niedziela, 24 listopada 2013

16. Mowisz ''tak'' potem ''nie'' w końcu weź zdecyduj się!

Oczami Ross'a:
Kiedy nakręciliśmy nowy odcinek w którym Austin spotyka Stellę w Sonic Boomie i zaprzyjaźnia się z nią od razu pobiegłem do swojej garderoby. Usiadłem na kanapie i myślałem nad Sharon. Jest miła i zabawna. Ale jednak jakoś tak dziwnie nieodpowiednia jak kawałek puzzla z zupełnie innej układanki, ale tak pasujący do właśnie tej. Westchnąłem zamyślony. Sharon jest świetną aktorką i jest bardzo ładna. Wiele osób ją polubiło, ale Raini trzyma ruda na dystans. Wydaje się jakby miała z nią jakieś dawne porachunki, a nikt  o tym nie wie,. Co prawda Rai jest bardzo otwarta i wesoła, ale jeszcze nigdy nie opowiadała o swoim życiu z przeszłości. Lubi się udzielać dla innych, ale nie pozwala, aby ktoś udzielał sie dla niej. 


Oczami Laury:
Kiedy Van poszła się rozpakować ja zeszłam do kuchni napełnić brzuch.  Zrobiłam kilka kanapek i nalałam dwie szklanki soku winogronowego - ulubionego Vanessy. Z tym ekwipunkiem podreptałam do jadalni, gdzie był ogromny stół do jedzenia. 
- Ness pośpiesz się! - ryknęłam i spojrzałam na zegarek. Była 16:31. Westchnęłam i  zajęłam miejsce. Siostra dołączyła do mnie po kilku minutach. Na sobie mała swój szlafrok w żabki, a na nogach żabie kapcie, które przy każdym kroku kumkały cichutko. Jej głowa ozdobiona była białym ręcznikiem, a na twarzy miała brązową maseczkę.
- To już hallowen? - spytałam dusząc się ze śmichu.
- Debilka! - krzyknęłam Van. Nagle na jej twarzy trolla pojawił się chytry uśmiech.
- Lau chodź przytul siostrę - powiedziała słodko przysuwając się do mnie. Rozpoczęła się zaciekła walka. Ja starałam się odpychać Van rękoma, a ona nacierała na mnie z każdej strony. W końcu obie upaćkane jej maseczką zasiadłyśmy do kanapkowej uczty.
- Nienawidzę cię - powiedziałam gdy zasiadłyśmy na kanapie. Ness pokazała mi język i rzuciła swoją żabką. Kapeć zakumkał i trafił mi prosto w głowę. Szybko porwałam buta siostry i jej oddałam trafiając w dekolt.
- Haha! Laura 1, Vanessa 0!!! - wydarłam się ze śmiechem. Van zamrugała oczyma zdziwiona i razem ze mną zaczęła chichotać.


Oczami Ross'a:
Wszedłem do domu i zastałem...ciszę. Jak nigdy. Taką miłą i spokojną. Radośnie wciągnąłem w nozdrza powietrze.
- Jestem!!! - wydarłem się jednak nikt mi nie opowiedział. Zdziwiony wszedłem do salonu. Pustaka. Jeżeli przed telewizorem nikogo nie było to cud. Cicho w obawie pomaszerowałem do swojego pokoju. Cicho uchyliłam dziwi i tyłem się tak wślizgnąłem.
- Ufff-  westchnąłem z ulgą, ze nikogo jednak nie ma, a w tym włamywacza.  Kiedy się odwróciłem zobaczyłem całą rodzinę na moim łóżku. Mama stałe przede mną z wojowniczką miną.
- Gada coś przeskrobał! - zażądała. Spojrzałem na Rydel. W ręku trzymała maleńką czapeczkę. Śliczną Laurze by się spodobała.
- Rydel jest w ciąży? - spytałem głupio. Siostra obdarzyła mnie spojrzeniem typu ''nie pogrążaj się''. Mama westchnęła ciężko. Skapitulowałem. Usiadłem na krześle przy biurku i spojrzałem mamusi w oczy.
- To był przypadek. W tą noc jak zrobiliśmy Laurze imprezę. Upiliśmy się i już nic nie pamiętam. Potem pojechałem do niej. Wszystko się ułożyło, aż nagle ona oznajmia mi, że za 9 miesięcy będę tatą. - opowiedziałem motając się..
- A ty synek wiesz co to są prezerwatywy? - zapytał tata tłumiąc śmiech. Mama walnęła go w bok.  
- Teraz trzeba się naradzić co z tym fantem zrobić - obwieściła mama - Laura chce tego dziecka i czy tego chcesz? To duża odpowiedzialność. Noce nie przespane, opieka 24 godzinna na dobę i rezygnacja z wielu przyjemności. Będziesz musiał zarabiać na dodatkowe 2 osoby, bo Laura będzie w domu z dzieckiem. 
- Wiem wszystko. Oboje chcemy naszego maleństwa. Kiedy Lau skończy 18 lat, zamieszka z nami, a potem się zobaczy - wydusiłem. Rodzice uśmiechnęli się.
- A imiona jakie dacie? - spytał tata.
- Brian lub Rozalie - powiedziałem zadowolony. Wszyscy strawili moja odpowiedź.
- A może Riker Junior - zaproponował najstarszy brat.
- Nie chcę oszpecać dziecka - powiedziałem. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Wyślij to Laurze - Delly podała mi czapeczkę.
- Dzięki siostra - uśmiechnąłem się.
- A co ze ślubem? - zaciekawiła się mama.
- Jakim ślubem?! - wykrzyknąłem zszokowanym.
- Twoim i Laury - odparła. 
- Nigdy nie będziemy razem. to była wpadka, ale dziecko będziemy wychowywali razem, a potem zobaczymy - podparłem. 
- Tak nie m można - rodzicielka pokręciła głową ze smutkiem.


