Oczami Ross'a:
Laura po dwóch dniach wyszła do domu, czyli do nas. Rano pojechaliśmy pomóc się jej spakować, a potem załadowaliśmy do auta. Dziewczyna wciąż jest wstrząśnięta nowiną o dzieciach. W sumie ja też. Wczoraj razem z Rikerem i Rockym pojechałem i kupiłem jeszcze 4 łóżeczka. takie same jak to co już jest i stoi u Laury w sypialni. Rydel dokupiła też kilka śpiochów i zabawek, ale i tak dużo trzeba jeszcze dokupić. Wybraliśmy tez imiona dla samych dziewczynek to będą: Olga, Rozalie, Alison, Luna i Megan, a dla chłopców: Brian, Allan, Nicholas, Alvin lub Szymon. Dwa ostatnie ja wymyśliłem. Jestem genialnym ojcem, a raczej zostanę. Laurze nie za bardzo przypadło do gustu imię Alvin, ale i ja byłem włączony w poczęcie dzieci, dlatego i ja wymyślałem kilka imion.
Kiedy wysiedliśmy z auta i weszliśmy do domu brunetka tęsknie popatrzyła w stronę kuchni, gdzie mama gotowała obiad.
- Jedzenie za 20 minut - zawołała kiedy nas zobaczyła.
- Nareszcie - westchnęła Laura.
- Choć - poiwedziałem i złapałem ją za rękę. Uroczyście zaprowadziłem ja do mojego pokoju a z tamtąd do jej nowej sypialni. Jęknęła z zachwytu i popatrzyła na szered łóżeczek.
- O nie! - zaprzeczyła - dwójka będzie u ciebie!
- Cooo? - wytrzeszczyłem gały. Że niby u MNIE?!
- Nie chcę być sama z 5 dziecki - powiedziała twardo i zawołała Rikera. Ten przyszedł po kilku sekundach jakby na to czekał.
- Słucham piękna bratową? - debil. Laura posłała mu całusa.
- Przenies te dwa łóżeczka do Rossa - poprosiła. Brat tak jak ja popatrzył na nia zdziwiony.
- Do Rossa? - spytał jakby nie słyszał.
- Tak do ojca mkoich dzieci - powiedziała.
- Naszych dzieci... - wtrącilem cicho.
- Zamknij się! - westchnęła arogancko Laura i wyszła chyba do kuchni.
Oczami Laury:
Kiedy weszłam do kuchni Stormie nakładała juz warzywa.
- Siadaj kochanie - uśmiechnęła się i podała mi warzywa z kotletem schabowym, ziemniakami i surówką oraz sok pomarańczowy. Podziękowałam i zaczęłam jeść. Po chwili pojawiła sie Delly i usiadła razem ze mną. Za nią przydreptał Ratliff, Rocky i dwójka blondynów. Mark był w pracy.
- Pycha - pochwaliłam i odstwaiłam pusty talerz do zlewu.
- Dziękuję - odparła serdecznie pani Lynch - masz może ochotę Laurko na śledzie? Ja jak byłam w ciąży z Rossem ciągle je jadłam i Serki homogenizowane.
- A zjadła bym - odparłam na co młodzi Lynchowie powiedzieli ''błeee''.
- Przeciez ty tego Laura nie lubisz - skrzywił sie Ross. Wzruszyłam ramionami.
- Ale mam ochotę więc siedź cicho i daj talerz - zganiłam go. Zamilkł i podał mi przedmiot. Z apetytem pochłonęłam jeszcze śledzie i lody waniliowe ze śmietaną.
- Idziemy Lau na zakupy? - spytała Delly.
- Pewnie - odparłam z uśmiechem. Założyłam szpilki, wzięłam swoją złotą kartę kredytową i wyszłyśmy. Postanowiłam kupić dzieciom jakies ciuszki izabawki. Wrszłyśmy do sklepu z ubrankami i zaczęłyśmy sie rozglądać.Nagle wpadłam na super pomysł. Pędem zaczęłam szukać Rydel. Znalazłam ją w dziale dla dziewczynek. W rękach trzymała uroczą sukieneczkę. Uśmiechnęłam się.
