Oczami Laury:
Minęły dwa tygodnie. Lynchowie pojechali do siebie, ale codziennie gadamy przez czat lub inne gadżety. Jestem takla szczęśliwa. Raini i Calum zostali parą!!! Paparazzi tak ich obsmarowali, że biedacy przez tydzień nie opuszczali domu, a na plan przebierali się.
- Ross nieźle oberwał od Kevina. Musiał pięć dni podawać jedzenie śpiewając przy tym i czyścić kibelki. To było na pewno straszne. No więc było trochę radochy. U nich. U mnie jest katastrofa. Od kilku dni puchną mi nogi, rzygam jak kot kładami i mam dziwne wahania nastrój. Raz się śmieję z tragicznego wypadku, a ryczę przy karmieniu kota. Jestem naprawdę walnięta. Czemu? To przez tych wariatów, którzy byli u mnie przez dobry tydzień.
Oczami Ross:
bardzo martwię się o Laurę. Podobno nie jest z nia najlepiej. Zachowuje się dziwnie, a Rydel ma taką minę jakby coś podejrzewała. A ja bidny n ie wiem o co chodzi. Przecież to nie moja wina.
Oczami Laury:
Leżałam na łóżku, gdy zadzwoniła do mnie Rydel. Jej głos był bardzo podniecony jak i przestraszony.
- Hejka, co jest? - spytałam bez entuzjazmu. Rydel cieszy się z byle czego. Ostatni nawet dlatego, ze w zoo panda się narodziła! <LOL>
- Laura kup test - szepnęła do słuchawki. Wytrzeszczyłam oczy.
- Jaki test? -zaciekawiłam się. Ale po chwili do mnie dotarło. Telefon omalże nie wypadł mi z ręki.
- Ciążowy - odszepnęła z nitką sarkazmu. Zastanowiłam się chwilę. przeziez ja z nikim nie spałam! Jestem czysta jak lilii wodna. Tak samo powiedziałam Rydel.
- Taaa. Już wiem co wydarzyło się na tym dla ciebie przyjęciu!
- Ross ci powiedział?! - zdenerwowałam się. Ciśnienie o mało mnie nie rozerwało.
- Sama widziałam - odparła. Zaczerwieniłam się po cebulki włosów.
- Że pani, która mówi, ze co ŻE CO??? - wydarłam się. Delly na milion odsunęła słuchawkę od ucha.
- Dopiero zaczynaliście. Miałaś na sobie jeszcze bieliznę, a potem twój stanik leżał przy drzwiach, pamiętasz?
- kolejny raz zbiła mnie z pantałyku. Przypominałam sobie każdy szczegół. Tak. Było tak.
- Pa Rydel - odłożyłam słuchawkę i postanowiłam się przebrać. Jest już strasznie zimno dlatego wybrałam cieplutki zestawik. Gotowa rozczesałam jeszcze włosy, złapałam torebkę i poszłam do najbliższej apteki. Bardzo bałam się, ze ktoś mnie z paparazzich zobaczy. Kiedy spakowałam do torebki pudełeczko postanowiłam uspokoić nerwy. Jednak moja wybujała wyobraźnia nie dawała mi spokoju. Wszędzie widziałam kobiety w ciąży lub z wózkami. Horror jakiś. Gorszy od ''Obecność'' ( od aut. polecam:)). Usiadłam na jednej z ławek w parku i zaczęłam rozmyślać. Oczami wyobraźni powędrowałam do przyszłości. Zobaczyłam siebie i Rosss'a z małym chłopcem. Dziecko uroczo się uśmiechało, a my staliśmy przytuleni do siebie i uśmiechaliśmy się. Nagle ocknęłam się z z zadumy i spostrzegłam, ze gapię się jakieś drzewo z uśmiechem i rozmarzeniem, a grupka nastolatków w moim wieku obserwuje mnie uważnie. Szybko się z stamtąd ulotniłam i poszłam do domu.
Wszłam do łazienki. Zrobiłam co trzeba i czekałam na wynik.
- Proszę nie - jęknęłam i spojrzałam na test. Dwie kreski!!!!!!! Koniec ze mną. Usiadłam na kibelku i zaczęłam płakać. Cieszyłam się, ale byłam załamana. Mój najlepszy przyjaciele jest ojcem. Ross Lynch jest mojego dziecka ojcem.
- Ale nic nie dzieje się bez powodu - powtórzyłam słowa wypowiadane przez moja kochaną babcię. Westchnęłam i opuściłam miejsce mojego dotychczasowego pobytu. Od razu weszłam na video czat. Dostępny był Ross. Od razu zadzwonił.
- Siemka mała - uśmiechnął się łobuzersko Tak jak lubię.
- Możesz poprosić Delly? - spytałam. Zmierzył mnie podejrzliwie wzrokiem i zawołał dziewczynę. Blondynka zasiadła, a chłopak obok mniej.
- Iiiiiii?? - spytała. Kiwnęłam głową na ''tak''. Dziewczyna krzyknęła z radości.
- Co się stało? - zaskoczony Ross patrzył zdezorientowany, na moją smutna minę i na radująca się mordę Rydel.
- Zostaniesz tatusiem - odparłam i ....
P.S. Buu!!! Rozdział beznadziejny. Pseprasam:( Ale następny czyli jutrzejszy będzie gitesowy.:) Łobjecłuję:*
Majka`
Minęły dwa tygodnie. Lynchowie pojechali do siebie, ale codziennie gadamy przez czat lub inne gadżety. Jestem takla szczęśliwa. Raini i Calum zostali parą!!! Paparazzi tak ich obsmarowali, że biedacy przez tydzień nie opuszczali domu, a na plan przebierali się.