Oczami Laury:
- Laura ale pomyśl Julia, Elizabeth, Emily, Etta, Alice, Bella, Olga to też piękne imiona - upierała się Van.
- Vanessa! - krzyknęłam - ogar!
Siostra  prychnęła. Ale racje miała. Olga było pięknym imieniem. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer ojca dziecka. Jak to pięknie brzmi: ojca dziecka, mojego, jego, naszego.
- Hej słońce, co tam? - usłyszałam jego piękny baryton.
 A nic. Wpadłam tylko na taki jeden pomysł - powiedziałam cicho.
- Jaki? - zaciekawił się chłopak.
- Może NASZE dziecko nazwiemy Rozalie Olga, a synka Brian Allan. Co ty na to?
- Super!!!! - ryknął do telefonu.
- Olga to piękne i niespotykane imię, a Allan takie inne - powiedziałam ciesząc się jak małe dziecko.
- To mój pomysł - burknęła obrażona Ness. Nagle po drugiej stronie usłyszałam wrzask Rydel.
- Riker gdzie moje nowe buty!!!??? - darła się. Oboje z blondynem zachichotaliśmy. Po chwili pożegnałam się i razem z siostrą gadałyśmy o niczym i o wszystkim.

Oczami Rydel:
Jak bomba wpadłam do pokoju brata.
- Gdzie moje buty? - wysyczałam. Chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem i podał mi wielkie różowe pudło. Z radości pisnęłam i usiadłam na podłodze. Otworzyłam podarek i moim oczom ukazały się cudowne szpilki. Od razu je przymierzyłam. Były idealne. I w dodatku różowe z Hello Kitty. 
- Dzięki, dzięki, dzięki - rzcuiłam się bratu na szyję. Zaśmiał się.
- Obiecałem to masz - odparł. Odkleiłam się od niego i przeszłam kawałem po pokoju. Buty były wygodne i śliczne. Postanowiłam, że na następny występ wszyscy stylizujemy się a`la róż. Z wielkim babnanem na twarzy poszłam do naszej wspólnej, wielkiej jak cały dom razem wzięty garderoby. Co miesiąc wpływało tam ponad 500 nowych ubrań i dodatków. Mój żywioł. Grzebałam chyba z godiznę i zmazłam tylko strój dla mnie, ale nie był za fajny. Zrezygnowana westchnęłam i udałam się do swojej sypialni odpocząć.


Oczami Ross'a:
Leżałem na łóżku myślać o przyszłości. Widziałem siebie bawiacego się w piłkę z ślicznym chłopcem. Po chwili stałem na scenie w towarzystwie delikatnej jak płatek róży dziewczynki. Każde z dzieci było mieszanką moich i Laury rys i kolorów. Nagle usłyszałem trzask. Ocknąłem się i wybiegłem na korytarz. Hałas dobiegał z pokoju Delly. Ruszyłem w tamtym kierunku. W dzwiach stał Rocky i Ellington. Śmiali się i patrzyli na leżącą po srodku Rydel. Na nogach miała wściekle różowe szpoilki co przyniosło mi na myśl Sharon. 
- One są śliskie jak diabli - warknęła - RIKER!!!!!!



P.S. Witam po krótkiej nieobecności. Rozdział już jest i mój kosiany barat też.  Normalnie z radości dom rozniosę. Ale nie zanudzam i kończę. Buuuziaccczzzki.:******





Majka`

6 komentarzy:

  1. No normalnie cudo.Nareszcie.Nie mogłam się doczekać.Na drugiego bloga też daj.Zazdroszczę ci braciszka.Rozdział zajefajny.Czytałam go z ogromnym bananem na twarzy,i nie chce zejść.Nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. czapeczka sliczna :* J.J

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział. pisz next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow!!! super rozdział. Daj szybko next bo wariuje i bardzo zazdroszczę i gratuluje braciszka. wybraliscie śliczne imiona. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli dasz komentarz każdy następny rozdział będzie dłuższy słowo :)