- To będą pięcioraczki, urodzone jedenego dnia? - spytałam. Dzioewczyna niepewnie kiwnęłam blond głową.
- Będe ubierała je bardzo podobnie. Tak jak wy siebie! - krzyknęłam. Delly zaklaskała w dłonie.
- Jak fajnie - zapisczała - ale my nie wiemy co będziesz miała.
- No wiem - westchnęłam. Blondynka odłożyła sukieneczkę i wyszłyśmy ze sklepu.
- Choć kupimy cos dla mnie na następne tyjące miesiące - zaśmiałam się. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- A kiedy powiecie mediom? - spytała. Zatrzymałam się i zerknęłam naczrny samochód który śledził nas od kilku minut. Widocznie Delly też to zauważyła.
- Sami muszą sie domyśleć, a za kilka miesięcy wsztsko będzie widoczne. Jak czarno na białym - mruknęłam i weszłyśmy do sklepu dla ciążowych. Wybrałyśmy kilkanaście ciuchów i je zakupiłyśmy. Z naręczem toreb wsiadłyśmy do samochodu i wróciłyśmy do domu uprzednio kupując tort czekoladowy na którego miałam ochotę.
Oczami Rossa:
Kiedy dziewczyny wróciły do domu zobaczyłem... tort czekoladowy i Laurę z widelcem. Bez ceregieli podeszła do niego i zaczęła jeść. Nawet się nie sytała czy my nie chcemy! Egoistka.
- Hej - mruknąłem i usiadłem naprzeciwko niej. Zupełnie odechciało mi się jeść. Kiwnęła mi głową i nie przerwała nawet na chwilę jedzenia. Rydel poszła rozpakować Laurę.
- Paparazzi nas widzieli jak wchodziłyśmy o sklepu z ciążowymi ubraniami - wymlaskała niewyraźnie.
- Myślisz, ze wiedzą? -spytałem wycierając jej czekoladę z policzka. Wzruszyła ramionami.
- Miejmy nadzieję, ze nie. Podaj mi szklanke soku - poprosiła - dziękuję - i wypiła ją duszkiem.Zamyśliłem się.
- Wiesz, ze będę jak bela? - spytała odsuwając tort. Przeyjrzałem jej się dokładnie. Bała się tego jak ognia. Od kąt pamietam Laura była szczupła jak patyk i bardzo ładna, a za kilka miesięcy. No cóż...
- Ciąża to ciąża - odparłem spokojnie chociaz z każdym dniem bałem się ojcostwa. A jak coś schrzanię?
- Taa - westchnęłam i wstała od stołu.
- A ty gdzie? - odwróciłam się w jej kierunku.
- Do łazienki - odparła i wyszła. Ja za to pomaszerowałem do salonu, gdzie siedział Riker z Rockym i tym palantem Ratliffem. Usiadłem między braćmi i jęknąłem ciucho.
- Co tatusiu - uśmiechnął sie Riker klepiąc mnie po plecach.
- Boję się - szepnąłem zawstydzony. Wszysyc zebrani popatrzyli na mnie zdziwieni.
- Czego? -spytał Ellington.
- Wszystkiego - wyjaśniłem. Riker usiedł tak, że patrzył mi w oczy.
- Nie jesteś sam i nie możesz okazać słabości. Laura w niedługim czasie będzie potrzebowała twojego wsparcia - powiedział, a Rocky położył głowę na moim Ramieniu.
- Chcę, aby jeden chłopak miał drugie imię po wujku Rockym - powiedział. Zaśmiałem się.
- No jasne - odparłem i przytuliłem braci i Ratliffka:)
Oczami Laury:
Kładąc się spać myślałam nad wsytskim i nad niczym. Kim będą nasze dzieci w przyszłości? Czy pójdą w nasze ślady? Będą szczęśliwi?
