Oczami Rossa:
Świat jest piękny, kiedy na kimś ci zależy, za kogo możesz oddać życie, dla kogo oddychasz i budzisz się co rano. To miłość. Szczera i prawdziwa. Nic jej nie zabije. Jedna dusza w dwóch ciałach. Choćby był największy huragan i chciał nas rozdzielić my się nie damy. Przetrwamy wszystko. Suszę, powódź i ogień. A wiecie dlaczego? Bo będziemy razem. Dwa zakochane serca.
Moje rozmyślania przerwało lekkie muśnięcie w policzek. Otworzyłem oczy i zobaczyłem te drugie. Piękne, czekoladowe, wpatrujące się we mnie z ognikami radości. Uśmiechnąłem się. Chciałem ją pocałować, ale kurna moja odwaga leży. Jest tam gdzieś na poziomie Rockiego. Jednak długo czekać nie musiałem, alby się pozbierać. Usłyszałem bowiem kroki na schodach. Pewnie to Rydel. Porwie mi Laurę na cały dzień i nie będę jej widział aż do wieczora. Późnego i sennego. Szybko wpiłem się w usta ( miękkie, słodkie, boskie, cudowne, idealne, nieska...DOBRA ROSS OGARNIJ SIĘ!). Gdy drzwi się otwierały oderwaliśmy się od siebie. Chyba miałem obłęd w oczach, bo to był najlepszy pocałunek świata. Oczywiście nic nie przebije tamtego na dworze. Jestem szalenie zakochany w Laurze. Jak idiota.
Rydel weszła do mojego pokoju i spojrzała na nas. Lau miała zaróżowione policzki, a ja byłem w innym świecie.
- A wam co? - spojrzała na nas zdziwiona. Laura machnęła ręką i posławszy mi tęskne spojrzenie wyszła z pokoju.
Oczami Laury:
Teraz zamiast przymierzać 10 000 sukienek na Wigilię wolałabym leżeć z Rossem i smakować jego ust.
Delly jak tylko znalazłyśmy się w jej pokoju, wepchała mnie do łazienki, gdzie wszędzie były porozwieszane sukienki...dla ciężarnych. Tak. Ciężarnych.
Jęknęłam, a blondynka z uśmiechem podała mi pierwszą sukienkę:
Świat jest piękny, kiedy na kimś ci zależy, za kogo możesz oddać życie, dla kogo oddychasz i budzisz się co rano. To miłość. Szczera i prawdziwa. Nic jej nie zabije. Jedna dusza w dwóch ciałach. Choćby był największy huragan i chciał nas rozdzielić my się nie damy. Przetrwamy wszystko. Suszę, powódź i ogień. A wiecie dlaczego? Bo będziemy razem. Dwa zakochane serca.
Moje rozmyślania przerwało lekkie muśnięcie w policzek. Otworzyłem oczy i zobaczyłem te drugie. Piękne, czekoladowe, wpatrujące się we mnie z ognikami radości. Uśmiechnąłem się. Chciałem ją pocałować, ale kurna moja odwaga leży. Jest tam gdzieś na poziomie Rockiego. Jednak długo czekać nie musiałem, alby się pozbierać. Usłyszałem bowiem kroki na schodach. Pewnie to Rydel. Porwie mi Laurę na cały dzień i nie będę jej widział aż do wieczora. Późnego i sennego. Szybko wpiłem się w usta ( miękkie, słodkie, boskie, cudowne, idealne, nieska...DOBRA ROSS OGARNIJ SIĘ!). Gdy drzwi się otwierały oderwaliśmy się od siebie. Chyba miałem obłęd w oczach, bo to był najlepszy pocałunek świata. Oczywiście nic nie przebije tamtego na dworze. Jestem szalenie zakochany w Laurze. Jak idiota.
Rydel weszła do mojego pokoju i spojrzała na nas. Lau miała zaróżowione policzki, a ja byłem w innym świecie.
- A wam co? - spojrzała na nas zdziwiona. Laura machnęła ręką i posławszy mi tęskne spojrzenie wyszła z pokoju.
Oczami Laury:
Teraz zamiast przymierzać 10 000 sukienek na Wigilię wolałabym leżeć z Rossem i smakować jego ust.
Delly jak tylko znalazłyśmy się w jej pokoju, wepchała mnie do łazienki, gdzie wszędzie były porozwieszane sukienki...dla ciężarnych. Tak. Ciężarnych.
Jęknęłam, a blondynka z uśmiechem podała mi pierwszą sukienkę:
Wyszłam i pokazałam się przyjaciółce.
- Za skromna - mruknęła krytycznie i podała mi następną kieckę:
Wyszłam i okręciłam się. Ciuszek bardzo mi się spodobał, ale nie Rydel.
- Na wieszaku, była ładniejsza - mruknęła. Prychnęłam i wściekła weszłam do łazienki. Tak rozebrałam się i zaczęłam szukać następnej sukienki. Nagle moim oczom ukazała się piękna, żółta sukienka. Była piękna. Szybko ją przymierzyłam. Idealna i całkiem, całkiem w niej wyglądam. Wyszłam z toalety i stanęłam przed Delly. Dziewczyna zachichotała i zaklaskała w dłonie.
- Cudownie - pisnęła. Po chwili dobrała mi dodatki. Byłam gotowa. Gdy skończyłyśmy ubrałam się w wygodne spodnie i luźną bluzkę. Potem Delly rozsiadła się na swoim różowym dywanie, a ja w wygodnym fotelu.