- Ross nieźle oberwał od Kevina. Musiał pięć dni podawać jedzenie śpiewając przy tym i czyścić kibelki. To było na pewno straszne. No więc było trochę radochy. U nich. U mnie jest katastrofa. Od kilku dni puchną mi nogi, rzygam jak kot kładami i mam dziwne wahania nastrój. Raz się śmieję z tragicznego wypadku, a ryczę przy karmieniu kota. Jestem naprawdę walnięta. Czemu? To przez tych wariatów, którzy byli u mnie przez dobry tydzień.
Oczami Ross:
bardzo martwię się o Laurę. Podobno nie jest z nia najlepiej. Zachowuje się dziwnie, a Rydel ma taką minę jakby coś podejrzewała. A ja bidny n ie wiem o co chodzi. Przecież to nie moja wina.
Oczami Laury:
Leżałam na łóżku, gdy zadzwoniła do mnie Rydel. Jej głos był bardzo podniecony jak i przestraszony.
- Hejka, co jest? - spytałam bez entuzjazmu. Rydel cieszy się z byle czego. Ostatni nawet dlatego, ze w zoo panda się narodziła! <LOL>
- Laura kup test - szepnęła do słuchawki. Wytrzeszczyłam oczy.
- Jaki test? -zaciekawiłam się. Ale po chwili do mnie dotarło. Telefon omalże nie wypadł mi z ręki.
- Ciążowy - odszepnęła z nitką sarkazmu. Zastanowiłam się chwilę. przeziez ja z nikim nie spałam! Jestem czysta jak lilii wodna. Tak samo powiedziałam Rydel.
- Taaa. Już wiem co wydarzyło się na tym dla ciebie przyjęciu!
- Ross ci powiedział?! - zdenerwowałam się. Ciśnienie o mało mnie nie rozerwało.
- Sama widziałam - odparła. Zaczerwieniłam się po cebulki włosów.
- Że pani, która mówi, ze co ŻE CO??? - wydarłam się. Delly na milion odsunęła słuchawkę od ucha.
- Dopiero zaczynaliście. Miałaś na sobie jeszcze bieliznę, a potem twój stanik leżał przy drzwiach, pamiętasz?
- kolejny raz zbiła mnie z pantałyku. Przypominałam sobie każdy szczegół. Tak. Było tak.
- Pa Rydel - odłożyłam słuchawkę i postanowiłam się przebrać. Jest już strasznie zimno dlatego wybrałam cieplutki zestawik. Gotowa rozczesałam jeszcze włosy, złapałam torebkę i poszłam do najbliższej apteki. Bardzo bałam się, ze ktoś mnie z paparazzich zobaczy. Kiedy spakowałam do torebki pudełeczko postanowiłam uspokoić nerwy. Jednak moja wybujała wyobraźnia nie dawała mi spokoju. Wszędzie widziałam kobiety w ciąży lub z wózkami. Horror jakiś. Gorszy od ''Obecność'' ( od aut. polecam:)). Usiadłam na jednej z ławek w parku i zaczęłam rozmyślać. Oczami wyobraźni powędrowałam do przyszłości. Zobaczyłam siebie i Rosss'a z małym chłopcem. Dziecko uroczo się uśmiechało, a my staliśmy przytuleni do siebie i uśmiechaliśmy się. Nagle ocknęłam się z z zadumy i spostrzegłam, ze gapię się jakieś drzewo z uśmiechem i rozmarzeniem, a grupka nastolatków w moim wieku obserwuje mnie uważnie. Szybko się z stamtąd ulotniłam i poszłam do domu.
Wszłam do łazienki. Zrobiłam co trzeba i czekałam na wynik.
- Proszę nie - jęknęłam i spojrzałam na test. Dwie kreski!!!!!!! Koniec ze mną. Usiadłam na kibelku i zaczęłam płakać. Cieszyłam się, ale byłam załamana. Mój najlepszy przyjaciele jest ojcem. Ross Lynch jest mojego dziecka ojcem.
- Ale nic nie dzieje się bez powodu - powtórzyłam słowa wypowiadane przez moja kochaną babcię. Westchnęłam i opuściłam miejsce mojego dotychczasowego pobytu. Od razu weszłam na video czat. Dostępny był Ross. Od razu zadzwonił.
- Siemka mała - uśmiechnął się łobuzersko Tak jak lubię.
- Możesz poprosić Delly? - spytałam. Zmierzył mnie podejrzliwie wzrokiem i zawołał dziewczynę. Blondynka zasiadła, a chłopak obok mniej.
- Iiiiiii?? - spytała. Kiwnęłam głową na ''tak''. Dziewczyna krzyknęła z radości.
- Co się stało? - zaskoczony Ross patrzył zdezorientowany, na moją smutna minę i na radująca się mordę Rydel.
- Zostaniesz tatusiem - odparłam i ....
P.S. Buu!!! Rozdział beznadziejny. Pseprasam:( Ale następny czyli jutrzejszy będzie gitesowy.:) Łobjecłuję:*
Majka`
boski rozdział
OdpowiedzUsuńsuuuper. wiedziałam, ze coś takiego będzie miało miejsce. Boskie, J.J.
OdpowiedzUsuńDaj next szybciutko :*
OdpowiedzUsuńFajny ;)
OdpowiedzUsuń