Oczami Rossa:
Rano zanim jeszcze wszyscy wstali poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Ubrałem sie w białe spodnie, czarną koszulkę w jakieś szare napisy i czarne trampki. Na nos nałożyłem okulary przeciwsłoneczne i bluzę z kapturem. Tak ubrany zszedłem do kuchni. Na stole stał jeszcze tort Laury. Uśmiechnąłem się i kawałek sobie udziabałem. Mmmmm. Dobry. Kiedy zjadłem popiłem go sokiem jabłkowym i wyszedłem do studia. Po drodze kupiłem gazetę, a na pierwszej stronie ''Laura Marano czy Rydel Lynch?'' Czytałem dalej. Te głupi media pisały, ze albo jedna albo druga jest w ciąży i prosza o świadówków. Koszmar. To zupełnie popsuło mi dobry humor. Na paln wszedłem ciskając piruny. Sharon siedziała na ladzie wymachując nogami, a Calum i Raini stali i trzymali w ręku GAZETĘ!!!
- Ross! - zawołała ruda i podeszła do mnie. Kissnęła mnie w policzek uśmiechnięta.Odwzajemniłem gest ale tak bardziej sztucznie. cal i Rai podeszli do nas.
- Co to ma być?! - wydarła się Raini.Wziąłem gazetę i westchnąłem.
- Lau wróciła - odparłem - mieszka u nas. A resztę zaraz wm powiem tylko nie tutaj.
Przyjaciele kiwnęli głowami. Zaczęliśmy iść do mojej garderoby. Ku moejmu zaskoczeniu Sharon szła za nami. Ztrzymałem się.
- Wybacz, ale to nie dotyczy ciebie - odparłem i zostawiłem osłupiała dziewczynę samą. Rai i Cal przybili sobie piątki. Zamknąłem drzwi i rozsiedliśmy się na mojej kanapie. Opowiedziałem im wszystko.
- Czyli ty i Lau no wiesz...i ona jes w ciąży? - upewiniła się hiszpanka. Kiwnąłem głową.
- Cudwnie - wykrzyknęła i mnie przytuliła - jeszcze dzisiaj wpadniemy, Okey?
- Spoko - odparłem i poszedłem sie przebrać.
Oczami Laury:
Po południu oglądałam te;ewizję w towarzystwie Rockiego. Rydel poszła do jakiejś koleżanki, Riker ma jakieś zebranie w sprawie ''Glee'', a Ell spotyka się z Kelly.
- Nuda - westchnął Rocky zabieraąc mi pilota. Przełączył na jeden z kanałów plotkarskich, a tam zdjęcie moje i Delly oraz reporterka.
- Która z tych dwóch pięknych dziewczyn jest w ciąży?
Rocky polukał chwilę na reportaż, a potem na mnie.
- Wow - wydukał
- Shit! - ryknęłam i walnęłam ręką w talerz od śledzi. Naczynie pękł i skaleczyło mnie. Krzyknęłam. Rocky szybko pobiegł po apteczkę. Wyjął mi szkło odkażoną pensetą i obmył ranę, a po chwili przykleił plaster w Kubusia Puchatka.
- Boli? - spytal wystaszony krwią na resztkach talerza i plastrze.
- Strasznie boli - jęknęłam.
- Co boli?! - usłyszeliśmy w drzwiach. Odwróciłam się i zobaczyłam Rossa.
- Nic - chcaiłam go uspokoić, ale on podszedł do mnie i ujął za skaleczoną rkę.
- Co się stało? - popatrzył groźnie na Rockiego, a na mnie pobłążliwie.
- Reportarz - odparłam, a Rocky dopowiedział resztę.
- Przykro mi - oświadczył Ross, a potem pocałował mnie w rękę.
