Riker Lynch. Ja coś wymyśle, no mówię wam!

Oczami Rydel:
- Mam! - wrzasnął Riker donośnym głosem. Bębenki w moim prawym uchu o mało nie pękły. Zmierzyłam go wzrokiem typu ''jeszcze raz tak zrobisz, a cię powieszę za jaja!''.
- Co masz? - spytałam. Riker westchnął zadowolony.
- Po głębokim dumaniu do mojej blond główeczki wpadł pomysł, że wynajmiemy taksówkę w Kingston.  
- Wow! Ty to masz czachę Rik - zarechotał Ratliff szturchając w bok Rockiego. Wszyscy oprócz Riker wybuchnęliśmy śmiechem. 
- Sorry brat, ale na to każdy wpadł - Ryland poklepał go po ramieniu. Blondym prychnął i fochnięty odwrócił głowę do okna. Do końca lotu siedział obrażony jak małe dziecko mrucząc na '' debilne rodzeństwo i tego idiotę Ellingtona''.

Oczami Rikera:
Ci walnięci ludzi obrazili moją osobę. Hańba im! Ale trudno. Są takie pokraki na świecie i trzeba, z tym żyć. Bardziej martwię sie o Ross'a. A jak znowu coś sknoci i Laura wykopie go z domu? Bidaczysko se nie poradzi. Będzie jak pies na ulicy. Obdarty i brudny. O matko!!! Czym pręczej opowiedziałem wszystko Rydel. Spojrzała na mnie przestraszona.
- Musimy sie tam jak najszybciej dostać - powiedziała.


Oczami Rydel:
Riker swoją wyobraźnią nieźle mnie nastraszył. To absurdalne, ale on ma rację. Wiadomo do czego mój cudowny brat jest zdolny! 
Kiedy tylko wylądowaliśmy zatrzymaliśmy taksówkę. Zapakowaliśmy walizki i upchaliśmy sie do auta.
- Do Nowego Yorku prosimy - powiedziałam szybko. Kierowca kiwnął głowa i ruszyliśmy. Po około godzinie coś huknęło i taksówka stanęła,
- Co jest? - spytał zdenerwowany Rocky.
- Łopłonka  mi pikła - zaśmiał się kierowca.
- A ile portwa jej zmienianie? - spytał Riker.
- Ja nie zminiam, bło ja taksówkarz. Czyba czykać na mychanika. A to młoże płotrwać płęć głodzin - odparł mężczyzna siedając wygodnie.
-  Cooo?!!! - ryknęliśmy wszyscy. teraz to na pewno się z Rossem nie zobaczymy w najbliższym czasie.
- Jeszeli pańsztfu sze tak szpeszy to 5 kilometróf z tłond jest farma. Młoże pomogo - oznajmił. Popatrzyliśmy po sobie. Co szkodzi? Podziękowlaiśmy i wysiedliśmy z auta. Riker zapłacił, a reszta chłopaków wyjęła bagaże. Każdy wziął swój i ruszyliśmy w drogę.

~ 1 godzina później ~  
- Ja już nie dam rady! - jęknęłam siadając na jakimś słupku. Chłopacy zatrzymali się - odpocznijmy!
Bracia westchnęli. Wiem, ze i oni byli zmęczeni, ale do jasnej anielki ja jestem dziewczyną. Mniej przetrwam!
- Już nie daleko Delly - uśmiechnął się Ratliff. Łza spłynęła mi po policzku.
- Ja nie chcę - krzyknęłam jak małe dziecko. Riker uklęknął przede mną. Zawsze tak robił jak byłam mała i coś mi było, a on mnie pocieszał.
- Mała już tylko kawałek. Dasz radę, dla Ross'a - powiedział głaszcząc mnie po głowie.
- Oke...eey. Tylko za to poświęcenie kupujesz mi nowe buty - wychlipałam. Brat uśmiechnął się szeroko.
- Stoi - powiedział i pomógł mi wstać. Wtedy zrozumiałam czym jest prawdziwe rodzeństwo. To wiara, nadzieja i ogromna miłość zdolna do niewiarygodnych poświęceń. Ja mam takie rodzeństwo i jestem Bogu za to bardzo  wdzięczna, bo to największy skarb pod słońcem.


P.S. Witajcie moje kochane czytelniczki! Rozdział krótki i bez Ross i Laury. A tak abyście się trochę podenerwowały.:) A następna część w piątek:) Wie, ale od poniedziałku do Piątki nie mam wstępu na internet.:( Wtedy liczy się tylko nauka!!! Wiem, chamstwo. Ale nie ja to ustalałam. Więc trzymajcie się ciepło moje kurczaczki i czekajcie na next. Pozdrawiam :*



 Majka`