- Czy ty i Ross..no wiesz..czy...wy..ten teges... - jąkała się blondyna. Zaśmiałam się.
- Spokojnie - powiedziałam i puściłam jej oczko. Twarz brązowookiej pojaśniała. Wiedziałam o czy marzyła. Jednak mimo to, że Ross mnie kocha to nie poprosił mnie na swoją dziewczynę. To trochę smutne, ale ma jeszcze czas. Dużo czasu. Ja będę na niego czekała. Zawsze. Dlaczego? To proste. Bo kocham go jak wariatka i zrobię wszystko alby był szczęśliwy.
Oczami Rydel:
Laura coś ukrywa. Gdy weszłam do pokoju Rossa wydarzyło się między nimi coś. Może chemia zaczyna działaś. Magia, wróżki. Eeeee uspokój się Delly! Może oni nie czuja do siebie mięty, a ty snujesz głupie domysły, bo chcesz mieć siostrę?
Oczami Rossa;
Zszedłem do kuchni. Mama robiła ciasto na pierniki. Mniam. Uwielbia je.
- O, Ross! Pomożesz mi - mama spojrzała na mnie uradowana. Mina mi zrzedła. Nie lubię paćkać się w cieście. Z mina męczennika zawiązałem różowy fartuszek w kucyki pony Delly i zabrałem się za wycinanie z ciasta. Szło mi całkiem sprawnie do chwili, aż nie pojawił się Ratliff. Podszedł do lodówki i wyciągnął sok pomarańczowy. Nalał sobie do szklanki i oparty o blat kuchenny spojrzał na mnie. Nagle ryknął śmiechem.
- A tobie co? - spytałem z kwaśną miną. Jednak na odpowiedz długo musiałem czekać.
- W..w..wcześ...wcześniej....nie...nie...nie zau...zau...zau...zauważy.....łem...hahahahahahahaha...na...na...na...to...bie...tobie...tegoo .....far...far...fartuszka!!! - wyskrzeczał i wyszedł chwiejnie z kuchni. Debil. Ot, jedno słowo dopasowane idealnie do Ratliffa.
Westchnąłem i wsadziłem tace z gotowymi piernikami do piecyka.
Oczami Laury:
Weszłam do swojej sypialni i popatrzyłam na 3 łóżeczka. Jeszcze tylko kilka miesięcy i nasze kochane aniołeczki będą z nami. Nasz Brian, Nicholas, Allan i Szymonek. No i piękna księżniczka Rozalia. Z radością pogładziłam swój brzuch.
- Mamusia was kocha - szepnęłam ze łzami w oczach.
- I tatuś też - usłyszałam. Zdziwiona odwróciłam się i zobaczyłam zawadiacko opartego o ścianę Rossa. Bez słowa podeszłam do niego. Wplotłam swoje palce w jego gęste, piękne włosy, a on objął mnie w tali. Uśmiechnęłam się i zatopiłam w jego ustach.
P.S. Hehe. Skończyłam. Brawa dla mnie! Jupi,a le koniec głupawki. Kilka ogłoszeń:
1. dzięki ElciTyc, Cherry Marno i Weronice Grześlak jest rozdział. Ta ostatnia to największa męczydusza jaką znam XD
2. I 100 lat dla mojej J.J. bo dzisiaj ma swoje urodzinki. Pamiętam jakby co :P
3. Bardzo dziękuję, ze wczoraj mój blog odwiedzono 323 razy. Normalnie siedziałam i przez conamniej 5 minut gapiłam sie w monitor. Jeszcze raz dziękuję :**
Majka`
rozdział boski no wiem jestem męczy dusza ale ktoś misi nią być hehe
OdpowiedzUsuńNo pewnie i na cb padło :) heh. :*
UsuńAle słodkie *-* Jakbym zjadła 20 cukierków! Hahaha fartuszek! Szkoda, że Lau go nie widziała. Proszę postaw Raurę przed ołtarz :D Czekam na nexta! Kiedy? c;
OdpowiedzUsuńRozdział już jutro taki prezent z bonusem :)
Usuń1.Nareszcie i tik w oku ustał.Nie wiem jak przetrwam święta.Ale cóż.Moc prezentów i mego fortepianu narazie działaXD.Więc masz szczęście,bo do nexta bym nie wytrzymała.
OdpowiedzUsuń2.Ross w fartuszku w kucyki Pony[z całym uszanowaniem dla fanek] mnie rozwalił.Normalnie jebłam na podłogę,aż moja siostra przybiegła i zaczęła się ze mnie ryć.Ta idiotka.To że jest starsza nie znaczy że mądrzejsza
3.Delly i te jej marzenia.Skąd ty bierzesz takie pomysły.Są świetne.Rydel projektantka i krytyczka ubrań.Miejsce ferst
4.Rozdział zajembisty i normalnie i nie wiem jak to opisać.
5.Moja siostra nadal stoi nade mną i czyta to co ja piszę
6.Czekam na next
Hehe! dzieki i ty piszesz świetnie :)
UsuńDzia za życzonka i pamięć :* J.J
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuńto ja męczydusza co tam kiedy next ?
OdpowiedzUsuńJutro next ;)
Usuńkieedy next?
OdpowiedzUsuńhej o której będzie twój piękny rozdział
OdpowiedzUsuń