- Zraz się zagaoi - uśmiechnął się. Sama nie wiem dlaczego wybuchnęłam płaczem. Bracia spojrzeli po sobie po czym Ross delikanie mnie przytulił.
- Przepraszam - wychlipiałam.
- Ale to nic skarbie - wyszeptał w moje włosy.
Oczami Rossa:
Kiedy dziewczyna się uspokoiła od razu zasnęła. Zaniosłem ją do sypialni i położyłem na łóżku.
- Nie idź - poprosiła gdy stałem przy drzwiach. Przełknąłem ślinę i położyłem się obok niej. Delikanie sie we mnie wtuliła kładąc głowę na moim torsie. Było mi niesamowicie wygodnie i dobrze. Laura wcale mi nie przeszkadzała, a odrpężała. Otuliłem nas kołdrą i zasnęliśmy objęci.
Oczami Rydel:
Kiedy wróciłam do domu zobaczyłam Raini i Caluma.
- Hej! Wiesz gdzie Ross i Laura? - spytała dziewczyna. Zdjęłam buty i pokręciłam głową.
- Nie, ale może u Laury - podsunęłam. W ciszy poszliśmy do sypialni brunetki, a tam SZOK!
P.S. Hej! Rozdział jest jednym z dłuższych. Mam nadzieję, ze się podoba. Zapraszam na mojego drugiego bloga: r5ilaura.
Polecajcie go i komentujcie. Z góry dziękuję.:* Miłych wróżb andrzejkowych:*****
Majka`
Laura po dwóch dniach wyszła do domu, czyli do nas. Rano pojechaliśmy pomóc się jej spakować, a potem załadowaliśmy do auta. Dziewczyna wciąż jest wstrząśnięta nowiną o dzieciach. W sumie ja też. Wczoraj razem z Rikerem i Rockym pojechałem i kupiłem jeszcze 4 łóżeczka. takie same jak to co już jest i stoi u Laury w sypialni. Rydel dokupiła też kilka śpiochów i zabawek, ale i tak dużo trzeba jeszcze dokupić. Wybraliśmy tez imiona dla samych dziewczynek to będą: Olga, Rozalie, Alison, Luna i Megan, a dla chłopców: Brian, Allan, Nicholas, Alvin lub Szymon. Dwa ostatnie ja wymyśliłem. Jestem genialnym ojcem, a raczej zostanę. Laurze nie za bardzo przypadło do gustu imię Alvin, ale i ja byłem włączony w poczęcie dzieci, dlatego i ja wymyślałem kilka imion.
Kiedy wysiedliśmy z auta i weszliśmy do domu brunetka tęsknie popatrzyła w stronę kuchni, gdzie mama gotowała obiad.
- Jedzenie za 20 minut - zawołała kiedy nas zobaczyła.
- Nareszcie - westchnęła Laura.
- Choć - poiwedziałem i złapałem ją za rękę. Uroczyście zaprowadziłem ja do mojego pokoju a z tamtąd do jej nowej sypialni. Jęknęła z zachwytu i popatrzyła na szered łóżeczek.
- O nie! - zaprzeczyła - dwójka będzie u ciebie!
- Cooo? - wytrzeszczyłem gały. Że niby u MNIE?!
- Nie chcę być sama z 5 dziecki - powiedziała twardo i zawołała Rikera. Ten przyszedł po kilku sekundach jakby na to czekał.
- Słucham piękna bratową? - debil. Laura posłała mu całusa.
- Przenies te dwa łóżeczka do Rossa - poprosiła. Brat tak jak ja popatrzył na nia zdziwiony.
- Do Rossa? - spytał jakby nie słyszał.
- Tak do ojca mkoich dzieci - powiedziała.
- Naszych dzieci... - wtrącilem cicho.
- Zamknij się! - westchnęła arogancko Laura i wyszła chyba do kuchni.
Oczami Laury:
Kiedy weszłam do kuchni Stormie nakładała juz warzywa.
- Siadaj kochanie - uśmiechnęła się i podała mi warzywa z kotletem schabowym, ziemniakami i surówką oraz sok pomarańczowy. Podziękowałam i zaczęłam jeść. Po chwili pojawiła sie Delly i usiadła razem ze mną. Za nią przydreptał Ratliff, Rocky i dwójka blondynów. Mark był w pracy.
- Pycha - pochwaliłam i odstwaiłam pusty talerz do zlewu.
- Dziękuję - odparła serdecznie pani Lynch - masz może ochotę Laurko na śledzie? Ja jak byłam w ciąży z Rossem ciągle je jadłam i Serki homogenizowane.
- A zjadła bym - odparłam na co młodzi Lynchowie powiedzieli ''błeee''.
- Przeciez ty tego Laura nie lubisz - skrzywił sie Ross. Wzruszyłam ramionami.
- Ale mam ochotę więc siedź cicho i daj talerz - zganiłam go. Zamilkł i podał mi przedmiot. Z apetytem pochłonęłam jeszcze śledzie i lody waniliowe ze śmietaną.
- Idziemy Lau na zakupy? - spytała Delly.
- Pewnie - odparłam z uśmiechem. Założyłam szpilki, wzięłam swoją złotą kartę kredytową i wyszłyśmy. Postanowiłam kupić dzieciom jakies ciuszki izabawki. Wrszłyśmy do sklepu z ubrankami i zaczęłyśmy sie rozglądać.Nagle wpadłam na super pomysł. Pędem zaczęłam szukać Rydel. Znalazłam ją w dziale dla dziewczynek. W rękach trzymała uroczą sukieneczkę. Uśmiechnęłam się.
- To będą pięcioraczki, urodzone jedenego dnia? - spytałam. Dzioewczyna niepewnie kiwnęłam blond głową.
- Będe ubierała je bardzo podobnie. Tak jak wy siebie! - krzyknęłam. Delly zaklaskała w dłonie.
- Jak fajnie - zapisczała - ale my nie wiemy co będziesz miała.
- No wiem - westchnęłam. Blondynka odłożyła sukieneczkę i wyszłyśmy ze sklepu.
- Choć kupimy cos dla mnie na następne tyjące miesiące - zaśmiałam się. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- A kiedy powiecie mediom? - spytała. Zatrzymałam się i zerknęłam naczrny samochód który śledził nas od kilku minut. Widocznie Delly też to zauważyła.
- Sami muszą sie domyśleć, a za kilka miesięcy wsztsko będzie widoczne. Jak czarno na białym - mruknęłam i weszłyśmy do sklepu dla ciążowych. Wybrałyśmy kilkanaście ciuchów i je zakupiłyśmy. Z naręczem toreb wsiadłyśmy do samochodu i wróciłyśmy do domu uprzednio kupując tort czekoladowy na którego miałam ochotę.
Oczami Rossa:
Kiedy dziewczyny wróciły do domu zobaczyłem... tort czekoladowy i Laurę z widelcem. Bez ceregieli podeszła do niego i zaczęła jeść. Nawet się nie sytała czy my nie chcemy! Egoistka.
- Hej - mruknąłem i usiadłem naprzeciwko niej. Zupełnie odechciało mi się jeść. Kiwnęła mi głową i nie przerwała nawet na chwilę jedzenia. Rydel poszła rozpakować Laurę.
- Paparazzi nas widzieli jak wchodziłyśmy o sklepu z ciążowymi ubraniami - wymlaskała niewyraźnie.
- Myślisz, ze wiedzą? -spytałem wycierając jej czekoladę z policzka. Wzruszyła ramionami.
- Miejmy nadzieję, ze nie. Podaj mi szklanke soku - poprosiła - dziękuję - i wypiła ją duszkiem.Zamyśliłem się.
- Wiesz, ze będę jak bela? - spytała odsuwając tort. Przeyjrzałem jej się dokładnie. Bała się tego jak ognia. Od kąt pamietam Laura była szczupła jak patyk i bardzo ładna, a za kilka miesięcy. No cóż...
- Ciąża to ciąża - odparłem spokojnie chociaz z każdym dniem bałem się ojcostwa. A jak coś schrzanię?
- Taa - westchnęłam i wstała od stołu.
- A ty gdzie? - odwróciłam się w jej kierunku.
- Do łazienki - odparła i wyszła. Ja za to pomaszerowałem do salonu, gdzie siedział Riker z Rockym i tym palantem Ratliffem. Usiadłem między braćmi i jęknąłem ciucho.
- Co tatusiu - uśmiechnął sie Riker klepiąc mnie po plecach.
- Boję się - szepnąłem zawstydzony. Wszysyc zebrani popatrzyli na mnie zdziwieni.
- Czego? -spytał Ellington.
- Wszystkiego - wyjaśniłem. Riker usiedł tak, że patrzył mi w oczy.
- Nie jesteś sam i nie możesz okazać słabości. Laura w niedługim czasie będzie potrzebowała twojego wsparcia - powiedział, a Rocky położył głowę na moim Ramieniu.
- Chcę, aby jeden chłopak miał drugie imię po wujku Rockym - powiedział. Zaśmiałem się.
- No jasne - odparłem i przytuliłem braci i Ratliffka:)
Oczami Laury:
Kładąc się spać myślałam nad wsytskim i nad niczym. Kim będą nasze dzieci w przyszłości? Czy pójdą w nasze ślady? Będą szczęśliwi?
Oczami Rossa:
Rano zanim jeszcze wszyscy wstali poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Ubrałem sie w białe spodnie, czarną koszulkę w jakieś szare napisy i czarne trampki. Na nos nałożyłem okulary przeciwsłoneczne i bluzę z kapturem. Tak ubrany zszedłem do kuchni. Na stole stał jeszcze tort Laury. Uśmiechnąłem się i kawałek sobie udziabałem. Mmmmm. Dobry. Kiedy zjadłem popiłem go sokiem jabłkowym i wyszedłem do studia. Po drodze kupiłem gazetę, a na pierwszej stronie ''Laura Marano czy Rydel Lynch?'' Czytałem dalej. Te głupi media pisały, ze albo jedna albo druga jest w ciąży i prosza o świadówków. Koszmar. To zupełnie popsuło mi dobry humor. Na paln wszedłem ciskając piruny. Sharon siedziała na ladzie wymachując nogami, a Calum i Raini stali i trzymali w ręku GAZETĘ!!!
- Ross! - zawołała ruda i podeszła do mnie. Kissnęła mnie w policzek uśmiechnięta.Odwzajemniłem gest ale tak bardziej sztucznie. cal i Rai podeszli do nas.
- Co to ma być?! - wydarła się Raini.Wziąłem gazetę i westchnąłem.
- Lau wróciła - odparłem - mieszka u nas. A resztę zaraz wm powiem tylko nie tutaj.
Przyjaciele kiwnęli głowami. Zaczęliśmy iść do mojej garderoby. Ku moejmu zaskoczeniu Sharon szła za nami. Ztrzymałem się.
- Wybacz, ale to nie dotyczy ciebie - odparłem i zostawiłem osłupiała dziewczynę samą. Rai i Cal przybili sobie piątki. Zamknąłem drzwi i rozsiedliśmy się na mojej kanapie. Opowiedziałem im wszystko.
- Czyli ty i Lau no wiesz...i ona jes w ciąży? - upewiniła się hiszpanka. Kiwnąłem głową.
- Cudwnie - wykrzyknęła i mnie przytuliła - jeszcze dzisiaj wpadniemy, Okey?
- Spoko - odparłem i poszedłem sie przebrać.
Oczami Laury:
Po południu oglądałam te;ewizję w towarzystwie Rockiego. Rydel poszła do jakiejś koleżanki, Riker ma jakieś zebranie w sprawie ''Glee'', a Ell spotyka się z Kelly.
- Nuda - westchnął Rocky zabieraąc mi pilota. Przełączył na jeden z kanałów plotkarskich, a tam zdjęcie moje i Delly oraz reporterka.
- Która z tych dwóch pięknych dziewczyn jest w ciąży?
Rocky polukał chwilę na reportaż, a potem na mnie.
- Wow - wydukał
- Shit! - ryknęłam i walnęłam ręką w talerz od śledzi. Naczynie pękł i skaleczyło mnie. Krzyknęłam. Rocky szybko pobiegł po apteczkę. Wyjął mi szkło odkażoną pensetą i obmył ranę, a po chwili przykleił plaster w Kubusia Puchatka.
- Boli? - spytal wystaszony krwią na resztkach talerza i plastrze.
- Strasznie boli - jęknęłam.
- Co boli?! - usłyszeliśmy w drzwiach. Odwróciłam się i zobaczyłam Rossa.
- Nic - chcaiłam go uspokoić, ale on podszedł do mnie i ujął za skaleczoną rkę.
- Co się stało? - popatrzył groźnie na Rockiego, a na mnie pobłążliwie.
- Reportarz - odparłam, a Rocky dopowiedział resztę.
- Przykro mi - oświadczył Ross, a potem pocałował mnie w rękę.
- Zraz się zagaoi - uśmiechnął się. Sama nie wiem dlaczego wybuchnęłam płaczem. Bracia spojrzeli po sobie po czym Ross delikanie mnie przytulił.
- Przepraszam - wychlipiałam.
- Ale to nic skarbie - wyszeptał w moje włosy.
Oczami Rossa:
Kiedy dziewczyna się uspokoiła od razu zasnęła. Zaniosłem ją do sypialni i położyłem na łóżku.
- Nie idź - poprosiła gdy stałem przy drzwiach. Przełknąłem ślinę i położyłem się obok niej. Delikanie sie we mnie wtuliła kładąc głowę na moim torsie. Było mi niesamowicie wygodnie i dobrze. Laura wcale mi nie przeszkadzała, a odrpężała. Otuliłem nas kołdrą i zasnęliśmy objęci.
Oczami Rydel:
Kiedy wróciłam do domu zobaczyłam Raini i Caluma.
- Hej! Wiesz gdzie Ross i Laura? - spytała dziewczyna. Zdjęłam buty i pokręciłam głową.
- Nie, ale może u Laury - podsunęłam. W ciszy poszliśmy do sypialni brunetki, a tam SZOK!
P.S. Hej! Rozdział jest jednym z dłuższych. Mam nadzieję, ze się podoba. Zapraszam na mojego drugiego bloga: r5ilaura.
Polecajcie go i komentujcie. Z góry dziękuję.:* Miłych wróżb andrzejkowych:*****
Super rozdział. ross i laura - sweet :* kamila:*
OdpowiedzUsuńBoszsz!!!! cudo!!!! J.J
OdpowiedzUsuńSuper rozdział,Normalnie długi,cudowny i świetny.Niech ci reporterzy się zamkną bo przecież Rydel i Laura mogli kupować ciuszki w prezencie dla np.swojej małej kuzynki.Ja chcę już nexta
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaa!!! supcio! długi jak nigdy! Pisz nowy rozdział:)
OdpowiedzUsuńHej! przypadkiem trafiłam ns twojego bloga i jestem zachwycona. Masz niesamowity talent do pisania. zazdroszczę ci rodzeństwa bo ja jestem jedynaczką:) pisz jakąś książkę a na pewno będzie ona bestsellerem :) pozdrawiam twoja czytelniczka -milayla -
OdpowiedzUsuńKiedy next
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie w piątek albo w sobotę.:) pozdrawiam i trzymajcie się ciepło kochani moi czytelnicy :*
UsuńSuper rozdzial
OdpowiedzUsuńCzekam na next